Małgorzata Wassermann przesądziła, kto wygrał w Krakowie. "Wywołała burzę w PiS"

Wybory w Krakowie. O tym, że prezydentem miasta został wybrany Aleksander Miszalski z PO, a nie Łukasz Gibała, po części zdecydował głos posłanki PiS Małgorzaty Wassermann. - Wywołała burzę w PiS. Nasz kierunek kampanii był taki: "wszystko, tylko nie PO" - mówi polityk PiS.

- Wassermann w Krakowie wezwała do czegoś zupełnie przeciwnego - dodaje rozmówca z PiS.

W drugiej turze wyborów na prezydenta Krakowa zmierzyli się Aleksander Miszalski z Koalicji Obywatelskiej i startujący jako niezależny Łukasz Gibała. Wygrał Aleksander Miszalski - 51,04 proc. Łukasz Gibała - 48,96. Różnica między nimi to zaledwie 5 434 głosy. Dla porównania: w 2023 r. na Wassermann zagłosowało 125 786 osób.

Zobacz wideo

Jedni w PiS przekonują, że najważniejszym powodem opowiedzenia się Wassermann przeciwko Gibale było to, że po katastrofie smoleńskiej dołączył on do partii Janusza Palikota, której zachowanie po 10 kwietnia 2010 r. posłanka PiS uznaje za zezwierzęcenie. Inni są zdania, że Wassermann, która miała niezłe kontakty z ustępującym prezydentem miasta prof. Jackiem Majchrowskim, nie chciała, aby Gibała wszedł do magistratu i "zaorał" wszystko.

Sama Małgorzata Wassermann oba te argumenty przedstawiła we wpisie w mediach społecznościowych tuż przez ciszą wyborczą. "Nie wyobrażam sobie, abym mogła oddać swój głos na Łukasza Gibałę, którego pomysł na Kraków opiera się jedynie na kwestionowaniu wszystkiego wokół" - stwierdziła najpierw. A potem dodała: "Nie mogłabym w zgodzie z własnym sumieniem i przekonaniami zagłosować na człowieka, który w 2012 r. został członkiem Ruchu Palikota, a następnie wszedł do władz jego partii przekształconej w Twój Ruch i stał się jednym z najbliższych współpracowników Janusza Palikota, ostentacyjnie wyrażającego pogardę dla ofiar z 10 kwietnia 2010 r.".

Lokalne struktury PiS wolały Gibałę niż Miszalskiego. Wassermann - Miszalskiego. Centrala PiS - też.

- Zawrzało w strukturach PiS, gdy napisała, żeby nie głosować na Gibałę - dodaje nasz rozmówca z PiS dobrze znający lokalną politykę.

Czy rekomendacja od posłanki PiS miała znaczenie dla wyborów? - Raczej nie - sądzi kolejny rozmówca z PiS. Jednak przy tak małej różnicy głosów w drugiej turze i możliwości, że choć ułamek swoich wyborców Wassermann odwiodła od głosowania na Gibałę, takie przekonanie jest na wyrost.

Wedle badania exit poll 92,9 proc. wyborców PiS zagłosowało na Łukasza Gibałę, a 7,1 proc. na Miszalskiego. Z kolei wyborcy kandydata PiS Łukasza Kmity z pierwszej tury podzielili się tak: 96,2 proc. na Gibałę, a 3,8 proc. na Miszalskiego. Co ciekawe, od Gibały odwróciła się część wyborców jego samego z pierwszej tury - 10,8 proc. wyborców Gibały przerzuciło w drugiej turze głos na Miszalskiego. Wezwanie Wassermann, aby nie głosować na Gibałę mógł mieć tu istotne znaczenie.

- Siedem procent wyborców PiS zagłosowało na Miszalskiego. To jest efekt apelu Wassermann. Pewnie będzie o tym mowa na spotkaniu władz partii - mówi polityk z tego obozu. Podkreśla, że krakowska posłanka PiS od lat walczy z Gibałą i na koniec udało się jej doprowadzić do jego porażki.

Poseł PiS: - Dla nas, PiS, byłoby lepiej, gdyby Platforma w Krakowie przegrała.

Dlatego PiS dość jednoznacznie postawiło na Gibałę. Była premierka, a dziś europosłanka Beata Szydło stwierdziła, że nie miałaby problemu zagłosować na Gibałę. Inni politycy PiS wzywali, aby nie głosować na kandydata Platformy, czyli Miszalskiego. Krakowskie PiS, wedle naszych informacji, grało na Gibałę, a de facto wsparcie Szydło dla Gibały było przejawem tej gry.

Krakowska posłanka PiS Małgorzata Wassermann poszła w kontrze do PiS-u. - Wywołała burzę w PiS. Nasz kierunek kampanii był taki: "wszystko, tylko nie PO" - mówi polityk PiS.

Inny rozmówca z PiS: - Wassermann mogła przekonać część wyborców PiS, żeby nie poszli na wybory i nie zagłosowali na Gibałę.

Kolejny polityk z obozu PiS: - Dała zwycięstwo Miszalskiemu. Pewnie się to odbije na jej własnym wyniku w Krakowie w kolejnych wyborach do Sejmu.

Jak przekonuje kolejny polityk PiS, któremu bliżej do Wassermann niż linii partii, dla Wassermann dystans do Miszalskiego był polityczny, a do Gibały wręcz cywilizacyjny: nie osiem gwiazdek namalowanych na czole Miszalskiego, ale autoryzowanie przez Gibałę linii Palikota ws. Smoleńska tworzyło większy dystans. 

- Dla nas minęło 14 lat i wiele się w pamięci pozacierało, ale osoby, które straciły bliskich w 2010 r., wszystko pamiętają doskonale - mówi ten rozmówca. To, co się działo po katastrofie, to protesty przeciwko pochówkowi Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu i burdy na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Janusz Palikot jest w oczach zwłaszcza rodzin bliskich PiS uosobieniem tego wszystkiego. Dla Małgorzaty Wassermann również - jest bowiem córką Zbigniewa Wassermanna, byłego ministra i posła PiS, który zginął w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r. - Robili sobie żarty. Kpili sobie z katastrofy. To było zezwierzęcenie i barbarzyństwo, a Łukasz Gibała przystąpił do partii Palikota - mówi ważny polityk PiS.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.