Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

„Palma mu odbiła”. Jak jedno drzewo podzieliło Nowy Tomyśl

Palma na rondzie w Nowym Tomyślu Palma na rondzie w Nowym Tomyślu Gmina Nowy Tomyśl / mat. pr.
Miało być miłą atrakcją, ale egzotyczne drzewo podzieliło mieszkańców Nowego Tomyśla. „Wcześniej mogliśmy sobie żartować, że prędzej nam palma wyrośnie, niż drogę porządną zrobią. Teraz to już nie jest śmieszne”.

Szorstkowiec Fortunego, zwany palmą, podzielił społeczność Nowego Tomyśla. Spod odległych Katowic sprowadził go burmistrz Włodzimierz Hibner i polecił zasadzić na pustej dotąd przestrzeni wewnątrz ronda im. miasta partnerskiego Biesenthal. Zrobiło się gorąco.

Czytaj też: Drzewa w miastach to dobry biznes

Palma reklamą Nowego Tomyśla

Był początek maja, czas wielkiej migracji do ogródków działkowych i kurortów. Zmęczeni obostrzeniami Polacy, jak donosiły portale turystyczne, szczególnie chętnie wybierali wakacje pod palmami. Ci z Nowego Tomyśla nie spodziewali się, że pierwszą zobaczą u siebie. Ruch przed wylotówką na Poznań stracił na płynności. Zza uchylonych szyb kierowcy robili pierwsze wakacyjne zdjęcia do socialmediowych albumów.

Z rozmazanych fotografii zakwitło drugie, medialne życie palmy. Za sprawą wartego 2,5 tys. zł drzewa 15-tysięczne miasto w Wielkopolsce, znane dotąd z wyrobów wiklinowych i rekordu Polski w liczbie osób ćwiczących jednocześnie w pozycji deski, dorobiło się reklamy na poziomie krajowym. „Żywa palma atrakcją Nowego Tomyśla” – odnotowały ogólnopolskie portale. Do miasta przyjechała telewizja z misją nakręcenia materiału do wiadomości. W perspektywie telewizyjnej niespełna trzymetrowa palma urosła do rangi atrakcji turystycznej, przyćmiewając dotychczasowy symbol miasta – mierzący ponad 10 m wysokości i 20 m szerokości kosz wiklinowy o wadze 13 ton, który od 18 lat stoi na rynku przy pl. Niepodległości (w Księdze Rekordów Guinnessa uznany za największy na świecie).

Tropikalną inwestycję porównano do innego słynnego skrzyżowania z palmą – w Warszawie na rondzie De Gaulle′a. Zestawienie nie było miarodajne: stołeczna palma, choć ponadpięciokrotnie wyższa, to sztuczna, a ta w Nowym Tomyślu – żywa i zdolna do wzrostu. Zapytana o zdanie rzeczniczka stołecznego ratusza nowotomyską palmę podsumowała krótko: – Ambitny plan, ale OK. Każdy ma taką palmę, jaka mu wyrośnie.

Czytaj też: Moda na miejską zieleń

„Odbiła mu palma”

Nowotomyślanie, których zapytano o zdanie przed kamerami, mówili, że ładna. Pojawiała się troska, czy przeżyje polską zimę. Pochwalili burmistrza. Inni podzielili się opinią w komentarzach na gminnym profilu Nowego Tomyśla na Facebooku. Tu obyło się bez impresji estetycznych, a troskę o przeżycie zastąpiły życzenia rychłego obumarcia wskutek mrozu lub brawurowej jazdy kierowców. W gąszczu złorzeczeń można było odczytać wątpliwości w kwestii zdrowia burmistrza („odbiła mu palma”), zarzuty o niegospodarność („w sklepie ogrodniczym w Grodzisku była o 100 zł tańsza”), strach o losy miasta pod jego rządami („jeszcze nam tu tęczę postawi, jak tym gejom w Warszawie”).

Burmistrz nie ukrywa: spodziewał się, że palma napotka opór części mieszkańców. Podobnie było w przypadku zielonych przystanków autobusowych, stacji ładowania samochodów elektrycznych czy rewitalizacji chluby Nowego Tomyśla – parku Feliksa, z którego znikło trochę drzew (chorych – zapewnia burmistrz). Podobnie jak w tamtych przypadkach palmie przeciwstawiane są: brak wiaduktu z obwodnicą, niedokończone ścieżki rowerowe, dziurawe drogi. W Nowym Tomyślu jedni mieszkają przy drogach asfaltowych, a inni przy dziurawych gruntówkach. Ci drudzy palmy nie lubią bardziej.

Widzi pan, jak to wygląda? To jest temat dla mediów, a nie kolejne fanaberie burmistrza – pani Patrycja wskazuje na gruntową drogę, przy której mieszka, nieopodal ronda z palmą. – Niby jesteśmy jedną z najbogatszych gmin w Wielkopolsce (w przeliczeniu na mieszkańca), a dalej nie starcza na wylanie asfaltu na kawałek gruntu. Jak trochę popada, to robi się tu jezioro, że do domu wrócić nie można. Od lat prosimy, ślemy pisma do ratusza, żeby coś z tym zrobili. I nic. Pani Patrycja dodaje, że ulica nosi nazwisko honorowego mieszkańca Nowego Tomyśla dr. Kazimierza Hołogi. – To był nasz dr Judym, społecznik, od biednych nie brał pieniędzy. Tutejszy szpital prowadził tak, że dziś nosi jego nazwisko. To wstyd, że ma je też ulica, która wygląda jak ser szwajcarski – złości się.

Czytaj więcej: W centrum Warszawy ktoś wyciął pomnik przyrody

Żart o palmie nie ma już sensu

Podobne żale niosą się po ulicach Świerkowej, Osiedlowej, Akacjowej, Działkowej i kilku innych gruntowych. – Panie, to jest praktycznie centrum miasta, a ulica jak z najczarniejszego zadupia – mówi pan Kazimierz mieszkający przy Osiedlowej. – Na to powinien burmistrz wydawać nasze pieniądze, a nie na palmę. Jak ktoś będzie chciał, to sam sobie w ogrodzie posadzi.

Oglądałem w telewizji, jak burmistrz mówił, że ta palma to taki powrót do korzeni, gdy obszar Polski leżał w strefie równikowej – mówi pan Tomasz z ul. Osiedlowej. – Ma to sens – pomyślałem – asfaltu nadal nie mamy, bo miliony lat temu też go nie praktykowano – ironizuje.

Burmistrz zapewnia, że dostrzega problem. Deklaruje, że prace budowlane na Hołogi ruszą jeszcze w tym roku, a na pozostałych ulicach – jak tylko znajdą się pieniądze. Apeluje jednak, żeby negatywnych emocji nie przenosić na drzewo, bo za 2,5 tys. zł, które na nie poszło, to nawet kilku metrów kwadratowych chodnika nie dałoby się postawić.

Żyjący przy gruntówkach są sceptyczni. – 26 lat tu mieszkam i nic się nie zmieniło – mówi pani Irena ze Świerkowej. – Wcześniej mogliśmy sobie żartować, że prędzej nam palma wyrośnie, niż drogę porządną zrobią. Teraz to już nie jest śmieszne.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną