W poniedziałek prace rozpoczęła senacka komisja ds. inwigilacji Pegasusem. Wystąpili przed nią John Scott-Railton i dr Bill Marczak z The Citizen Lab na Uniwersytecie w Toronto - to właśnie ci eksperci stwierdzili wcześniej używanie systemu Pegasus wobec senatora KO Krzysztofa Brejzy, mec. Romana Giertycha i prok. Ewy Wrzosek.
Komisja zaplanowała także wysłuchanie prof. Jerzego Kosińskiego z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni - Dyrektora Morskiego Centrum Cyberbezpieczeństwa. Jednak dwie godziny przed rozpoczęciem posiedzenia ekspert miał poinformować, że rezygnuje z wystąpienia przed komisją z powodu rozmów z przełożonymi, którzy mieli mu to odradzać. - Ten incydent jest przejawem strachu przed wyjaśnieniami, które mają fundamentalne znaczenie dla oceny stanu praworządności i mamy nadzieję, że nieformalne wpływ na wszystkich naszych świadków nie będzie miał więcej miejsca - komentował na posiedzeniu komisji senator Sławomir Rybicki.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl
Jerzy Kosiński jest profesorem nadzwyczajnym Zakładu Systemów Bezpieczeństwa gdyńskiej Akademii Marynarki Wojennej, która nadzorowana jest przez Ministerstwo Obrony Narodowej. Do 2018 pełnił służbę w policji, gdzie zajmował się cyberprzestępczością, dowodami cyfrowymi, białym wywiadem internetowym i naruszeniami własności intelektualnej w internecie. Organizował również konferencje na ten temat, a także ma na swoim koncie wiele publikacji i wystąpień. Prowadził też szkolenia z zakresu cyberprzestępczości dla służb innych krajów, m.in. Armenii, Chin i Mołdawii.
"Gazeta Wyborcza" dowiedziała się, że w poniedziałek prof. Jerzy Kosiński wziął wolne w pracy i był już w drodze na posiedzenie komisji senackiej. Według nieoficjalnych informacji miał wówczas odebrać kilka telefonów. - Dostał kilka telefonów z ultimatum, że jak weźmie udział w komisji, to wyleci z uczelni, a razem z nim rektor - powiedział informator "Wyborczej". - To świetny fachowiec, ale nieco naiwny i pozbawiony zmysłu politycznego. Nie przewidział, że jego zwierzchnicy w MON zrobią wszystko, aby nie dopuścić go do tej komisji - dodaje źródło "GW".
Podobne informacje w rozmowie z Onetem przekazał poseł PPS Andrzej Rozenek, który stwierdził, że ekspert miał zrezygnować z przyjazdu na komisję po telefonie do Akademii Marynarki Wojennej. Parlamentarzysta dodał, że "domyśla się, że dzwonił ktoś z resortu z Warszawy". - Moim zdaniem komisja powinna tę sprawę też wyjaśnić, kto uniemożliwia ekspertom uczestniczenie w pracach senackiej komisji. To nie jest jakaś przypadkowa komisja - dodał Rozenek.