DWADZIEŚCIA LAT MINĘŁO
Trudno w to uwierzyć, ale wszystko zaczęło się jeszcze w ubiegłym... tysiącleciu. Był rok 1999, gdy na zrewitalizowanym przez nowego właściciela lotnisku Kętrzyn-Wilamowo zorganizowano Festyn Lotniczy Kętrzyn. Impreza o lokalnym jeszcze wówczas zasięgu, ale z ambicjami, wpisywała się w trend popularyzowania lotnictwa przez prywatne firmy czy fundacje. Z upływem lat pokazy zmieniały nazwę, rozszerzały swój zasięg – także i geograficzny, zawsze jednak pozostając wiernymi Krainie Tysiąca Jezior.
Dwie dekady sukcesu
Dopracowując formułę imprezy, organizatorzy odważyli się na śmiały krok, a mianowicie rozdzielili pokazy między dwa miejsca. Od 2010 r. na lotnisku w Kętrzynie można podziwiać uczestników imprezy na ziemi, ewentualnie podczas startów i lądowań. Loty natomiast odbywają się w żeglarskiej stolicy Mazur – Giżycku, nad wodami jeziora Niegocin. Formuła sprawdza się znakomicie. Giżycko daje publiczności sporą przestrzeń do podziwiania powietrznych akrobacji – molo i nadbrzeża ekomariny, plażę i zielone brzegi jeziora, a także miejsce dla wielu łódek, żaglówek, jachtów, stateczków i wszelkich innych „pływadeł”. Dlatego wszelkie szacunki dotyczące liczby widzów wydają się obarczone dużym marginesem błędu.
Skrzydła spryskane wodą
Organizatorzy znakomicie wykorzystali atut miejsca, które jak nigdzie w Polsce nadaje się do zaprezentowania mało znanej kategorii lotnictwa, czyli wodnosamolotów. Początki były skromne – ledwie jedna Cessna na pływakach i jedna motolotnia z pontonem. Później z roku na rok było już coraz lepiej. Na tafli Niegocina wodował nawet historyczny „powietrzny jacht odkrywców”, amfibia Sikorsky S-38. Niektórzy goście wracali wielokrotnie, zauroczeni nie tylko imprezą, ale także pięknem i gościnnością Mazur. Na jubileuszowe pokazy przybyło ni mniej, ni więcej tylko 7 wodnosamolotów na pływakach oraz 5 łodzi latających. Gwiazdą pokazów była oczywiście Catalina, a ściślej Canadian Vickers Canso-A z rejestracją G-PBYA, na co dzień stacjonująca w brytyjskim mateczniku samolotów zabytkowych na lotnisku w Duxford. Zarówno w sobotę, jak i w niedzielę nie tylko prezentowała się w locie, ale także wodowała i kotwiczyła na przybrzeżnych wodach jeziora. Historie pozostałych samolotów, choć bez frontowych kart, przenosiły widzów w świat alaskijskich bush pilotów, na norweskie pojezierza czy słoneczne brzegi Morza Śródziemnego. Najmłodszą w rodzinie była (obecna w dwóch egzemplarzach) dwumiejscowa jednosilnikowa amfibia FlyWhale Adventure iS Sport z Niemiec. Prototyp został oblatany w 2013 r., certyfikat w kategorii samolotów ultralekkich amfibia uzyskała w lipcu 2017 roku. Czy podbije serca spragnionych swobodnej lotniczej turystyki? Zobaczymy.
Małe i wielkie
Większość uczestników pokazów i gości zlotu preferuje jednak suche drogi startowe i stojanki. Przybyło ich do Kętrzyna wielu, ze wszystkich stron Polski – od Bielska-Białej po Trójmiasto, od ziemi lubuskiej po Lubelszczyznę. Nie brakowało też gości z zagranicy: Austrii, Francji, Litwy, Niemiec, Norwegii, Rosji, Szwajcarii, Szwecji, Ukrainy, Wielkiej Brytanii. Przed publicznością popisywali się piloci konstrukcji ultralekkich, niektórzy nie kryjąc, że reklamują macierzyste firmy. Nie brakowało samolotów historycznych: Biesa, Jaka-18, Pipera L-4 Grasshoppera, RWD-5R, a przede wszystkim duetu Harvardów, który jest prawdziwym przebojem tegorocznego sezonu pokazów w Polsce. Efektownymi figurami wyższego pilotażu zachwycał Maciej Pospieszyński za sterami Extry 330. Zespołowy pilotaż pokazała grupa Jaków-50/52 z Litwy, która ostatecznie przyjęła nazwę ANBO, od przedwojennej rodziny konstrukcji lotniczych z zakładów w Kownie. Wreszcie pod nieobecność zatrzymanych przez front burzowy biało-czerwonych Iskier barwy lotnictwa wojskowego godnie reprezentował C-130H Hercules z 33. Bazy Lotnictwa Transportowego w Powidzu. Nie zabrakło także wiropłatów. Duet wiatrakowców Tercel o intrygującej nazwie „57-my Team” to już starzy bywalcy mazurskich pokazów. W niskich manewrach nad wodą zaprezentowały się: firmowy EC-120, prywatne Schweizer 300 i ultralekki Dynali H-3 EasyFlyer Sport, zaś Lotnictwo Wojsk Lądowych pokazało Mi-24D z 49. Bazy Lotniczej w Pruszczu Gdańskim. Wspomniany już EC-120 służył też spadochroniarzom ze znanej grupy Sky Magic S3 WAT, która tradycyjnie rozpoczynała każdy dzień pokazów. Zebranej publiczności samoloty, wiropłaty i ich załogi prezentowali znani komentatorzy Tadeusz Sznuk i Witold Sokół.
Jubileusz godnie świętowany
Dwadzieścia lat corocznie organizowanych pokazów to rekord Polski i prawdziwy powód do dumy dla organizatorów. Dlatego nie mogło się obyć bez odrobiny celebry. Dzień przed imprezą na lotnisku w Kętrzynie-Wilamowie odsłonięto pomnik poświęcony stuleciu lotnictwa polskiego. Jednocześnie statuetką okolicznościową uhonorowano przedstawicieli różnych dziedzin lotniczych zawodów. Wydana też została publikacja podsumowująca minione dwudziestolecie i prezentująca bliżej wielu lotników i ich statki powietrzne. Choć nie do końca powiódł się plan zgromadzenia jak najszerszego grona uczestników poprzednich edycji pokazów, to jednak – parafrazując wieszcza – „było awiatorów wielu”. Dla nich zorganizowano tradycyjne spotkanie na pokładzie mazurskiego statku w sobotni wieczór, a w niedzielę przedstawiono ich mazurskiej publiczności podczas oficjalnego zakończenia pokazów w parku nad jeziorem. Organizatorom, z prezesem Aeroklubu Krainy Jezior Stanisławem Tołwińskim na czele, życzymy kolejnych dekad udanych pokazów, a przede wszystkim szerszego otwarcia Mazur dla lotniczej rekreacji.
Tekst i fot.: Miłosz Rusiecki