Rozmowa
'Kiedy słyszę: Skupiamy się na tym, że musimy uprawiać seks w dni płodne, a to zabija chemię, pytam: A co z pozostałymi dniami?' (Fot. Shutterstock)
'Kiedy słyszę: Skupiamy się na tym, że musimy uprawiać seks w dni płodne, a to zabija chemię, pytam: A co z pozostałymi dniami?' (Fot. Shutterstock)

Chcą mieć dzieci, ale nie uprawiają seksu: badania, jakie przeprowadził prof. Yoshie Moriki z Międzynarodowego Uniwersytetu Chrześcijańskiego, zaskakują: 37 proc. Japończyków w wieku 30 lat i aż 50 proc. 40-latków, którzy chcą mieć dzieci, uprawia seks rzadziej niż raz w miesiącu. Jeszcze gorzej jest, gdy mają już jedno dziecko: "pozbawionych życia małżeńskiego" jest wówczas 48 proc. 30-letnich Japończyków i 67 proc. 40-latków. Badacze podkreślają, że w 2022 roku w Japonii urodziło się tylko 770 747 dzieci – najmniej od XIX wieku.

W Szwajcarii, w której mieszkam, w 2022 roku statystyczna para miała 1,39 dziecka – to najniższy wskaźnik od 20 lat.

W Polsce dzietność wynosi 1,33. O kryzysie demograficznym zachodniego świata rozmawiamy od lat. Jedną z przyczyn jest pogłębiający się problem z płodnością. Prof. Michał Radwan – przewodniczący sekcji płodności i niepłodności Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego – uściśla: "W ostatnich 20 latach odnotowano średni spadek liczby plemników co roku o 2,64 proc.".

Ale że ludzie chcą mieć dzieci, a nie mają, gdyż nie uprawiają seksu? To może szokować, choć ja również obserwuję takie zjawisko: pary, które bezskutecznie starają się o dziecko, doświadczają znużenia seksem, a u mężczyzn pojawiają się zaburzenia erekcji.

Spłodzenie potomka staje się projektem, a to, co powinno być podstawą starania się o dziecko – czyli miłość, bliskość – gdzieś ucieka, dlatego że jesteśmy nakierowani na realizację tego projektu.

Anka Grzywacz (Fot. Paulina Haak)

Czyli na obowiązkowy seks w dni płodne. Co radzisz parom, które – jak mówisz – są takim seksem znużone?

Kiedy słyszę: Skupiamy się na tym, że musimy uprawiać seks w dni płodne, a to zabija chemię, pytam: A co z pozostałymi dniami?

Tak naprawdę to, o czym dziś rozmawiamy, to jest jedna z odsłon tej samej opowieści, która dotyczy par na różnych etapach życia. Iskrę gubią również ci, którzy już mają dzieci: oczekują, że ona i on będą w nastroju do seksu akurat w piątek wieczorem, podczas gdy w pozostałe dni żyją obok siebie – praktycznie wymieniają się tylko grafikiem, kto kiedy odwozi dzieci do szkoły, na zajęcia dodatkowe, treningi.

Powiedzmy sobie szczerze: skoro bezskutecznie zmuszamy się do seksu w dni płodne czy piątkowe wieczory, oznacza to, że nie ma w nas naturalnej chęci, by to robić.

Amerykańscy terapeuci mówią o tym, że rozpad pożycia małżeńskiego następuje dziś zdecydowanie szybciej niż 20–25 lat temu. Wtedy pary zgłaszały się z problemem wygasającej namiętności po 10–15 latach związku. Teraz dzieje się to po pięciu, a czasem już po trzech latach związku.

Od par słyszę: Już nie ma tej ekscytacji co kiedyś. Już nie jest tak spontanicznie, jak było. Błędnie myślimy, że będziemy sobie beztrosko płynąć na fali namiętności przez całe życie, a prawda jest taka, że kiedy mija okres zakochania i koktajl hormonalny przestaje buzować, musimy się nauczyć wprowadzać w nastrój. Dodawać do tego ognia!

Dobry seks nie robi się sam. Większość ludzi żyje w przekonaniu, że pożądanie jest zawsze spontaniczne: czujemy chuć i rzucamy się na siebie. To fantazja.

Niestety, bardzo niedocenianą kwestią jest pożądanie responsywne.

Czyli?

Czyli takie, któremu musimy trochę pomóc: pójść do łóżka, pocałować się, pogłaskać, poprzytulać, może wyjąć gadżet erotyczny, popieścić się, może wcześniej się do tego przygotować, np. obejrzeć razem film erotyczny, trochę potańczyć, napić się lampkę wina. Chodzi o to, żeby świadomie dać sobie szansę na pojawienie się pobudzenia seksualnego.

Bywa, że para musi zacząć od seksualnej pauzy. Dać sobie miesiąc–dwa na to, żeby przestać się skupiać na zajściu w ciążę, tylko na odbudowie własnego erotyzmu.

Solo?

Tak. Zaczynając od zapytania siebie, co mnie podnieca. A jeśli się okazuje, że nie ma czegoś takiego, to warto poszukać. Posprawdzać: czy podniecają mnie fantazje, filmy erotyczne, pieprzne rozmowy z partnerem albo – bardzo dziś modne – lektury erotyczne.

Zachęcam do samomiłości, do sprawiania sobie erotycznej przyjemności. To jest bardzo ważne, ponieważ jeśli na etapie starania się o dziecko zgubimy erotyzm, potem nie będzie łatwiej. Przyjdzie upragniona ciąża, dziecko, mnóstwo nowych obowiązków i sferę seksualną będzie naprawdę trudno odbudować.

Teraz jest czas na to, żeby powiedzieć: seks ma nas łączyć, pełnić funkcję budowania bliskości w naszym związku, a jeżeli tak się nie dzieje, to coś jest nie tak i należy poszukać pomocy.

Dla większości osób seks jest bardzo ważnym komponentem związku. Pełni funkcję utrzymywania więzi. Patrzymy sobie w oczy, dzielimy chwile przyjemności, ekstazy – to jest połączenie nie tylko na poziomie genitalnym, ale też na poziomie serca. Jeśli jesteśmy w związku z osobą, którą kochamy – jakkolwiek wzniośle to brzmi – to seks temu właśnie powinien służyć. Nie bójmy się tego! Często widzę, że pary się boją.

'Od par słyszę: Już nie ma tej ekscytacji co kiedyś. Już nie jest tak spontanicznie, jak było' (Fot. Shutterstock)

Czego się boją? Emocji?

Tak. Boją się powiedzieć drugiej osobie: kochanie, brakuje mi bliskości z tobą, brakuje mi twojego ciała, bo cię kocham. Potrafią rozmawiać o tym, że nie mają ochoty, że są zmęczeni, że "ty na mnie wywierasz presję, a ja potrzebuję atmosfery i warunków", czyli na poziomie technicznym, ale trudno jest im wejść na poziom serca. Tego się często uczymy na sesjach. Umiejętności pokazania drugiemu człowiekowi "miękkiego brzucha".

Pracujesz głównie z parami?

Z kobietami, ale z parami również. Najczęściej są to Polacy, gdyż pracuję online, ale wśród moich klientów są też Szwajcarzy i przedstawiciele innych europejskich nacji.

Twoim konikiem jest praca z osobami, które skarżą się na zanik libido.

A w konsekwencji na brak seksu. Jak już mówiłam, to problem zarówno u par bezskutecznie starających się o dziecko, jak i u tych, które mają już odchowane dzieci oraz u bezdzietnych z wyboru. Zmieniają się tylko wymówki. Najpierw: "seks tylko w dni płodne jest pozbawiony chemii", a potem: "wstajemy po nocach do płaczących dzieci", w związku z czym "jesteśmy ciągle niewyspani". A kiedy dzieci podrosły, okazuje się, że seksu jak nie było, tak nie ma, tylko wytłumaczenia są inne: natłok obowiązków itd.

To wszystko jest racjonalizacja: seksu nie ma "bo". Racjonalizacja, którą pary najczęściej łączą z przekonaniem, że "potem będzie lepiej". Nie! Jeśli sobie nie powiemy: ok, mamy pracę i liczne obowiązki, ale jeśli nie docenimy faktu, że jesteśmy parą i nasz seks też jest ważny, i nie zaczniemy o to świadomie dbać, to potem nie będzie lepiej.

Wydawałoby się naturalne, że jeśli brakuje nam seksu, to robimy wszystko, żeby do niego wrócić. Dlaczego zamiast tego racjonalizujemy?

Ponieważ szczera odpowiedź na pytanie, dlaczego seks z drugą osobą nie jest dla nas atrakcyjny, wymaga wysiłku i odwagi, a oglądanie seriali czy wyjście na degustację wina – nie.

Żeby był seks, musielibyśmy porozmawiać z poziomu serca, czyli pokazać "miękki brzuch". Jeśli od kilku lat nie miałam orgazmu podczas seksu, to jak to nagle teraz powiedzieć partnerowi?

Jak on ma się odważyć na to, żeby jej powiedzieć: Na początku bardziej się starałaś, a teraz najczęściej na każdą moją propozycję odpowiadasz "nie"?

'Zachęcam do samomiłości, do sprawiania sobie erotycznej przyjemności' (Fot. Shutterstock)

Taka rozmowa może zabrnąć za daleko i w konsekwencji nie pozostanie już nic innego, tylko się rozstać.

Wydaje mi się, że z powodu tej właśnie obawy wiele par się nie konfrontuje z sytuacją i tkwi w marazmie. A przecież jeśli jesteśmy dojrzałymi ludźmi, to mimo obawy powinniśmy podjąć ryzyko, ponieważ stawka jest bardzo wysoka.

Czy chcemy tkwić w bylejakości, w związku, w którym staliśmy się dla siebie współlokatorami, czy jednak skonfrontować się z rzeczywistością po to, żeby dać sobie nawzajem szansę, że związek rozkwitnie?

Opowiedz, proszę, jak przebiega rozkwit.

Uśredniając – para, z którą pracuję, jest koło czterdziestki, ma dwójkę dzieci, a seks uprawia kilka razy do roku.

Na urodziny, imieniny i święta?

Po angielsku to się nazywa "sexless marriage". To nie jest małżeństwo, które wcale nie ma seksu, tylko takie, które ma go naprawdę bardzo mało.

Ale jednak go uprawia, dlatego że i ona, i on mają poczucie, że "czasem trzeba", bo jak "już w ogóle nie będzie nic", to trzeba będzie o tym pogadać?

Tak. Z tego, co widzę, częściej kobiety mają niższe libido, a seks uprawiają "dla świętego spokoju", dla utrzymania związku.

W filmie "Dwoje do poprawki" Meryl Streep i Tommy Lee Jones grają parę w wieku emerytalnym, która wyjeżdża na turnus terapeutyczny, podczas którego żona uczy się przełamywać opory wobec seksu oralnego za pomocą banana. Ty również zadajesz parom zadania domowe?

Tak.

Przede wszystkim zachęcam do przyjrzenia się swoim grafikom i zobaczenia, z czego można zrezygnować, żeby zrobić trochę miejsca na erotyzm.

Mają sobie wpisać w grafik obok jogi i siłowni seks?

Albo po prostu "czas dla nas". Przynajmniej przez kilka miesięcy. To nie brzmi sexy, ale warto to robić, żeby sobie utrwalić, że seks ma być obecny w naszym życiu, i dać sobie – na poziomie świadomym oraz podświadomym – sygnał, że jest to dla nas ważne.

A zatem rezerwujemy sobie czas na bycie razem: możemy się pomasować, popieścić, obejrzeć film erotyczny, całować. Wprowadzić w erotyczny nastrój.

W ten sposób ćwiczymy pożądanie responsywne?

Właśnie.

Zamiast liczyć na to, że spontaniczna genitalna reakcja pojawi się sama z siebie – on będzie miał na zawołanie erekcję, a ona będzie natychmiast gotowa na wszystko – uczymy się siebie.

Jeśli dotychczas w ramach życia mrzonką, że seks będzie spontaniczny, okazywało się, że kochaliśmy się trzy razy do roku, to zacznijmy go planować i jeśli wówczas okaże się, że będziemy uprawiać seks kilkanaście razy do roku, to już będzie sukces.

'Rezerwujemy sobie czas na bycie razem: możemy się pomasować, popieścić, obejrzeć film erotyczny, całować. Wprowadzić w erotyczny nastrój' (Fot. Shutterstock)

Czy to wszystko nie wywołuje frustracji? Pary nie skarżą ci się, że inni żyją "normalnie" i "bzykają się jak króliki", a z nimi "coś jest nie tak" i muszą się uczyć seksu jak dzieciaki szlaczków?

Bardzo często. Tylko że musimy się zastanowić, z kim my się tak naprawdę porównujemy? Z nikim! Nie mamy pojęcia, jak wygląda życie seksualne innych ludzi. Takie myślenie prowadzi donikąd.

Z badania, jakie w 2021 roku przeprowadził Instytut Kinseya wspólnie z firmą Lovehoney, wynika, że w grupie dorosłych Amerykanów żyjących w związkach małżeńskich milenialsi najczęściej zgłaszali "problemy z pożądaniem seksualnym w ostatnim roku".

Jak duża to była grupa?

25 proc. A zatem problemy z pożądaniem seksualnym wśród osób w średnim wieku zdarzają się częściej niż w pokoleniu ich rodziców. Jednocześnie dane statystyczne wskazują na wzrost konsumpcji pornografii.

My, osoby w średnim wieku, nauczyliśmy się seksu, który nie istnieje. Z Instagrama bierzemy wizję wiecznie pięknego, szczupłego i umięśnionego ciała, a z pornografii seksu, który jest zawsze spontaniczny i fantastyczny. Tylko że nasze prawdziwe życie ma się nijak do tej fantazji. I potem się spotykamy w najlepszym przypadku w gabinecie seksuologa – najlepszym, bo wtedy możemy relację naprawić. A w najgorszym scenariuszu – po prostu w tym tkwimy. A jeśli tkwimy, to pojawiają się np. zdrady.

Zobacz wideo Andrzej Gryżewski: Około 36 proc. mężczyzn w społeczeństwie nie uprawia seksu

Na pytanie o to, jak długo powinien trwać trening pożądania responsywnego, odpowiesz: bezterminowo?

(śmiech) Z czasem faktycznie to wchodzi w krew, więc może nie tyle będzie to trening, ile nawyk, zwyczaj.

Będziemy umieli bardziej łapać momenty, kiedy nam się chce, iść za ciosem i na nich budować naszą seksualność oraz tworzyć te momenty, ponieważ nauczymy się, co na nas działa.

Będziemy mieli kody do siebie?

Kody czy też przepis na naszą seksualność. Trzeba tylko pamiętać o ich aktualizacji, bo pewne rzeczy mogą się przedatować – coś działało, ale przestało.

Ekscytację trzeba umieć budować. Sprawdzać, czy to mnie jeszcze ekscytuje, czy warto spróbować czegoś innego albo wrócić do tego, o czym zapomnieliśmy.

Ciekawie o seksie w stałych związkach mówi psycholożka Esther Perel. Zwraca uwagę, że w małżeństwach pojawia się antyhedonizm…

Brzmi bardzo groźnie!

Daje do myślenia. Perel twierdzi, że nosimy w sobie nieuświadomione przekonanie, że w małżeństwie nie ma już miejsca na hedonizm, tylko na stateczny, poważny seks małżeński. A skoro stateczny, to nudny, więc może lepiej w ogóle dać sobie z nim spokój?

Szczególnie że nie bardzo mamy na niego siłę! Zaczęłyśmy rozmowę od tego, że wszyscy – nie tylko Azjaci – jesteśmy przepracowani…

I zestresowani. Nasz układ nerwowy jest permanentnie przeciążony. I to nas bardzo mocno różni od pokolenia naszych rodziców i dziadków. Oni wolniej żyli. Pracowali od 8 do 16, weekendy mieli wolne.

Nie było telefonów służbowych ani maili.

Tryb życia był o wiele bardziej ustabilizowany.

Niskie wskaźniki seksu i dzietności mają według mnie również związek z emancypacją kobiet. Posiadanie dziecka jest wyborem, a w sypialni emancypacja przejawia się też w taki sposób, że kobiety mniej tolerują byle jaki seks.

Nie żyjemy już w czasach wymówek "głowa mnie boli". Kobiety czują, że wolno im powiedzieć "nie chcę seksu". Fajnie, żebyśmy jako wyemancypowane kobiety poszły jeszcze dalej: od prawa do powiedzenia "nie" – które jest świetne! – do: szukam w sobie entuzjastycznego „tak"!

"Entuzjastyczne tak" brzmi pięknie!

Mam nadzieję, że młode pokolenie będzie przecierało szlaki w tej kwestii. Bardzo mnie cieszy, kiedy zgłaszają się do mnie czasem pary przed trzydziestką.

Pary przed trzydziestką szukają pomocy u seksuolożki?!

Nieczęsto, ale zdarza się. Zgłaszają się do mnie np. po dwóch latach bycia razem, kiedy zauważają zgrzyty, niedociągnięcia i problemy, nad którymi chcą pracować od razu, a nie czekać lata, aż będzie już bardzo źle. Należy jedynie podziwiać postawę tych młodych ludzi.

Seks nie naprawia się sam. Seks to jest świadoma decyzja, wybór – nie chcę mówić: praca, ale na pewno działanie.

Weekend może być codziennie - najlepsze reportaże, rozmowy, inspiracje >>

Anka Grzywacz. Jedna z założycielek grupy edukatorów seksualnych Ponton. Przez lata działaczka Fundacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Seksuolożka. Ukończyła studia podyplomowe z seksuologii klinicznej. Aktualnie studiuje psychoterapię. Prowadziła w TOK FM audycję "Dobry seks". Prywatnie żona, mama oraz macoszka. Kontakt: ankagrzywacz.pl.

Anna Kalita. Absolwentka politologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Dziennikarka. W 2016 r. otrzymała honorowe wyróżnienie Festiwalu Sztuki Faktu oraz została nominowana do Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze za wyemitowany w programie TVN "UWAGA!" materiał "Tu nie ma sprawiedliwości", o krzywdzie chorych na alzheimera podopiecznych domu opieki, a w 2019 r. do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za teksty o handlu noworodkami w PRL, które ukazały się w Weekend.gazeta.pl. Fascynują ją ludzie i ich historie oraz praca, która pozwala jej te historie opowiadać. Kontakt do autorki: anna.kalita@agora.pl.