0:000:00

0:00

We wtorek 29 czerwca Sąd Okręgowy w Kaliszu skazał trzech nastolatków (w wieku 19-20 lat) na dwa miesiące prac społecznych za znieważenie prezydenta. W czerwcu 2020 roku wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami spotkali się na imprezie plenerowej z okazji rozpoczęcia wakacji. W pewnym momencie ktoś przyniósł baner wyborczy Andrzeja Dudy, który wisiał na pobliskim płocie. Plakat zniszczono, wznoszono okrzyki "jebać Dudę". Wydarzenie zarejestrowano na filmiku, ale policję powiadomiła radna PiS, której syn był na miejscu.

Jeszcze w marcu podczas rozprawy jeden z nastolatków zeznawał: "Nie powinienem się w taki sposób wyrażać o panu prezydencie, choć mam swoje poglądy polityczne i nie jestem za panem prezydentem. Ale to zachowanie było strasznie nierozważne z mojej strony".

"Moim celem nie było urażenie głowy państwa. To, co się zdarzyło, to nie była polityczna manifestacja, byliśmy w swoim gronie i tylko bawiliśmy się" - mówił inny.

O karę w postaci prac społecznych wnioskowała prokuratura. Maksymalne zagrożenie karą za znieważenie prezydenta to jednak aż trzy lata pozbawienia wolności.

Art. 135. KK § 1. Kto dopuszcza się czynnej napaści na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. § 2. Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Choć przepisy ścigające znieważenie głowy państwa były wielokrotnie publicznie kontestowane, od lat regularnie w polskich sądach zapadają wyroki skazujące. Zdarzało się to za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Kaczyńskiego, czy Bronisława Komorowskiego. Nie inaczej jest też z Andrzejem Dudą. Naprawdę głośno zrobiło się wokół słów pisarza Jakuba Żulczyka, który krytykując zwłokę Dudy z gratulacjami dla Joe Bidena, nazwał go we wpisie w mediach społecznościowych "debilem". Ale sądowych historii zniewag jest dużo więcej.

Prace społeczne za penisa na czole

W grudniu 2020 roku Sąd Okręgowy w Toruniu skazał 48-letniego Bartosza Ś. na sześć miesięcy ograniczenia wolności. W lipcu tamtego roku mężczyzna pod wpływem alkoholu napisał na plakatach z wizerunkiem Andrzeja Dudy "pięć lat wstydu" oraz narysował mu penisa na czole. To właśnie męskie genitalia sąd uznał za znieważające.

"Swoje zniesmaczenie prezydenturą Andrzeja Dudy wyraziłem w sposób wulgarny. Zwykle jestem apolityczny i nie jestem w grupie antyprezydenckiej. To był czas po bardzo wątpliwym ułaskawieniu przez pana prezydenta mężczyzny, który znęcał się nad rodziną, więc wszystko się we mnie skumulowało. Zareagowałem w taki, a nie inny sposób, czego się wstydzę. Mam już swoje lata, mogłem postąpić inaczej" - mówił dziennikarzom mężczyzna jeszcze przed rozprawą.

"Nie prezydent, tylko dupa"

W 2019 szczeciński Sąd Okręgowy umorzył sprawę mężczyzny, który podczas manifestacji trzymał transparent z napisem "Dzisiaj pałac, jutro ciupa, nie prezydent, tylko dupa".

"Niezależnie od tego, do którego słownika języka polskiego byśmy nie sięgnęli, słowem »d…a« określa się kogoś niezaradnego, ciamajdę, safandułę; tutaj na sali padały jeszcze inne synonimy. Jest to więc niewątpliwie, zdaniem sądu, obraźliwy epitet" - zauważył sąd. Mimo to uznano, że szkodliwość społeczna czynu była znikoma i "nie nadszarpnęła w sposób istotny powagi oraz godności urzędu głowy państwa".

"Mamy durnia za prezydenta"

W lutym 2020 pewien mężczyzna przyszedł na wiec Andrzeja Dudy z transparentem "Mamy durnia za prezydenta". Policja zabrała mu baner, zatrzymała go, a w krótkim czasie prokuratura postawiła zarzuty.

W lipcu 2020 sąd uniewinnił mężczyznę ze względu na niską szkodliwość czynu. W uzasadnieniu wskazywano, że "dureń" rzeczywiście jest słowem obraźliwym, ale intencją mężczyzny nie było wcale znieważenie prezydenta, ale wyrażenie krytyki wobec jego prezydentury.

"Nie można zapominać, że była to kampania wyborcza, wiec wyborczy [baner - przyp.] prezydenta, który był jednocześnie kandydatem w wyborach. Nie można też polemizować z faktem, że wiece wyborcze nie są przykładem kurtuazji i to nie za sprawą obywateli, ale samych polityków, których wypowiedzi są często bardzo ostre (...) [Andrzej Duda - przyp.] Na wiecach wyborczych też posługiwał się językiem ostrym. Przypomnę jedno sformułowanie, kiedy zarzucał kandydatowi, że jest niezrównoważony" - mówiła sędzia.

Przeczytaj także:

OBWE: Usuńcie to. TK: Obrażać nie wolno

„Mamy durnia za prezydenta” to zresztą cytat Lecha Wałęsy, który wyraził się tak w 2007 o Lechu Kaczyńskim. Śledztwo w sprawie słów byłego prezydenta połączono ze śledztwem w sprawie wypowiedzi ówczesnego senatora PO Stefana Niesiołowskiego, który nazwał Kaczyńskiego „małym zakompleksionym człowiekiem”.

Prowadząca je Prokuratura Okręgowa umorzyła je w 2008 roku. Na tę decyzję zażalenie złożył pełnomocnik prezydenta. Sprawa wylądowała w Sądzie Okręgowym w Warszawie, który postanowił spytać Trybunał Konstytucyjny o zgodność tego przepisu z ustawą zasadniczą. W 2011 Trybunał orzekł, że publiczne zniewagi głowy państwa zakłócają spokój społeczny, a także utrudniają prezydentowi sprawowanie jego funkcji. Zatem w karaniu za takie postępowanie nie ma nic złego.

Nieco inaczej na kwestię wolności słowa patrzy Europejski Trybunał Praw Człowieka, z którego orzecznictwa wynika, że w stosunku do polityków można sobie pozwolić na więcej. OBWE konsekwentnie od lat nawołuje państwa do dekryminalizacji zniesławienia, w tym właśnie zniesławienia głowy państwa. Oprócz Polski analogiczne prawo obowiązuje m. in. w Niemczech, Włoszech, Słowenii, Szwecji, Danii, Turcji i Białorusi.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze