Koniec eldorado dla programistów? Ekspert ma dla nich radę

REKLAMA
- W zawód programisty wpisana jest zmiana, która wymaga ciągłej nauki oraz obsługi nowych narzędzi. Jednocześnie nigdy nie było tak, że opanowanie jakiejś uniwersalnej umiejętności zwolni od przymusu rozwoju i zapewni spokojny byt. Taki obraz stworzyły media, które najpierw z programowania zrobiły kolejne eldorado, a teraz je szumnie uśmiercają - tłumaczy ekspert branży IT Zbigniew Sobiecki.
REKLAMA

Media uwielbiają obwieszczać końce. Internet jest pełen rozemocjonowanych nagłówków dotyczących końca świata, historii czy poszczególnych sposobów życia. Premiera ChataGPT i rozwój sztucznej inteligencji sprawiły, że najpopularniejszy koniec ostatnich miesięcy dotyczy rynku pracy, a konkretniej programowania. "AI wywołał kryzys w branży IT", "Sztuczna inteligencja i automatyzacja zabierze Ci pracę", "Idź na szkolenie, bo robot wygryzie cię z pracy" - to tylko trzy nagłówki z ostatnich sześciu miesięcy.

REKLAMA
Zobacz wideo

Oliwy do ognia dolał Jensen Huang, który podczas lutowej konferencji World Government Summit w Dubaju ogłosił "śmierć programowania". Prezes koncernu Nvidia, największej i najważniejszej firmy produkującej karty graficzne powiedział, że "za sprawą sztucznej inteligencji znajomość języków programowania wkrótce stanie się zbędna". Jego zdaniem zamiast na kodowaniu, młodzi ludzie powinni skupić się na rozwoju bardziej praktycznych umiejętności np. biologii, produkcji czy rolnictwa. 

Czy to możliwe, że za sprawą dosłownie jednego wynalazku, branża, która jeszcze dwa-trzy lata temu oferowała wynagrodzenie kilkukrotnie większe niż średnia krajowa, i to na start, dzisiaj się kończy i zamyka? I tak i nie.

Sztuczna inteligencja jak widmo automatyzacji

- Wystarczy spojrzeć na historię programowania i jego drogę od przełączników i kart perforowanych do AI to widać, że w ten zawód wpisana jest ciągła zmiana, która wymaga ciągłej nauki obsługi nowych narzędzi. To nigdy nie stało w miejscu i z każdą dekadą coraz bardziej przyspieszało - tłumaczy Zbigniew Sobiecki, ekspert branży IT oraz przedsiębiorca z kilkunastoletnim stażem - Jednocześnie nigdy nie było tak, że opanowanie jakiejś uniwersalnej umiejętności uwolni od konieczności rozwoju i zapewni spokojny byt. Taki obraz rzeczy, moim zdaniem, stworzyły media, które z programowania zrobiły kolejne eldorado, a teraz szumnie uśmiercają całą branżę - dodaje.

Sobiecki zgadza się ze stwierdzeniem, że AI jest wielkim "game changerem", ale wciąż myśli o tym w kategoriach narzędzia, które będzie służyć w techniczny sposób. Gwałtowny rozwój sztucznej inteligencji oraz coraz szybsze implementowanie jej w masowym użyciu, porównuje do postępującej elektryfikacji w świecie zdominowanym przez lampy naftowe i świece.

REKLAMA

- W XIX wieku ludzie byli przerażeni industrializacją, a robotnicy bali się, że przyjdą maszyny i zabiorą im pracę. Owszem, część ludzi musiała się zmienić wbrew swojej woli oraz wykonywać swoją pracę inaczej, ale najwięcej zyskali ci, którzy chcieli jak najszybciej się zaadaptować. Wydaje mi się, że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie oczekiwał, że mając do dyspozycji nowe i zaawansowane narzędzia, w codziennej pracy będzie uparcie posługiwał się starymi i mniej wydajnymi sposobami - przekonuje.

Sobiecki odniósł się także do słów Huanga, który jego zdaniem, został opacznie zrozumiany. Bardziej od wizji "śmierci programowania", szef Nvidii wskazywał na jej rolę w życiu i specjalizacje które szczególnie wzmocni.

- Dotychczas liderzy, zwłaszcza technologiczni twierdzili, że wszyscy powinni uczyć się programować, ponieważ będzie to fundamentalne narzędzie niemal każdej do pracy. Huang powiedział, że gdy język programowania stanie się ludzkim językiem, wtedy wszyscy na świecie będą mogli być w pewnym sensie programistami. Dlatego jego zdaniem skończyła się epoka rozwijania "ogólnego" programowania. Wskazał nauki o życiu, czy biologię jako miejsca, gdzie można będzie zdziałać jeszcze więcej, właśnie dzięki AI. To znowu media przedstawiły jego wypowiedź jako bardziej pesymistyczną, czy wręcz katastroficzną dla branży niż w istocie była - twierdzi.

AI powoduje dywersyfikację rynku IT

Wedle szacunków Konrada Weiskego, wiceprezesa SoDA i prezesa giełdowej grupy Spyrosoft, nawet 95 proc. polskich firm IT zrewidowało w ostatnich miesiącach swoje zasoby kadrowe, by dopasować je do aktualnych potrzeb związanych m.in. z rozwojem AI i do dużo trudniejszych warunków rynkowych. Z kolei statystyki GUS pokazują pierwszy od dłuższego czasu spadek zatrudnienia w obrębie firm od dziesięciu pracowników. W stosunku do grudnia ub.r. liczba ofert pracy w IT jest dwa razy mniejsza niż rok wcześniej.

REKLAMA

- Każde pompowanie i rozdmuchiwanie oczekiwań kiedyś musi spotkać się z rzeczywistością, a po dynamicznym wzroście musi nastąpić spadek albo raczej spowolnienie. Nie użyłbym tak dramatycznych słów, że branża IT się kończy czy zapada, raczej, że zmiany zachodzą z różną prędkością. Z perspektywy firm czy korporacji dzieje się to tak szybko, że nierzadko nie zdążają nawet ich zabudżetować. No bo jak stworzyć strategię na najbliższe lata, gdy nie można przewidzieć co się wydarzy za rok. To wszystko ma odzwierciedlenie w dynamice rekrutacji i skłonności do podejmowania ryzyka - twierdzi.

To spowolnienie widać w strukturze zatrudnienia. Z danych wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet, które opublikowała "Rzeczypospolita" wynika, że wielu specjalistów zdecydowało się rozpocząć własną działalność. W I kwartale br. przybyło w Polsce 1,5 tys. firm IT, po ubiegłorocznym skoku o 16 proc., co łącznie daje niemal 190 tys. firm IT, w Polsce. Dla porównania jest to o 87 proc. więcej niż przed pandemią. 

- Tempo rozwoju AI to jedno, ale drugie to prędkość, z jaką branża, a konkretniej produkty zaczną ją wykorzystywać. Szczególnie duże przedsiębiorstwa potrzebują czasu, aby przestawić się z jednego modelu na drugi, a w ogóle to zrozumieć, jak i do czego używać nowych narzędzi - przekonuje Sobiecki.

Branża IT. Za młodzi na awans, za starzy na innowacje

Jak donoszą zagraniczne media, tylko w pierwszym kwartale 2024 r. technologiczni giganci typu: Amazon, Microsoft czy Google zwolnili już 50 tysięcy osób. W drugiej połowie ub. r. było to ponad ćwierć miliona. W sytuacji, gdy firmy skupiają się na "optymalizacji kosztów", którą łatwo można przetłumaczyć na "rezygnację z pracowników tam, gdzie można zastosować automaty", ta wielotysięczna masa specjalistów zadaje sobie podobne pytanie: co mam teraz ze sobą zrobić?

REKLAMA

Polscy informatycy i programiści są w nieco lepszej sytuacji, ponieważ potrzeba czasu, zanim osiągniemy skalę i prędkość rodem z Krzemowej Doliny. Jest to jednak kwestia raczej miesięcy niż lat, a od samego zjawiska nie będzie ucieczki.

- Gdybym teraz był w takiej sytuacji zawodowej to po pierwsze starałbym się nie panikować i skupiłbym się na zidentyfikowaniu rzeczy, których nie trzeba już robić, bo wyręczy nas w nich AI, a jednocześnie co trzeba wiedzieć, żeby efektywnie z niej korzystać. Nacisk będzie kładziony na bardziej kreatywne i nadzorcze działania, wymyślanie rzeczy, a nie ich implementację. Widzę to nawet po doświadczonych pracownikach, że trudno im jest czasem wyjść ze sposobu myślenia, gdzie wszystko musi zostać przez nich zbudowane od zera, linia kodu po linii kodu - uspokaja Sobiecki.

Ekspert zwraca też uwagę, że w patrzeniu na osoby, które właśnie wchodzą na rynek pracy, są dwie perspektywy. Z jednej strony mogą mieć trudniej ze względu na skazaną na porażkę walkę z AI, ale jednocześnie zaczynają z poziomu, z którego siedzący dzisiaj w programowaniu, ale wciąż na początkowych stanowiskach, nie mieli możliwości zacząć. 

- W pewnym sensie ludziom, którzy zaczynają teraz, będzie łatwiej zaadaptować się mentalnie i behawioralne w kwestii podejścia do rozwiązywania problemów i ogólnie tego, co powinni robić sami, a w czym może ich wyręczyć AI. Już teraz dzięki AI można robić dużo więcej i poruszać się na wyższym poziomie abstrakcji, bez konieczności myślenia na niższym i nie oszukujmy się, żmudnym poziomie wyrażania swoich myśli w mniej lub bardziej naturalnym języku programowania - dodaje. 

REKLAMA

AI potrzebuje ludzi, tak jak ludzie potrzebują AI

Na przestrzeni ostatnich kilku lat zdążyliśmy przywyknąć do obiegowej opinii, że programowanie jest żyłą złota, a zapotrzebowanie w tej branży jest tak ogromne, że dobrze płatną pracę może znaleźć każdy, byleby miał najbardziej podstawowe umiejętności. Doprowadziło to do powstania całej armii pośredników, czyli firm szkoleniowych, których model biznesowy polegał na szybkim i masowym "produkowaniu" programistów. W dobie szukania specjalistów od automatyzacji i trenerów sztucznej inteligencji, na lodzie zostaną nie tylko szeregowi "stawiacze kodów", ale także firmy, które ich tego uczyły.

- Wierzę, że firmy składające oferty typu "szybko i masowo" nie kierowały się jakąś głębszą bądź złą intencją, ale popytem. Załatwiali kursy tego, czego ludzie chcieli się uczyć. Przedsiębiorstwa, które będą chciały przetrwać, będą musiały dostosować swoją ofertę do szerszego grona odbiorców, teraz kiedy z AI korzystać będą w stanie wszyscy- tłumaczy Sobiecki.

Powołując się na ludzi, których rekrutuje do swojego zespołu, jako główny motor napędowy młodych programistów Sobiecki wymienia pasję i otwartość na zmiany. Jednocześnie podkreśla, że rewolucja AI w branży IT, mimo dynamicznych zmian i całego zamieszania, nie wydarzy się z dnia na dzień.

- W temacie AI wszyscy jesteśmy nowi i uczymy się niemal od zera. To wymaga czasu, wysiłku i zasobów ludzkich, które wciąż są ograniczone, a cały proces będzie moim zdaniem długotrwały. Trzeba też pamiętać, że dopiero adaptacja u końcowych użytkowników, czyli zwykłych ludzi, którzy zdecydują się np. na wtyczkę w Chromie bądź aplikację na telefon obsługiwaną przez AI, będzie sygnałem dla przedsiębiorców. Dopiero na bazie tych danych podejmą tak poważne decyzje, jak np. trwała redukcja etatów - uspokaja ekspert.

REKLAMA

- Patrząc tak naprawdę praktycznie, to ktoś te kody najpierw będzie musiał napisać, aby nowe rozwiązania mogły być wykorzystane. Nie jesteśmy jeszcze w miejscu, gdzie AI zaimplementuje samą siebie - dodaje.

Pogłoski o śmierci programowania okazały się mocno przesadzone

Sobiecki jest zdania, że najwięcej wartości jest na skrzyżowaniu różnych dróg. Twierdzi, że jako narzędzie AI będzie mogło być wykorzystane przez wszystkich i do wszystkiego, niezależnie czy będzie to programowanie, budownictwo czy marketing. 

- Parafrazując słowa Huanga, moim zdaniem AI sprawi, że do jakiegoś stopnia każdy będzie mógł robić, co chce. Programowanie, tak jak i wiele innych dziedzin życia, będzie dostępnie nie tylko w formie informacji, ale także działania. Zamiast np. zatrudniać firmę do stworzenia całej kampanii czy stworzenia planu promocji np. małego sklepu, będziemy mogli samodzielnie to zorganizować. Mój optymizm związany z AI wynika ze wzmocnienia jednostki - twierdzi ekspert - Śledząc zjawiska w branży jestem raczej spokojny o przyszłość, ponieważ to paradoksalnie my, jako przedsiębiorcy, pracodawcy i użytkownicy, jesteśmy spowalniaczami w adopcji AI - prognozuje Sobiecki.

Mimo pozytywnego nastawienia, Sobiecki nie jest wolny od obaw, dlatego zamiast hurraoptymizmu bądź snucia wizji o zmierzchu IT, programista stawia na trzeźwy i chłodny osąd sprawy.

REKLAMA

- Bardzo bym nie chciał, abyśmy jako branża, ale i społeczeństwo, zachłysnęli się AI oraz przestali twardo stąpać po ziemi. Najbardziej chyba się obawiam, że ludzie przestaną się uczyć pewnych fundamentów w sztuce programowania i zamiast wykorzystywania AI, staniemy się od niej uzależnieni i bezradni - podsumowuje ekspert.

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

REKLAMA
Czy należy się obawiać szerokiego użycia sztucznej inteligencji?
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory