KO skonsumuje Lewicę? Politolog o głównym problemie: Uważają, że nic się nie stało

- Problemem Lewicy jest to, czy KO uda się skonsumować jej wyborców. I ten proces konsumowania postępuje, obserwujemy go od wyborów 15 października - mówi w Gazeta.pl dr Bartosz Rydliński z UKSW. Politolog przyznaje, że poważną przeszkodą w odbudowaniu poparcia jest dla Lewicy brak rozliczeń. - Obecne kierownictwo uważa, że nic się nie stało - ocenia.

- Dzisiaj problemem nie jest to, czy Koalicja Obywatelska skonsumuje Lewicę jako partię. Poważniejszym problemem jest to, czy KO uda się skonsumować jej wyborców. I ten proces konsumowania postępuje, obserwujemy go od wyborów 15 października. Gros wyborców, w okolicach 20 proc., odeszło od komitetu wyborczego SLD z 2019 roku do Koalicji Obywatelskiej w 2023 roku. Podobne przepływy pokazały badania przeprowadzone przy wyborach samorządowych. Oczywiście kłótnie dotyczące miejsc na listach wyborczych nie pomagają w budowie wizerunku poważnej partii - mówi w rozmowie z Gazeta.pl dr Bartosz Rydliński z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW.

Zobacz wideo Kredyt 0 proc.? Zandberg: Propozycja nieracjonalna

Politolog: Taka kakofonia powoduje, że wyborcy Lewicy demotywują

- Utarła się taka publicystyczna teza o tym, że KO skręciła w lewo, natomiast osobiście nie wiem, na czym miałby ów skręt polegać. Postęp w kwestii praw człowieka, który widzimy w KO, to nie jest przecież radykalny socjalizm. Problemem nie jest ta zmiana Platformy, tylko brak skuteczności Lewicy w dowożeniu tematów ważnych dla jej wyborców. Dobrze to obrazuje historia z programem mieszkaniowym. Lewica miała postulat budowy tanich mieszkań na wynajem. Wszystko wskazuje na to, że zamiast tego wyborcy dostaną kredyt 0 proc. Taka kakofonia powoduje, że wyborcy Lewicy albo się demotywują i nie idą na wybory, albo mówią: nie lubimy tego programu, ale już wolimy głosować na oryginał, czyli na KO, skoro program społeczno-gospodarczy i tak dostaniemy podobny - ocenia politolog. 

Według dr. Bartosza Rydlińskiego Lewicy szkodzi brak rozliczeń przywódców po wyborczych porażkach. - Gdy SLD w 2011 roku uzyskało podobny wynik do tego w ostatnich wyborach parlamentarnych, Grzegorz Napieralski podał się do dymisji, wziął odpowiedzialność na siebie. Obecne kierownictwo uważa, że nic się nie stało. To nie podoba się wyborcom oraz działaczom i może stanowić dużą przeszkodę w odrobieniu strat - zauważa. Jak podkreśla nasz rozmówca, Lewica nie stoi przed dylematem, czy powinna mówić więcej o tzw. kwestiach światopoglądowych, czy socjalnych. - To fałszywa alternatywa. Socjaldemokracja uzyskuje dobre wyniki wyborcze, gdy mówi o jednych i drugich tematach. Tak było z SLD w latach 90., gdy postulaty dotyczyły rozdziału kościoła od państwa czy też praw kobiet, a jednocześnie ochrony gospodarki przed radykalną prywatyzacją. Lewica ma przepis na sukces z lat 90. - musi mówić w równej mierze o transporcie publicznym i prawach mniejszości - zaznacza ekspert. 

Spięcie między Kohutem a Biedroniem. "Nie jest Panu wstyd?"

W niedzielę między europosłami Łukaszem Kohutem a Robertem Biedroniem doszło do spięcia w związku z listami wyborczymi do Parlamentu Europejskiego. Przypomnijmy, ten pierwszy - dotąd reprezentujący Lewicę - dość nieoczekiwanie znalazł się na liście Koalicji Obywatelskiej.

Kohut tłumaczył w rozmowie z Polsatem News, że "nie jest przedstawicielem skrajnej lewicy". - Dla mnie partia Razem jest ze skrajnej lewicy. Po spotkaniu w Katowicach, kiedy jako przedstawiciele struktur wojewódzkich Nowej Lewicy spotkaliśmy się z przedstawicielami partii Razem, to padła taka deklaracja, że oni po wyborach europejskich dołączą w PE do takiej skrajnej frakcji The Left. To jest frakcja, w której są politycy skrajnej lewicy z całej Europy. To są politycy antynatowscy, którzy często mają prorosyjską narrację, ja w tym nie chcę być - wyjaśnił.

Decyzję europosła skomentował Robert Biedroń. - Łukasz Kohut podjął decyzję, siedzi dzisiaj po prawicy swego ojca, przeszedł na prawicę. To wyborcy ocenią tego typu polityczne salta mortale - stwierdził na antenie Polsat News. Jak zapewniał, Lewica "ma jasny kręgosłup moralny". Na te słowa odpowiedział sam Łukasz Kohut. "Panie Robercie Biedroniu, mój ojciec zmarł kilka tygodni temu, nie jest Panu wstyd?" -napisał na portalu X. Jak dodał, "chociaż może to po prostu modlitwa o wynik w Warszawie, wszak przy mikrowyniku 2,2 proc. w wyborach prezydenckich niewiele poza modłami zostaje". Polityk zapewnił, że jest dumny, że startuje z list Koalicji Obywatelskiej. "Elektorat Lewicy już dawno głosuje na kandydatów KO" - zauważył.

Czy Twoim zdaniem koalicja rządząca przetrwa mimo tarć?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.