Tu dziecięcy płacz jest nowym początkiem, a alarm wywołuje radość. Tak działają okna życia

Tu dziecięcy płacz jest nowym początkiem, a alarm wywołuje radość. Tak działają okna życia

Okno życia
Okno życia Źródło:Caritas
Pierwsze powstały kilkaset lat temu, te znane współcześnie stały się nowym początkiem już dla 160 dzieci. Wraz z otwarciem okna życia uruchamia się konkretna procedura, której słyszalnym sygnałem jest rozbrzmiewający alarm. – Należy pamiętać, że takie historie nie muszą kończyć się ani tragicznie, ani w oknach życia – mówi w rozmowie z „Wprost” Tomasz Kopytowski, dyrektor Caritas Archidiecezji Łódzkiej. Siostra Ewa, prezes Fundacji Evangelium Vitae, opisuje kulisy odnalezienia dziecka w marcu 2024 roku, a psycholog Katarzyna Sucajtys zwraca się z apelem, aby nie wstydzić się prosić o pomoc.

*Sortownia śmieci, Lublin. Jeden z pracowników znajduje zwłoki noworodka i o zdarzeniu powiadamia służby. W sprawie zostaje zlecona sekcja zwłok, aby ustalić czy dziecko urodziło się żywe. Symultanicznie ruszają poszukiwania matki.

**Działdowo, ponad 300 km na północny-zachód od Lublina. Pracownicy sortowni śmieci znajdują w worku ciało noworodka. Śledczy zatrzymują 28-letnią kobietę, która słyszy zarzut zbezczeszczenia zwłok. Pojawia się zapowiedź, że wyniki sekcji mogą doprowadzić do zmiany kwalifikacji czynu.

***Szpital, Gdynia. 24-latka zgłasza się do placówki z silnymi bólami. Jej stan świadczy o tym, że urodziła dziecko. Kobieta wskazuje funkcjonariuszom śmietnik, w którym policjanci odnajdują zwłoki noworodka. Mundurowi zatrzymują trzy osoby – domniemaną matkę dziecka oraz dwoje członków jej rodziny.

Te trzy historie wydarzyły się w odstępie zaledwie kilku tygodni. I chociaż – nie wchodząc w szczegóły – wydaje się, że scenariusz jest podobny, to oprócz tragicznego finału, sytuacje z Lublina, Działdowa i Gdyni może dzielić niemal wszystko. A gdyby w porę nadeszła pomoc, wszystkie mogłyby potoczyć się inaczej.

Okna, które mogą uratować niejedno życie. Pierwsze powstały kilkaset lat temu

Trudna sytuacja rodzinna, w tym brak wsparcia ze strony najbliższego otoczenia, co składa się na poczucie wielowymiarowego osamotnienia oraz kłopoty finansowe – to tylko kilka czynników, które doprowadzają kobiety do podjęcia ekstremalnie trudnej decyzji o pozostawieniu nowonarodzonego dziecka. Niektóre zrzekają się praw rodzicielskich w szpitalach, inne wybierają ścieżkę, jaką dają okna życia – bez żadnych formalności.

– Już kilkaset lat temu w klasztorach znajdowały się specjalne miejsca, w których można było pozostawiać niemowlęta. Trafiały tam głównie dzieci z ubogich rodzin. To były pierwsze okna życia. W rozumieniu współczesnym ta koncepcja zaistniała w Polsce 19 marca 2006 roku. Pierwsze okno życia zostało otworzone w Krakowie, a obecnie jest ich niemal 70 w 60 miejscowościach. 90 proc. z nich funkcjonuje pod patronatem Caritas. Znajdują się zazwyczaj w domach żeńskich zgromadzeń zakonnych, czasami w przedszkolach czy domach samotnej matki prowadzonych przez Caritas. Zdarza się również, że są umiejscowione przy szpitalach – mówi w rozmowie z „Wprost” Tomasz Kopytowski, dyrektor Caritas Archidiecezji Łódzkiej.

– Przez 18 lat udało się uratować w ten sposób ok. 160 dzieci. Kilka tygodni temu, 11 marca, w oknie życia w Łodzi u sióstr urszulanek została znaleziona dziewczynka, która miała świeże ślady po odcięciu pępowiny. Zakładamy, że urodziła się dosłownie kilka godzin wcześniej – dodaje nasz rozmówca.

Alarm uruchamia całą machinę. To dzieje się po drugiej stronie

Okna życia otwiera się od zewnątrz i celowo są zlokalizowane na uboczu, aby dziecko można było oddać w sposób niezauważony, nie wchodząc z nikim w interakcje, co ma zagwarantować anonimowość. – W momencie, kiedy matka wkłada dziecko do środka i zamyka okno, automatycznie uruchamia się alarm. W wielu miejscach wraz z otwarciem okna wysyłane są też smsy do osób, które sprawują nad nim pieczę – mówi dyrektor Caritas Archidiecezji Łódzkiej.

Okno życia

Na tym w przekazach medialnych często kończy się temat – dziecko zostało oddane w bezpieczne miejsce, historia ma – naznaczony dramatem – ale jednak happy end. Chociaż zamknął się jeden jej etap, tak naprawdę jest to symboliczny nowy początek. A rozbrzmiewający alarm jest jego słyszalnym sygnałem, który wywołuje szereg działań.

– Powiadomione osoby jak najszybciej docierają na miejsce, wyciągają dziecko z nosidełka, sprawdzają jego czynności życiowe i wstępnie oceniają ogólny stan zdrowia. Natychmiast powiadamiane są pogotowie ratunkowe i policja. Lekarze oceniają stan dziecka fachowym okiem i podejmują czynności medyczne na miejscu, jeżeli jest taka potrzeba – mówi Tomasz Kopytowski.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Wprost.

Aktualne cyfrowe wydanie tygodnika dostępne jest w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Źródło: WPROST.pl