Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krematorium wystawiło rodzinie fakturę za wybuch rozrusznika, którego zmarły nie miał

Marcin Kruk
Marcin Kruk
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Fot. Piotr Krzyzanowski/Polskapresse
Podczas kremacji, w piecu, miała wybuchnąć bateria w rozruszniku serca. Na polecenie zakładu pogrzebowego krematorium rachunek za naprawę pieca krematoryjnego wystawiło rodzinie zmarłego mężczyzny. - Tata nie miał nigdy rozrusznika - mówi roztrzęsiona synowa zmarłego.

Pogrążona w żałobie po śmierci mamy i zmarłego kilka dni później taty rodzina została wezwana przez zakład pogrzebowy Anubis po fakturę za naprawę pieca krematoryjnego w krematorium w Strzelinie. Bliscy usłyszeli, że podczas kremacji zmarłego 10 czerwca na udar mężczyzny w piecu wybuchł rozrusznik serca uszkadzając elektronikę urządzenia. Kremacja odbyła się 14 czerwca. O zdarzeniu rodzina została poinformowana przez zakład pogrzebowy 16 czerwca. Krematorium w Strzelinie wystawiło bliskim zmarłego fakturę na 800 zł, a po kilku dniach rodzina odebrała z zakładu pogrzebowego nadpalony rozrusznik.

Problem w tym, że zmarły nie miał nigdy takiego urządzenia.

- Tata od marca do maja był w szpitalu przy ul. Borowskiej 3 razy. Ostatni raz przez trzy tygodnie. Wtedy miał badanie Holtera, usg serca. W marcu - rtg płuc. Świętej pamięci mama zawsze skrupulatnie dostarczała wszystkie dokumenty taty do POZ-u, podobnie my. Było to niezbędne, do wypisania właściwych leków dla taty. Tata mieszkał z nami niemal do końca, mąż mieszkał z nim całe życie i wiedział, że tata nie miał nigdy rozrusznika - mówi roztrzęsiona synowa zmarłego.

Wrocławianie upewnili się czy w ostatnim okresie życia, kiedy ojciec trafiał do szpitala przy ul. Borowskiej we Wrocławiu, a następnie transportem medycznym 28 maja został przewieziony do domu emeryta i rencisty w Polanicy-Zdroju, nie został mu wszczepiony rozrusznik. POZ przy ul. Daszyńskiego, gdzie przez wiele lat leczył się zmarły wydał zaświadczenie, że pacjent nie miał stymulatora serca. Podobnie wskazał lekarz z ośrodka w Polanicy po zapoznaniu się z dokumentacją medyczną przekazaną ze szpitala przy ul. Borowskiej. Urządzenie nie zostało mu wszczepione także podczas pobytu w Polanicy.

Syn zmarłego mężczyzny przekonuje, że nie chodzi o pieniądze, których zapłaty oczekuje krematorium. - Nie oskarżamy też nikogo o nic, ale sposób, w jaki zostaliśmy potraktowani, jest dla nas bulwersujący i niezrozumiały. Dlatego chcemy wyjaśnić tę sytuację - mówi syn zmarłego i dodaje, że zakład pogrzebowy odsyła ich po wyjaśnienie do krematorium, a krematorium do zakładu pogrzebowego.

Zakłady przerzucają się odpowiedzialnością

- Faktura została wypisana na rodzinę, ponieważ takie było polecenie zakładu pogrzebowego, który stwierdził, że nie został on poinformowany przez rodzinę o rozruszniku, dlatego uznał, że koszty związane z uszkodzeniem pieca przez wybuch rozrusznika powinna pokryć rodzina. To jest trudna sytuacja i z ludzkiego punktu widzenia jest mi przykro - wyjaśnia właścicielka krematorium.

Właściciel zakładu pogrzebowego Anubis przyznaje, że poprosił krematorium o wystawienie faktury dla rodziny, ponieważ wtedy był przekonany, że do wybuchu w piecu krematoryjnym doszło z winy rodziny, która nie poinformowała o rozruszniku. Gdy okazało się, że zmarły rozrusznika nie miał, właściciel przypuszcza, że mogło zdarzyć się coś innego: - I to jest jedyne logiczne tłumaczenie: osoba, która była kremowana wcześniej, musiała mieć ten rozrusznik. Powierzchnia w takim piecu nie jest idealnie gładką płaszczyzną - jest w środku wyłożona cegłami szamotowymi, ma wypustki, przy wysokich temperaturach to pracuje. I pewnie po wcześniejszej kremacji gdzieś ten rozrusznik mógł się zablokować, przez co nie został wymieciony wcześniej, ale z drugiej strony nie mam wiedzy, czy podczas kremacji te rozrusznik wybuchł i czy kolejna kremacja mogła się odbyć, ale to już nie do mnie pytanie - mówi szef Anubisa.

Zdecydowanie inaczej widzi całą sprawę właścicielka krematorium. Ona wyjaśnia, że zakład pogrzebowy przywozi urnę wraz z dokumentami i opisaną na wieku imieniem i nazwiskiem zmarłego trumnę z ciałem, która w krematorium już nie jest otwierana. I tak zostaje wprowadzona do pieca kremacyjnego.

- Takie zamieszanie daje asumpt do zadania pytania, czy skremowano i pochowano na pewno tę osobę - wskazuje radca prawny Marcin Zatorski z kancelarii prawnej Zatorski & Wspólnicy.

W jednym właściciele zakładu pogrzebowego i krematorium zgadzają się: oboje zdecydowanie zaprzeczają, by na jakimkolwiek etapie była możliwość zamienienia zwłok. Przekonują, że ich procedury wykluczają taką ewentualność.

- Bezpośrednio przy piecu stoi urna z imieniem i nazwiskiem osoby zmarłej, której to dane wynikają z dokumentów przekazanych przez zakład pogrzebowy, dla którego w tym momencie jest wykonywana usługa spopielenia. W związku z tym nie ma możliwości, aby pomylić ciała i urny z prochami - tłumaczy właścicielka krematorium.

Po kremacji jednak nie da się już zweryfikować, czyje prochy znalazły się w urnie. Próbki DNA ze spopielonych szczątków wprawdzie można pobrać, ale przeprowadzone przez kryminologów testy wykazały, że wyniki badań takich próbek nie dają żadnej pewności dotyczącej tego, do kogo należały.

Zmarły został pochowany 24 czerwca. Już po pogrzebie przedsiębiorcy zdecydowali, że rodzina zmarłego nie będzie płaciła za uszkodzony piec. Mają odnieść fakturę do zakładu pogrzebowego. Dokument zostanie skorygowany, a sprawa będzie wyjaśniana pomiędzy krematorium i zakładem pogrzebowym.

Wybuch rozrusznika może zniszczyć cały piec

Rozrusznik serca to niewielkie, kilkucentymetrowe urządzenie wszczepiane pod skórę i można go wyczuć dłonią. Podczas przygotowywania zwłok do pochówku doświadczony pracownik, jak tłumaczą właściciele innych zakładów pogrzebowych i krematoriów, niemal odruchowo sprawdza, czy taki mechanizm jest. W stymulatorze serca w temperaturze, jaka panuje w piecu kremacyjnym, wybuchają baterie, co odczuwalne jest w sąsiednich pomieszczeniach jako mocne tąpnięcie. W kosztującym około 1,2 mln zł, naszpikowanym elektroniką piecu po takim wystrzale usterce może ulec może drobny, niedrogi element - jak w opisywanym zdarzeniu czujnik temperatury pieca - ale możliwe jest też takie uszkodzenie, którego naprawa kosztować będzie niemal tyle, ile nowy piec. Właściciele innych krematoriów przyznają, że takie wybuchy zdarzają się. Wtedy bliscy, którzy przy podpisywaniu umowy dotyczącej pochówku oświadczają, że rozrusznika nie było, dostają rachunek dodatkowy rachunek od zakładu pogrzebowego. Do kogo należał rozrusznik, który dostała rodzina zmarłego 10 czerwca mężczyzny nie wiadomo.

Już sam fakt wzywania rodzin do podpisania takiego oświadczenia budzi wątpliwości radcy prawnego. - Przychodzą do zakładu pogrzebowego bliscy pogrążeni w bólu, w emocjach i oczekuje się od nich, że podpiszą takie oświadczenie. A życie pisze różne scenariusze i oni mają prawo w ogóle tego nie wiedzieć: ktoś mógł na dłużej wyjechać, bliscy mogli mieć w pewnym czasie ograniczony kontakt. Trudno wymagać od ludzi, którzy znaleźli się w takiej sytuacji, żeby składali oświadczenia pod rygorem odpowiedzialności cywilnej - mówi Marcin Zatorski i przypomina: - W naszym społeczeństwie jest ogromny szacunek do zmarłych, a prawo chroni zwłoki, także ich bezczeszczenie jest karalne. Całą odpowiedzialność ponosi zakład pogrzebowy, z którym została zawarta umowa. To na przedsiębiorcy spoczywa odpowiedzialność za przeprowadzenie pochówku z godnością. Także ten przedsiębiorca odpowiedzialny jest za dokonanie wyboru właściwego podmiotu, “podwykonawcy”, który będzie prowadził kolejne czynności - wskazuje Zatorski.

W ocenie prawnika to zdarzenie narusza dobra osobiste bliskich osoby zmarłej i, jak przekonuje Marcin Zatorski, zdecydowanie nie widzi on odpowiedzialności odszkodowawczej rodziny. Jego zdaniem to zakład pogrzebowy miał dopilnować, by ceremonia pogrzebowa była przygotowana w taki sposób, aby godnie, z poszanowaniem zwłok oraz uczuć bliskich pochować zmarłego.

- Rodzina, czyli klienci, są tu odpowiedzialni za jedną rzecz - za zapłacenie za to, na co umówili się z przedsiębiorcą, a w umowie na samym początku jest zaznaczone, że upoważniają zakład pogrzebowy do załatwienia wszelkich formalności związanych z organizacją i obsługą pogrzebu - mówi Marcin Zatorski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska