Państwo Biskupscy chcieli kupić nowe mieszkanie w Legnicy. Podpisali wstępną umowę z deweloperem, przelali na jego rachunek 460 tys. zł. Mieszkania jednak do dziś nie otrzymali. Deweloper się tłumaczy.
- Pan Tomasz Biskupski był zdecydowany na zakup mieszkania od dewelopera Soltra
- Dwa lata temu zdecydował się podpisać umowę wstępną i zapłacił 3,5 tys. zł za metr kw.
- Do podpisania ostatecznej umowy jednak nie doszło – pan Tomasz stwierdził, że mieszkanie ma wady. Chciał poprawek lub ekwiwalentu pieniężnego
- Deweloper uznał to za "eskalację" żądań. I wystawił mieszkanie na sprzedaż – za zdecydowanie większe pieniądze
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
– Chciałem mieć mieszkanie, miałem na nie odłożone pieniądze. Teraz nie mam ani mieszkania, ani pieniędzy – rozkłada ręce Tomasz Biskupski. Czy odzyska jedno albo drugie? Na razie walka z deweloperem sporo go kosztuje. – Na prawników wydałem już 35 tys. zł – opowiada Business Insiderowi.
Pan Tomasz ma na razie gdzie mieszkać. Jednak jego obecne mieszkanie jest na trzecim piętrze w bloku bez windy. Ma jednak od lat poważne problemy z płucami, więc wspinanie się po schodach jest dla niego olbrzymim problemem. Stąd zresztą decyzja o przeprowadzce.
Wydał niemal pół miliona, ale mieszkania nie ma
Zaczęło się od podpisanej umowy wstępnej w 2020 r. Dziś cena 3,5 tys. zł za metr wydaje się niewygórowana. Jednak dwa lata temu była to standardowa stawka w Legnicy. Rok później miało dojść do kolejnej umowy między deweloperem a rodziną – już przenoszącej własność nieruchomości.
Jednak pan Biskupski stwierdził, że jego zdaniem lokal ma liczne wady. – Krzywe, popękane i przemoknięte ściany, hałas od wentylatorów przekraczający o 80 proc. dopuszczalne normy, brak kątów – wylicza. Pan Tomasz jest rzeczoznawcą budowlanym. Przyznaje, że nieprawidłowości potrafi wyłapać szybko. Jednak pokazuje nam również dokumenty z oględzin biegłego sądowego. Te potwierdzają – wady były.
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Do podpisania umowy nie dochodzi. – Umowa sprzedaży lokalu, którą mi przedstawiono, zawierała nieprawdziwą treść. A mianowicie taką, że nie mam żadnych uwag co do stanu technicznego mieszkania – podkreśla Biskupski.
W końcu deweloper miał zapytać Tomasza Biskupskiego, na ile wycenia wady. Staje na 8 tys. zł, choć Biskupski żąda, aby deweloper zrobił coś z hałasem w mieszkaniu. – Deweloper proponował 600 zł, na co oczywiście przystać nie mogłem – opowiada Biskupski. Potem deweloper miał zapytać, jaka byłaby dla niego zadowalająca kwota za "odstąpienie od wszystkich roszczeń". Tu pan Biskupski odpowiedział, że 50 tys. zł.
Klient próbuje się spotkać po raz kolejny z deweloperem. – Przedstawiciel Soltry nie przychodzi na spotkanie – opowiada. Biskupski kieruje więc sprawę do sądu. Potem widzi, że mieszkanie, za które zapłacił, trafia do oferty w serwisie z ogłoszeniami.
– Za samo mieszkanie zapłaciłem 390 tys. zł, ok. 70 tys. kosztowało mnie miejsce parkingowe. Tymczasem w serwisie z ogłoszeniami samo mieszkanie zostało wystawione za 530 tys. zł. Choć oczywiście skok cen mnie nie dziwi. Widzę, co się dzieje na rynku nieruchomości – opowiada Biskupski.
Soltra odpowiada: eskalacja żądań
Jak wygląda wersja wydarzeń według dewelopera?
– Państwo Biskupscy nie nabyli mieszkania. Podpisali natomiast umowę deweloperską. Umowa przenosząca własność mieszkania nie została podpisana przez strony z przyczyn, za które odpowiadają wyłącznie państwo Biskupscy – słyszymy od Patryka Kaczkowskiego, prezesa firmy. Deweloper dodaje, że "jest to jedyny przypadek niepodpisania umowy przenoszącej własność nieruchomości w historii całej grupy".
Soltra mówi też o "eskalacji żądań" małżeństwa.
– Deweloper proponował państwu Biskupskim także zapłatę odpowiedniej kwoty tytułem rekompensaty za zgłoszone usterki (dodajmy, nieistotne). Do zawarcia ugody jednak nie doszło, gdyż pan Tomasz Biskupski zażądał niebagatelnej kwoty od dewelopera – mówi prezes Kaczkowski. Deweloper zapewnia też, że sam również skierował sprawę do sądu (Biskupski odpowiada, że żadnego pozwu nie dostał).
Co się stało z samą nieruchomością? – Została sprzedana. Deweloper Soltra 1 sprzedał ją samemu sobie, czyli do spółki zależnej pod nazwą Soltra 5. Prezesem zarządu, w obu spółkach, jest Patryk Kaczkowski. Stało się to niedługo po tym, jak skierowałem sprawę do sądu – opowiada Biskupski.
Zobacz także: Niemal połowa Polaków woli wziąć kredyt niż płacić za wynajem. To nas różni od Zachodu
Soltra stoi z kolei na stanowisku, że Biskupski po prostu "odstąpił od umowy deweloperskiej". Deweloper jednak nie odpowiedział wprost na nasze pytanie, czy nieruchomość ponownie trafiła na sprzedaż.
Co się stało z 460 tys. zł?
– Z uwagi na brak wskazania przez państwa Biskupskich właściwego konta na dokonanie zwrotu, deweloper ustanowił w tym celu depozyt notarialny, informując o tym państwa Biskupskich i ponosząc z tego tytułu wymierne koszty – informuje deweloper.
– Dostałem informację, że są w depozycie u konkretnego notariusza i on mi je wypłaci, jeśli podpiszę odpowiednie korekty – mówi natomiast Biskupski. Jednak zwrot pieniędzy mniej go interesuje niż mieszkanie. Z prostego powodu.
– Mieszkanie razem z miejscem parkingowym jest w tym momencie warte dwa razy tyle, co w momencie przelania pieniędzy – wyjaśnia. I oskarża dewelopera. – On chce zwrócić pieniądze i sprzedać mieszkanie komuś innemu za dużo więcej – mówi.
Co jeśli tak się stanie? – Wtedy moja trudna sytuacja stanie się jeszcze bardziej skomplikowana, a odzyskanie mieszkania lub pieniędzy jeszcze bardziej się oddali – mówi.
Co odpowiada na zarzuty dewelopera? – Niby jaki bym miał motyw, żeby odstąpić od umowy? Że chciałem stracić pół miliona? – pyta.
Zobacz także: Polski Ład nie przyniesie rewolucji na rynku kredytów mieszkaniowych