Kup subskrypcję
Zaloguj się

Inflacja uderza w najbiedniejszych. Ekonomista o dodatku osłonowym: mizerne wsparcie

Inflacja rośnie w szybkim tempie, a działania rządu tylko nieznacznie ją hamują. Ceny uderzają wszystkich po kieszeni. Najbardziej – najbiedniejszych.

Inflacja najmocniej dotyka osoby wydające największą część swoich zarobków na konsumpcję, a zatem osoby o najniższych dochodach.
Inflacja najmocniej dotyka osoby wydające największą część swoich zarobków na konsumpcję, a zatem osoby o najniższych dochodach. | Foto: Bartlomiej Magierowski / East News

Z danych GUS wynika, że inflacja w grudniu wynosiła 8,6 proc. Polski Instytut Ekonomiczny szacuje, że średnio w tym roku wynosić będzie 7,3 proc. Wysoki wzrost cen będzie dotyczyć zarówno żywności, rachunków za prąd i ciepło, jak i usług.

– Z jednej strony inflację obniżą Tarcza Antyinflacyjna oraz podwyżki stóp procentowych NBP, z drugiej strony widzimy niepokojący trend "rozlewania się" inflacji. Ceny ponad połowy dóbr i usług w koszyku konsumpcyjnym rosną w tempie przekraczającym 3,5 proc., czyli powyżej pasma dopuszczalnych wahań dla celu inflacyjnego. Głównym wyzwaniem polityki gospodarczej będzie zatem wyhamowanie inflacji i towarzyszących jej zjawisk bez szkód dla dynamiki aktywności gospodarczej – mówi Business Insider Polska Jakub Sawulski, kierownik zespołu makroekonomii w Polskim Instytucie Ekonomicznym.

Łapiemy się za kieszenie

W grudniu ubiegłego roku Badanie i Raport Koszyk Zakupowy przeprowadzone przez ASM Sales Force Agency wykazało średnią cenę koszyka na poziomie 227,56 zł. To wzrost na poziomie 3,80 zł, czyli o 1,7 proc. w porównaniu do listopada 2021 r. Po raz kolejny podrożała margaryna (7 proc.), kawa (9 proc.), nabiał (4-9 proc.). Więcej trzeba też było zapłacić za niektóre napoje gazowane (4 proc.) oraz przekąski (10 proc.). Drożyznę widać też po rachunkach za prąd i gaz. Wszyscy łapiemy się za kieszenie.

– Z jednej strony można powiedzieć, że inflacja dotyka w takim samym stopniu wszystkich, niezależnie od poziomu zamożności. Każdy bowiem w warunkach inflacji za te same pieniądze może kupić z biegiem czasu coraz mniej. Problem jednak polega na tym, że inflacja jest inaczej odczuwalna przy różnym poziomie dochodów – zauważa dr hab. Marcin Kalinowski, prof. WSB, ekonomista z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku.

Dla jednych osób wysoka inflacja to wybór tańszych leków, żywności i ubrań, a dla innych to rzadsza wymiana samochodu na nowy, rzadsze wyjazdy na wakacje lub zakup mniejszej nieruchomości na wynajem. – Dla jeszcze innych wreszcie to decyzja o niezatrudnianiu dodatkowego pracownika, wstrzymaniu inwestycji lub likwidacji firmy. W naturalny sposób zatem inflacja najmocniej dotyka osoby wydające największą część swoich zarobków na konsumpcję, a zatem osoby o najniższych dochodach – mówi ekonomista.

Mizerne wsparcie

Aby złagodzić skutki szalejącej inflacji, rząd wprowadza tarcze. Ubiegać można się m.in. o dodatek osłonowy. – Rząd dokonuje prób pomocy i rekompensaty strat wywołanych wysoką inflacją. I to bardzo dobrze, bo w kryzysowych sytuacjach każda pomoc jest potrzebna. Należy się jednak zastanowić, czy środki na pomoc są rzeczywistym wsparciem, czy tylko mają stanowić wrażenie tego wsparcia. Ponadto należy się zastanowić, czy środki te wydatkowane są w sposób efektywny i czy proponowane wsparcie nie będzie jedynie krótkoterminowym zabiegiem zamiast długoterminowego rozwiązania problemów – zauważa dr hab. Marcin Kalinowski.

O dodatku osłonowym mówi, że to "mizerne wsparcie". – Biorąc pod uwagę, że wartość miesięcznych wydatków konsumpcyjnych w przeliczeniu na osobę w Polsce sięga 1,2 tys. zł., to inflacja na poziomie ok. 9 proc. stanowi miesięczną stratę dla jednej osoby ponad 100 zł. W tej sytuacji wprowadzony przez rząd dodatek osłonowy dla najuboższych wygląda mizernie. W przypadku rodzin pomoc ta to jedynie 14 do 20 zł na osobę miesięcznie. W przypadku gospodarstw jednoosobowych pomoc ta sięga co prawda 40 zł, ale pod warunkiem, że osoba taka używa do ogrzewania pieca na paliwo stałe np. węgiel. Ten ostatni warunek wydaje się absurdalny i budzić może niemałe kontrowersje wobec polityki klimatycznej. Ponadto powyższy dodatek otrzymać można po złożeniu odpowiedniego wniosku, a nie automatycznie. To z jednej strony dodatkowe utrudnienie mogące zniechęcać do ubiegania się o pomoc, a z drugiej strony dodatkowe koszty związane z obsługą i rozpatrywaniem tych wniosków – twierdzi ekonomista z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku.

Ekspert zauważa, że myśląc o trwałym obniżaniu inflacji, należałoby w większym stopniu wspierać również przedsiębiorców, którzy wysokie koszty prowadzenia działalności przenoszą na wzrost cen sprzedawanych towarów i usług. Rząd, zapominając o wsparciu przedsiębiorców w walce z inflacją, „nie gasi pożaru płonącego domu, a jedynie dostarcza środki przeciw oparzeniom okolicznym mieszkańcom”.

Prawie 2 mln Polaków żyje na skraju ubóstwa

W 2020 r. stopa ubóstwa skrajnego wyniosła w Polsce 5,2 proc. To o 1 pkt proc. więcej niż w 2019 r. To oznacza, że skrajnie ubogich było 1,9 mln osób. Ich przeciętny budżet miesięczny na wydatki nie przekracza 640 zł w jednoosobowym gospodarstwie domowym i 1727 zł w przypadku rodziny czteroosobowej. W 2020 r. najbardziej narażonymi na ubóstwo były gospodarstwa domowe utrzymujące się z tzw. niezarobkowych źródeł innych niż emerytury i renty oraz gospodarstwa domowe rolników. W 2020 r. ubóstwem skrajnym w tych obu grupach dotkniętych było prawie 14 proc. osób.

Choć inflacja szaleje od dłuższego czasu, Ośrodki Pomocy Społecznej nie odnotowują na razie fali wniosków. – Od początku 2022 r. obowiązują nowe kryteria ustawowe, uprawniające do skorzystania z pomocy finansowej OPS, stąd jest odrobinę więcej zgłoszeń – rodziny o wyższym dochodzie już mogą się o taką pomoc starać. Nie ma jednak znaczącego wzrostu liczby klientów. Nasz MOPS jest w tej chwili oblegany przez klientów ze względu na składane wnioski o dodatek osłonowy. Nasi klienci częściej niż w innych latach zgłaszają potrzeby wsparcia finansowego w opłatach mieszkaniowych. Nieznacznie więcej klientów zwraca się o pomoc w okresie zimowym, gdy nie ma prac dorywczych sezonowych np. w budownictwie. Tak naprawdę zmiany mogą być widoczne za pół roku, może rok, ale teraz raczej nie ma dużych różnic – mówi Iwona Szkopek z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Płocku.

Podobne głosy pojawiają się w innych ośrodkach pomocy społecznej. – Z uwagi na znaczne zmiany, m.in. reformę podatkową, wprowadzenie dodatku osłonowego, trudno przewidzieć, czy wzrośnie liczba osób wymagających pomocy. Przewidywania dotyczące inflacji oraz wzrostu cen również są niepewne. W związku z powyższym wyciągnięcie jakichkolwiek wiążących wniosków – w tym momencie – jest niemożliwe – mówi Magdalena Gamża z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wodzisławiu Śląskim.

W Łodzi, na razie, obserwowana jest sytuacja odwrotna – już od kilku lat systematycznie zmniejsza się liczba osób korzystających z różnych, dostępnych form udzielanego wsparcia i pomocy. W ubiegłym, 2021 r. z pomocy łódzkiego MOPS korzystało w sumie 14 tys. 335 rodzin, a w całym 2020 r. wsparcie ze strony MOPS w Łodzi zostało udzielone 15 tys. 868 rodzinom.

– Możemy jedynie przypuszczać na podstawie własnych obserwacji, że zmniejszająca się systematycznie liczba osób korzystających z pomocy społecznej w Łodzi to efekt m.in. stosunkowo niskiej i ciągle zmniejszającej się stopy bezrobocia w mieście. To niewątpliwie powód do radości także z naszej strony, ponieważ aktywizacja zawodowa jest często efektem pracy socjalnej, jaką na co dzień wykonują pracownicy łódzkiego MOPS wspólnie z osobami korzystającymi z naszego wsparcia – mówi Iwona Jędrzejczyk-Kaźmierczak, rzecznik prasowy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.

To, jak wpłynie inflacja na portfele Polaków, okaże się w ciągu roku. Na granicy niedostatku żyje w naszym kraju ponad 15 mln osób. Niewykluczone, że rosnące koszty mogą sprawić, że zostaną strąceni w skrajne ubóstwo.