Tak zabija mafia. Pięć najgłośniejszych egzekucji

W latach 90. gangsterskie egzekucje były normą. "Kiełbasa", "Wariat", "Nikoś", "Pershing", "Mrówa" – to najbardziej znani gangsterzy, których trafiły kule zabójców.

Nowy Sącz, 5 listopada 2002 r., proces o zabójstwo "Pershinga". Na zdjęciu oskarżony Ryszard B.Jerzy Cebula / Reporter
Nowy Sącz, 5 listopada 2002 r., proces o zabójstwo "Pershinga". Na zdjęciu oskarżony Ryszard B.
  • Do zabójstwa "Kiełbasy" początkowo przyznawał się "Masa", jednak jako świadek koronny wszystkiemu zaprzeczył
  • "Wariat" przeżył kilka zamachów na swoje życie. Część z nich była odwetem za to, że sam organizował zamachy na "Pershinga"
  • Poza swoim gangsterskim życiem "Nikoś" sponsorował gdańską Lechię, uzyskał tytuł Zasłużonego dla Miasta Gdańska i wystąpił w filmie "Sztos" Olafa Lubaszenki
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu. Jeśli nie chcesz przegapić żadnych istotnych wiadomości — zapisz się na nasz newsletter

"Kiełbasa". Strzały przed sklepem

Wojciech K. ps. Kiełbasa należał bez wątpienia do wysoko postawionych członków grupy pruszkowskiej. Wprowadził do niej późniejszego świadka koronnego, Jarosława S. ps. "Masa". Ten na początku był ochroniarzem "Kiełbasy", ale piął się w górę i w końcu stał się jego równorzędnym partnerem, a nawet przyjacielem. Zarobione pieniądze wydawali na wspólne imprezy, wakacje w Turcji, alkohol i narkotyki. Obaj nadużywali kokainy, "Masa" przyznał to po latach w jednym z wywiadów. "Kiełbasie" podobno wymknęło się to jednak spod kontroli. Zaczął też nawiązywać bliższe kontakty z gangsterami konkurencyjnej grupy wołomińskiej.

19 lutego 1996 r. "Kiełbasa" robił zakupy w Pruszkowie. Wracał z torbami do samochodu swojej żony — nissana micry zaparkowanego przed sklepem spożywczym. Wtedy padły strzały. Napastnikami były nieznane osoby, które na miejsce przyjechały dwoma samochodami. "Kiełbasa" zginął na miejscu. Do zlecenia tego zamachu przez pewien czas przyznawał się "Masa", motywując to ich osobistym konfliktem. Wydanie takiego wyroku śmierci na pewno podnosiłoby jego prestiż w grupie. Jednak w zeznaniach, już jako świadek koronny przedstawił inną wersję wydarzeń. Zabójstwo miała zaplanować i zorganizować grupa Marka Cz. ps. Rympałek, który miał z "Kiełbasą" niezałatwione sprawy.

"Masa" miał widzieć jak ludzie "Rympałka" odbierali od Janusza P. ps. Parasol, jednego z szefów grupy pruszkowskiej, broń do tego zabójstwa.

"Wariat". Wet za wet

Wiesław N. ps. Wariat to starszy brat Henryka N. ps. "Dziad", choć początkowo to tego pierwszego tak nazywano. Uważa się ich mylnie za szefów gangu wołomińskiego, ale w rzeczywistości to domniemani bossowie grupy ząbkowsko-praskiej. Dziś obaj nie żyją. Kiedy policja rozbiła ich gang, śledczy nie mogli ustalić, który z nich to "Dziad", a który "Wariat" i który tak naprawdę kierował całą strukturą.

"Wariat" przeżył kilka zamachów na swoje życie. Część z nich była odwetem za to, że sam organizował zamachy na Andrzeja K. ps. Pershing, lidera grupy ożarowskiej.

6 lutego 1998 r. nieznani sprawcy zastrzelili "Wariata" w jego własnym samochodzie przed delikatesami przy ulicy Płowieckiej w Warszawie. W schowku samochodu policjanci znaleźli notatnik z zapisanymi kontaktami do wielu osób z półświatka, biznesmenów i polityków. Był tam też woreczek z amfetaminą. "Wariat" zasłynął z organizacji jednego z najnowocześniejszych w Europie laboratoriów wytwarzających ten narkotyk. Na miejscu zabójstwa zaraz za policją zjawił się "Dziad". Sprawców ani zleceniodawców zbrodni oficjalnie do dziś nie ustalono.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Dalszy ciąg materiału pod wideo

"Nikoś". Śmierć w "Las Vegas"

Nikodema S. ps. Nikoś można było nazywać gangsterem zanim jeszcze postrach siały grupa pruszkowska, ząbkowsko-praska czy wołomińska. Zorganizował gang kradnący samochody na Zachodzie i sprowadzający je do Polski. Działał też jako cinkciarz pod słynnym dworcem na Placu Keleti w Budapeszcie. Słynął z wielu ucieczek przed policją. Kiedyś zamienił się z bratem, Markiem S., ubraniami podczas widzenia w jednym z niemieckich więzień.

Z drugiej, mniej gangsterskiej strony, sponsorował gdańską Lechię, uzyskał tytuł Zasłużonego dla Miasta Gdańska i wystąpił w filmie "Sztos" Olafa Lubaszenki. Jako przestępca skłócił się jednak z wieloma gangami z całej Polski. Miał kłopoty z gangiem pruszkowskim, bo bliżej było mu do współpracy z gangsterami z Wołomina. Zdenerwował łódzką "ośmiornicę", bo interweniował po porwaniu dla okupu przedsiębiorcy z okolic Opoczna. Sympatią nie darzył go też Zbigniew M. ps. "Carrington", przemytnik spirytusu z Zawidowa pod Zgorzelcem na Dolnym Śląsku, bo "Nikoś" chciał przejąć część jego interesów na zachodniej granicy.

O tym, że są osoby, które chcą się go pozbyć, miał ostrzegać "Nikosia" jego kumpel "Masa". 23 kwietnia 1998 r. "Nikoś" i Wojciech K. ps. "Kura", świętowali imieniny tego drugiego. Były z nimi ich kobiety. Impreza przeniosła się do agencji towarzyskiej "Las Vegas" przy ulicy Chwarznieńskiej w Gdyni. To tam przed południem 24 kwietnia weszło dwóch mężczyzn w kominiarkach. Padły strzały – "Kura" został postrzelony, a "Nikoś" nie miał najmniejszych szans na przeżycie.

Jedna z wersji zakładała, że za egzekucją stała łódzka "ośmiornica" i grupa pruszkowska, a pieniądze przekazał na ten cel m.in. "Carrington". Bezpośrednimi wykonawcami mogli być ukraińscy kilerzy pracujący dla "Carringtona" i "ośmiornicy" – Aleksander J. ps. "Pasza" i jego pomocnik Andriej.

Kolejna opcja to odwet rosyjskich mafiozów, którym Nikodem S. się nie podporządkował, a wręcz przeciwnie – podobno przejmował narkotyki, które ci sprowadzali z Ameryki Południowej.

Jeszcze jedna hipoteza to zlecenie zabójstwa przez Daniela Z. ps. Zachar, który pracował dla "Nikosia" od początku lat 90. Był jego ochroniarzem, a później bliskim współpracownikiem. Jego rola wzrosła, gdy w 1997 r. zastrzelono Wiesława K. ps. "Szwarceneger", dotychczas prawą rękę "Nikosia". Nie wiadomo, czy to prawda, ale potem "Zachara" uważano za szefa "Klubu płatnych zabójców", następcę Nikodema S. i najważniejszą postać w trójmiejskim półświatku.

"Pershing". Wyrok w Zakopanem

Andrzej K. ps. Pershing, wbrew obiegowej opinii nie był jedynym bossem grupy pruszkowskiej. Owszem, był ważną postacią, ale kierował przede wszystkim mniejszym gangiem ożarowskim. "Pershinga" wiele osób określało mianem biznesmena. Rzeczywiście, planował on otwarcie wytwórni płyt disco-polo na Pomorzu, razem z "Masą" zarabiał na haraczach z automatów do gier (tzw. jednorękich bandytów), chciał przejść do całkowicie legalnej działalności. Wyrok na niego zapadł ze strony innych bossów grupy pruszkowskiej.

Miejsce zabójstwa "Pershinga" w ZakopanemGrzegorz Momot / East News
Miejsce zabójstwa "Pershinga" w Zakopanem

5 grudnia 1999 r. "Pershing" bawił się w Zakopanem na nartach z młodszą przyjaciółką, a jego żona została w domu. Gdy pakował rzeczy do swojego mercedesa, stojącego na parkingu przy Polanie Szymoszkowej, padła seria strzałów. Jedna osoba strzelała w powietrze, a druga do "Pershinga". Na napastników czekał kierowca, Adam K. ps. "Dziadek", późniejszy świadek koronny.

Za zlecenie zabójstwa sąd skazał na 10 lat więzienia Mirosława D. ps. "Malizna", a za samo zabójstwo na 25 lat – Ryszarda B. oraz Ryszarda N., "Rzeźnika". Sprawa do dziś budzi wiele wątpliwości, szczególnie jeśli chodzi o okoliczności uczestnictwa w tym zajściu Ryszarda B.

"Mrówa". Zamachy w Ząbkach

Paweł N. ps. Mrówa to syn Henryka N. ps. Dziad z grupy ząbkowsko-praskiej. Poszedł gangsterskim śladem ojca. We wrześniu 2000 r. przeżył pierwszy zamach. Pod domem rodziny N. przy ulicy Warszawskiej w Ząbkach, kiedy "Mrówa" stał z kolegą, ktoś postrzelił go w rękę. Sześć miesięcy później sytuacja się powtórzyła, ale tym razem było gorzej. Paweł N. wychodził z drugiego domu rodziny N. przy ulicy Klamrowej w Ząbkach. Na zewnątrz czekał na niego ochroniarz. Wtedy znów nieznani sprawcy strzelali do "Mrówy". Trafił do szpitala w ciężkim stanie. Przeżył i na kilka lat miał względny spokój.

23 sierpnia 2007 r. doszło do kolejnego zamachu na jego życie – tym razem skutecznego. "Mrówa" działał wówczas w branży deweloperskiej – miał inwestować w nieruchomości pieniądze pochodzące z przestępstw. Policja podejrzewała, że za egzekucją stała grupa mokotowska i Rafała S. ps. Szkatuła. Tymczasem "Dziad", przebywający w Areszcie Śledczym w Radomiu, po śmierci syna kompletnie się załamał. Pod koniec października 2007 r. miał wylew i zmarł.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Subskrybuj Onet Premium. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Patryk Szulc

Data utworzenia: 21 maja 2022, 06:11
Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!
Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.