Czytając wywiad z prezesem TVP w tygodniku „Sieci”, trudno na koniec powstrzymać się przed jedną, niewesołą refleksją. Z wywiadu i wielu innych wypowiedzi Kurskiego wynika, że rządy Dobrej Zmiany utożsamia on z polską racją stanu, zaś normalną działalność opozycyjną niemalże z antypaństwową aktywnością wywrotową. Co budująca taki przekaz TVP powie swoim widzom, jeśli PiS przegra wybory?
Wśród licznych tradycji, jakie wykształciły rządy dobrej zmiany — obok rocznic i mięsiecznic smoleńskich, przepychanych kolanem ustaw i prezydenta Dudy na nartach – nie można pominąć dużych, na ogół okładkowych wywiadów Jacka Kurskiego dla tygodnika „Sieci”.
Na okładce Kurski w domowej scenerii trzyma na ręku małe dziecko. Na pierwszym planie groźnie patrzący w stronę czytelników kot. Wszystko to podpisane: „Kurski kontra kłamstwa”. W mediach społecznościowych okładka wzbudziła spore rozbawienie, często pojawiały się komentarze, że wygląda, jakby ktoś chciał zrobić sobie żart z Kurskiego i ze stylu okładek tygodnika Karnowskich.
Okładka nie jest jednak żartem, naprawdę zapowiada rozmowę Karnowskich z prezesem TVP. Można zrozumieć, czemu Jacek Kurski zdecydował się rozmawiać z Karnowskimi właśnie teraz. W ciągu ostatnich tygodni przeszedł przez kilku kryzysów medialnych: od artykułu „Gazety Wyborczej” o wykorzystywaniu własnej ochrony, zatrudnionej przez TVP, do prywatnych celów; przez sprawę covidowej izolacji; po kontrowersje wokół organizacji Sylwestra Marzeń w Zakopanem. Kurski, w swoim stylu, broniąc się przed tymi wszystkimi kryzysami, atakuje: dziennikarzy, konkurencyjne wobec TVP media, a nawet instytucje europejskie. Przede wszystkim jednak buduje narrację o TVP jako „bastionie narracji polskiej niepodległości”, bez którego wrogie siły wewnątrz i na zewnątrz kraju dokonałyby udanej „interwencji w celu obalenia władzy dobrej zmiany”.
Czy prezes TVP naprawdę musiał polecieć do Paryża?
W wywiadzie pojawia się też wątek izolacji covidowej prezesa TVP. Kurski próbuje tłumaczyć się, czemu chwilę po pozytywnym teście zdjęto mu izolację tak, że mógł polecieć na finał Eurowizji Junior do Paryża. Prezes TVP zarzuca mediom, że błędnie i kłamliwie zinterpretowały jego test z 13.12. jako początek choroby, tymczasem był to jej koniec. Objawy miały się bowiem pojawić już 27.11. Jacek Kurski poddał się wtedy izolacji domowej, ale ponieważ objawy były lekkie, nie zrobił testu w punkcie wymazu, bo „nie chciał zawracać głowy szpitalom, które muszą się zajmować poważniejszymi przypadkami”. Testy kasetowe, które prezes TVP robił w domu, miały dać wynik negatywny. Podobnie jak wynik z 12.12.
Gdy jednak 13.12. Kurski zrobił test PCR dał on wynik pozytywny. Jak mówi: „Analizując swoje kontakty i samopoczucie, uznałem jednak, że nie mogłem złapać covidu, przebywając wraz z żoną i córką tak długo w domu w izolacji, a co najwyżej musiałem lekko przejść covid, który wziąłem za przeziębienie”. Stąd następny test z 14.12., który dał co prawda wynik pozytywny, ale jak twierdzi prezes TVP: „nie było to badanie rutynowe, gdyż wykonując je, skupiono się na określeniu, czy i w którym cyklu badania wykryte zostaną fragmenty RNA wirusa. Wynik potwierdził, że niepatogenne (niezaraźliwe) fragmenty wirusa SARS-CoV-2 pojawiły się dopiero w przedziale 30.–35. cyklu, co potwierdziło, że badany, czyli ja, nie jest chorym, ale już ozdrowieńcem”.
Ten argument pojawiał się już wcześniej. Są z nim dwa problemy. Po pierwsze, jak mówił pod koniec grudnia „Gazecie Wyborczej” członek Rady Medycznej przy premierze, profesor Robert Flisak: „Nigdy nie ustala się fazy zakażenia w oparciu o liczbę cykli”. Pojawia się też pytanie, czy na podstawie takiego badania Sanepid mógł zwolnić Kurskiego z izolacji. Wypowiadający się anonimowo w „Wyborczej” pracownik Sanepidu, mówił, że to niemożliwe, a warszawski sanepid złamał procedury.
Tłumaczenie Kurskiego nie przekona więc raczej szerszej opinii publicznej. Tym bardziej że słuchając prezesa TVP nie sposób nie zadać pytania, które pomijają bracia Karnowscy: czy obecność Jacka Kurskiego w Paryżu naprawdę była niezbędna? Czy dla stuprocentowego bezpieczeństwa nie należało zostać w domu? Wszyscy przecież ponosimy wyrzeczenia w związku z epidemią, osoby publiczne na eksponowanych stanowiskach powinny w tej kwestii świecić przykładem.
James Bond dobrej zmiany
Gdyby argumenty medyczne kogoś nie przekonały, Jacek Kurski ma też polityczne. TVP jest jego zdaniem przedmiotem „hejtu”, który „osiągnął poziom szaleństwa”. Co jest przyczyną hejtu? To, że to TVP jest ostoją nie tylko „narracji polskiej niepodległości”, ale niemalże samej naszej niepodległości, a przynajmniej rządów gwarantującego go stronnictwa – Dobrej Zmiany. Jak mówi Kurski: „Gdyby nie było TVP, wiele […] niedobrych dla Polski planów, zamachów i puczów by się udało”. Szkoda, że bracia Karnowscy nie dopytują jakie to konkretnie wrogie Polsce zamachy, plany i pucze udaremniło TVP? Bo jeśli da się wskazać konkretne przykłady, to byłby to ewenement w historii telewizji. Niejedna telewizja nadaje filmy o Jamesie Bondzie, Jacku Bauerze i innych ratujących świat herosach, żadna – poza, jeśli wierzyć Kurskiemu, TVP – sama nie ratuje porządku konstytucyjnego i bezpieczeństwa państwa przed wrogimi atakami z wewnątrz i zewnątrz. Jeśli Jacek Kurski dysponując tylko Danutą Holecką, Sameulem Pereirą, Miłoszem Kleczkiem i analizami Piotra Semki – przy wszystkich ich talentach raczej nie przeszkolonych w walce kontrwywiadowczej – powstrzymał pucz czy zamach na istotne organy państwa, to być może powinien objąć MON, lub nadzór nad służbami specjalnymi – dysponując takimi narzędziami, przysłużyłby się Polsce lepiej niż organizując kolejne Sylwestry Marzeń.
Tym bardziej że zagrożeń, jak można sądzić z wywiadu, nie brakuje. „Na naszych oczach konkretyzuje się plan odzyskania władzy tajemniczo zapowiedziany przez Donalda Tuska po powrocie do Polski. Skoordynowana akcja ze Wschodu i Zachodu: obłęd klimatyczny wywołujący szaleńczy wzrost cen energii – prądu i gazu, bezprawne wstrzymanie funduszy europejskich w połączeniu ze zmęczeniem dwuletnią pandemią, inflacją, zużywaniem się władzy – ma wywołać kryzys, niepewność i bunt społeczny, który zmiecie dobrą zmianę” – przekonuje Kurski. Dodaje też „bez obezwładnienia TVP i przetrącenia jej kręgosłupa ten plan się nie uda, i oni o tym wiedzą. Stąd też nieustanne ataki na mnie”.
Jarosław, śmielej!
Nie wiem, czy Jacek Kurski sam wierzy w to, że tylko jego obecność na Woronicza ratuje Polskę przed złowieszczym planem Tuska i ofensywą ze wschodu i zachodu. Wiemy, do kogo kieruje podobne rozważania. Do jedynego widza i czytelnika, od którego zależy jego kariera – Jarosława Kaczyńskiego. Kurski po raz kolejny przypomina prezesowi PiS: jestem niezbędny dobrej zmianie, bez mojego medialnego wsparcia cały projekt się zawali. Nie można wykluczyć, że ma rację. TVP skutecznie zbudowało alternatywną rzeczywistość dla kilku milionów wyborców PiS. Jednocześnie można mieć bardzo poważne wątpliwości, czy to właśnie powinna być misja telewizji publicznej.
Co jednak ciekawe, Kurski nie tylko opowiada bajki o wewnętrznych i zewnętrznych zagrożeniach, skrojone pod gust kochającego teorie spiskowe prezesa Kaczyńskiego, ale też mobilizuje swój obóz polityczny do większego radykalizmu. Przede wszystkim w odniesieniu do rynku mediów w Polsce. „Suweren próbował wprowadzić rok temu 5–10-proc. podatek od reklam w mediach i zderzył się z medialną histerią oraz własnym imposybilizmem” – mówi Kurski. Tymczasem, zamiast wprowadzać taki podatek, wystarczyłoby złamać monopol na telemetrię „obcej firmy, bez żadnej kontroli jakiejkolwiek instytucji państwa polskiego”, która decyduje o podziale wartego wiele miliardów rynku reklamy telewizyjnej. Gdyby ten monopol efektywnie złamać, obiektywne pomiary właściwie oszacowałyby udział TVP w rynku, redukując przychody komercyjnych stacji. Kurski sugeruje też, że państwo powinno bardziej asertywnie pilnować tego, by operujące w Polsce sieci kablowe i platformy cyfrowe dostarczały widzom dostęp do programów – w tym regionalnych – TVP. Te wszystkie żądania wydają się pokazywać, że mimo kryzysów z ostatnich tygodni Kurski czuje, że ma dość silną pozycję w swoim politycznym obozie.
Czytając wywiad z prezesem TVP trudno na koniec powstrzymać się przed jedną, niewesołą refleksją. Z wywiadu i wielu innych wypowiedzi Kurskiego wynika, że rządy Dobrej Zmiany utożsamia on z polską racją stanu, zaś normalną działalność opozycyjną niemalże z antypaństwową aktywnością wywrotową. Co budująca taki przekaz TVP powie swoim widzom, jeśli PiS przegra wybory? Czy rzetelnie przekaże informację, że jak w każdej demokracji, w Polsce właśnie zmienia się władza? Czy będzie jak po ostatnich wyborach w Stanach? Gdy TVP dłużej niż konserwatywna stacja Fox News odmawiała uznania zwycięstwa Bidena i przekonywała, że Trump wciąż walczy. W przeciwieństwie do tego, co TVP mówiło o amerykańskich wyborach, podobny przekaz o polskich może mieć realne, potencjalnie bardzo niebezpieczne konsekwencje dla Polski.
Czytaj też: Kaczyński wybaczył mu nawet zdradę. Dlaczego prezes tak bardzo lubi Jacka Kurskiego?