W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. 500 plus nie działa?

W 2020 roku urodziło się w Polsce ok. 355 tys. dzieci, najmniej od 2003 roku. Współczynnik dzietności był nieco niższy niż w 2019 roku i wynosił 1,41. Polsce daleko jeszcze do poziomu 2,1, który gwarantuje zastępowalność pokoleń.

- Zachęty finansowe mają ograniczoną skuteczność dla poprawy sytuacji demograficznej. Potrzebna jest większa równowaga w podziale odpowiedzialności za dostarczanie środków na utrzymanie rodziny i wspólne wypełnianie obowiązków opiekuńczych przez rodziców - mówi prof. dr hab. Irena Kotowska, ekspert ds. demografii i polityki ludnościowej ze Szkoły Głównej Handlowej. Rząd przedstawił w ubiegłym tygodniu Strategię Demograficzną 2040, która ma pomóc Polsce wyjść z pułapki niskiej dzietności.

- Na odwrócenie negatywnych tendencji demograficznych nie ma czasu. To, co się dzieje z liczbą ludności, a przede wszystkim ze zmianami struktury wieku, jest nieodwracalne w perspektywie kolejnych 30-50 lat. Teraz możemy jedynie zmniejszać negatywny wymiar tych zmian. Do tego negatywnego wymiaru zaliczam przede wszystkim to, że będzie się rodzić coraz mniej dzieci, więc możemy próbować zachęcić Polki i Polaków do posiadania większej liczby dzieci i wtedy ten spadek będzie trochę mniejszy - wyjaśnia w rozmowie z agencją Newseria Biznes prof. dr hab. Irena Kotowska, współautorka raportu WEI.

Reklama

Zachętą do posiadania dzieci miał być wprowadzony w 2016 roku program Rodzina 500 Plus, który najpierw zakładał wypłatę 500 zł miesięcznie na drugie i kolejne dziecko, a następnie został rozszerzony również na pierwsze dziecko. Mimo to na razie nie widać poprawy dzietności w skali kraju - wynika z raportu Warsaw Enterprise Institute "Demografia" ("Zeszyty Gospodarcze" 1/2021).

- Zachęty finansowe mają ograniczoną skuteczność w przekonywaniu do posiadania tylu dzieci, ile chcieliby mieć Polacy. One pomagają, ale doświadczenia innych krajów pokazują, że największe znaczenie mają dobrej jakości usługi edukacyjno-opiekuńcze, czyli żłobki, przedszkola, ale i dobrze zorganizowana szkoła - mówi ekspertka ds. demografii i polityki ludnościowej z warszawskiej SGH.

Widać to m.in. na przykładzie niektórych miast, w których - mimo braku poprawy sytuacji w skali kraju - wskaźnik dzietności, wskazujący, ile dzieci przeciętnie rodzi kobieta w wieku rozrodczym, systematycznie rośnie. Jeszcze w 2013 roku w dużych miastach wynosił on zaledwie 1,15 (przy wartości 1,26 dla kraju), zaś w 2019 roku osiągnął wartość 1,45 (przy 1,42 dla całej Polski). 

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

W takich miastach jak Gdańsk, Kraków, Koszalin, Poznań, Opole, Ruda Śląska, Warszawa i Wrocław ten współczynnik przekroczył wartość 1,5. Autorzy opracowania podkreślają, że przyczyną może być m.in. lepszy dostęp do żłobków i przedszkoli. Innym czynnikiem może być to, że często oboje rodziców pracuje i zarabia, co pozwala zagwarantować odpowiedni status materialny rodziny, a wtedy łatwiej podjąć decyzję o kolejnym dziecku.

- To jest bardzo ważne, aby rodzice mogli korzystać z elastycznego czasu pracy i urlopów dla matek i ojców, które można wykorzystywać nie tylko w czasie, gdy dziecko ma poniżej trzech lat, ale także później. Warunki zatrudnienia powinny umożliwić rodzicom okresowe wycofanie się z pracy w zależności od potrzeb rodzinnych ­- postuluje prof. dr hab. Irena Kotowska.

Poprawa dzietności w Polsce zależy przede wszystkim od decyzji o dziecku podejmowanej przez kobiety z wykształceniem wyższym lub średnim. Przy czym dotyczy to zarówno pierwszego, jak i drugiego dziecka. Dla tej grupy kobiet szczególnie ważna jest możliwość łączenia pracy zawodowej z obowiązkami rodzinnymi. Wyniki badań wskazują, że zatrudnienie kobiet jest warunkiem, a nie barierą dla posiadania dzieci. 

Równie istotne jest większe zaangażowanie się ojców w zobowiązania rodzinne. Zdaniem ekspertki do tego potrzebna jest zmiana kulturowych ról kobiet i mężczyzn, czyli większa równowaga w podziale odpowiedzialności za dostarczanie środków utrzymania rodzinie i wypełnianie obowiązków opiekuńczych.

- W warunkach niepewności na rynku pracy spowodowanej różnymi czynnikami, zarówno niestabilnością zatrudnienia, jak i kwestiami ekonomicznymi, obarczanie mężczyzny odpowiedzialnością za byt materialny rodziny jest po prostu nie fair. Jeżeli chcemy dywersyfikować ryzyko na poziomie rodziny, to oboje rodzice powinni zarabiać i także oboje powinni inwestować swój czas w zajmowanie się dziećmi - zauważa prof. dr hab. Irena Kotowska. - Wycofanie kobiet z rynku pracy czy ograniczanie ich możliwości zawodowych będzie miało także konsekwencje ekonomiczne.

Niekorzystne tendencje demograficzne wpływają na rynek pracy i zwiększają problem niedoborów na nim. Kobiety są jedną z grup społecznych, których potencjał nie jest na rynku pracy w pełni wykorzystywany.

- Również osoby w wieku 55-70 lat powinny dłużej pozostawać na rynku pracy. Powinniśmy się otworzyć na osoby z zagranicy, które chcą przyjeżdżać do Polski i pracować, czyli na migrację zarobkową. Część z tych migrantów być może zostanie u nas, tak jak Polacy, wyjeżdżając za pracą, zostają w innych krajach - wymienia współautorka raportu na temat demografii. 

- Rozmawiajmy o tym, jak wykorzystać potencjał coraz liczniejszej grupy osób starszych, część z nich wymaga bezpośredniej pomocy, ale część z nich może pomagać innym i jeszcze funkcjonować na rynku pracy. To jest nasz zasób i kapitał. Rozmawiajmy o stanie zdrowia, systemie usług zdrowotnych, usługach edukacyjnych. To jest to, co pozwala nam się zmierzyć z wyzwaniami demograficznymi.

Pozytywne trendy dotyczące współczynnika dzietności w dużych miastach - zdaniem autorów raportu WEI - mogą wynikać również z tego, że lepszy jest tam dostęp do usług zdrowotnych, których znaczenie dla zdrowia reprodukcyjnego wzrasta nie tylko ze względu na coraz późniejsze rodzenie dzieci.

- Sytuacja zdrowotna młodych pokoleń Polaków ma ogromne znaczenie. Coraz więcej młodych par potrzebuje leczenia niepłodności, i to zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Wsparcie prokreacji ma znaczenie dla dzietności. Jeżeli chcemy odpowiedzialnie podejść do potrzeb rodziców czy przyszłych rodziców, to musimy wprowadzić dostęp do publicznych usług leczenia niepłodności i wspierania prokreacji - postuluje prof. dr hab. Irena Kotowska.

Według szacunków na niepłodność cierpi blisko 1,5 mln par w Polsce, co stanowi ok. 15-20 proc. par w wieku rozrodczym. Tylko co piąta z nich zwraca się po pomoc medyczną. W krajach Europy Zachodniej z technik wspomaganego rozrodu korzysta połowa par dotkniętych problemem niepłodności.

17 czerwca rząd przedstawił projekt Strategii Demograficznej 2040, która z założenia ma pomóc Polsce uniknąć pułapki niskiej dzietności i zbliżyć się do poziomu zastępowalności pokoleń. Jak wynika z badań zleconych przez resort rodziny, Polacy chcą mieć dzieci, a wiele par posiada ich mniej, niż by chciało. 

W toku prac nad dokumentem zidentyfikowano 10 obszarów, które utrudniają decyzję o dużej rodzinie. W związku z tym rząd zaproponował 12 kierunków interwencji w ramach trzech celów szczegółowych, które dotyczą m.in. wzmacniania instytucji rodziny (również pod kątem zabezpieczenia finansowego i mieszkaniowego) czy znoszenia barier dla rodziców chcących mieć dzieci. Ten drugi cel obejmuje m.in. rozwój rynku pracy przyjaznego rodzinie, rozwój form opieki nad dziećmi, instytucji edukacyjnych czy infrastruktury dla rodziców, a także rozwój opieki zdrowotnej. 

Rząd proponuje m.in. gwarancję elastycznej pracy dla kobiet w ciąży oraz rodziców dzieci do czterech lat (praca zdalna, praca hybrydowa lub elastyczny czas pracy, elastyczne formy zatrudnienia, zmniejszony wymiar pracy). Chce także wprowadzić ochronę przed zwolnieniem dla obojga rodziców (dziś dotyczy ona tylko matek).

Wiele z ponad 100 zaproponowanych działań będzie realizowanych w ramach programów Polskiego Ładu. To m.in. Rodzinny Kapitał Opiekuńczy, Mieszkanie bez Wkładu Własnego, Bon mieszkaniowy, Mój dom 70 m kw., Maluch Plus. Ma on także zająć się problemami zgłaszanymi przez respondentów w kwestiach zdrowotnych, dotyczących powszechnego i bezpłatnego dostępu do badań prenatalnych. Stworzone zostanie modelowe centrum zajmujące się zdrowiem prokreacyjnym. Ma ono zapewniać m.in. kompleksową, wysokospecjalistyczną opiekę nad niepłodnymi parami oraz parami z doświadczeniem poronienia, rodzicami oczekującymi urodzenia dziecka czy po jego urodzeniu.

Źródło informacji

Newseria Biznes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »