Oporność stadna

Aktywny antyszczepionkowiec, bezradny wójt, bierny pleban. I zalękniony, a czasem podejrzliwy obywatel. Ze szczepieniami na Podhalu jest jak wszędzie, tylko trochę bardziej.

19.07.2021

Czyta się kilka minut

Baseny termalne Gorący Potok w Szaflarach, 16 lipca 2021 r. / MACIEK JONEK DLA „TP”
Baseny termalne Gorący Potok w Szaflarach, 16 lipca 2021 r. / MACIEK JONEK DLA „TP”

Zofia (imię zmienione), bus relacji Nowy Targ–Szaflary: – Będą nas teraz szczepić jak świnie, co roku, zobaczy pan. I nie wiadomo, co to z tego dla zdrowia wyniknie.

Jędrek (imię zmienione), ławka na przystanku w Czarnym Dunajcu: – Znajomy spadł z rusztowania, wzięli go do szpitala. Diagnoza: nie połamane żebra, a covid! Jak to możliwe?

Jan, budowlaniec, parking przed delikatesami w Białym Dunajcu: – Jak to jest, że minister już dziś wie, kiedy będzie czwarta fala?

Paulina, fryzjerka, ten sam parking: – Nikt mnie na szczepienie nie namówi. Nie chcę dzieci osierocić.

Mieszkańcy południa Polski nie chcą się szczepić. Podhale, głównie wiejskie tereny powiatów nowotarskiego i tatrzańskiego, to nie jedyne rejony z niskim wskaźnikiem uodpornionych. Ale to stąd jeszcze w zeszłym tygodniu pochodziły trzy najgorsze pod tym względem polskie gminy. Poniżej granicy 15 proc. w pełni zaszczepionych mieszka w gminach: Czarny Dunajec, Lipnica Wielka (to już nie Podhale, lecz sąsiednia Orawa), Biały Dunajec i Szaflary. Co prawda wskaźniki nie obejmują mieszkańców pracujących od poniedziałku do piątku za granicą – system nie widzi np. wielu lipniczan, którzy zaszczepili się w Austrii – ale to nie tłumaczy w pełni podtatrzańskich nizin odporności.

Tymczasem rząd zapowiedział, że ewentualne jesienne lokalne lockdowny będą zależeć od wskaźnika osób zaszczepionych. Górali połączył więc lęk – przed ponownym zamknięciem. Tyle że nic z tego wspólnego strachu nie wynika. Bo zwolennicy mówią: „szczepmy się, inaczej nas zamkną”. A przeciwnicy: „I tak nas zamkną, więc brońmy się choć przed zastrzykiem”.

Szaflary: zdrowo myślące Podhale

Zofia ma podejrzenie – szczepionka wywołuje tycie. Niby dowodów brak, ale po zastrzyku zaczęła przybierać na wadze.

O stosunek do szczepień nie trzeba jej nawet zagadywać – na peronie dworca autobusowego w Nowym Targu sprawę skutków ubocznych góralki omawiają na głos.

– Ja się zaszczepiłam, ale właściwie to pod przymusem. By móc wyjechać do Niemiec, gdzie zarabiam – mówi, gdy siedzimy już w busie do Szaflar. W czasie kwadransa podróży, której kres to popularne termy z nieprzebranymi tłumami ludzi wystających w upale po bilet, usłyszę m.in. zdanie o ludziach szczepionych jak świnie. A od kilkorga pozostałych pasażerów, że boją się ponownego zamknięcia podhalańskiej turystyki.

– Szkoda, że nie dzwoni pan do nas z pytaniem: „Kiedy ruszacie z najgłębszym odwiertem geotermalnym na świecie?” – słyszę od wójta Szaflar Rafała Szkaradzińskiego, który od razu na zadane samemu sobie pytanie odpowiada: – Ruszamy w tym roku, i jest to ważniejszy temat niż grupa antyszczepionkowców.

Ale po chwili sam wójt przyznaje: siła lokalnych ruchów „anty” to jedna z przyczyn słabych wskaźników. – Są ludzie, którzy chcą mi zaszkodzić, wskazując na mnie jako na tego złego, który namawia do szczepienia – mówi Szkaradziński.

„W imieniu Wojewody Małopolskiego oraz własnym zwracam się z prośbą do mieszkańców o podjęcie słusznej decyzji i poddanie się szczepieniu przeciwko COVID-19” – napisał wójt pod koniec czerwca. Tyle że kontrlist opublikowała Polska Akcja Banerowa, która zainicjowała kampanię „Od(sz)czep się”. „Czy urząd Gminy Szaflary na czele z wójtem przeprowadził badania kliniczne szczepionek?” – pytał w imieniu PAB jej współzałożyciel, mieszkaniec Szaflar Sebastian Śmietana (gdy pytam Śmietanę o akcję, otrzymuję sążniste maile z cytatami, m.in. epidemiologa Zbigniewa Hałata, który od miesięcy – głównie w Radiu Maryja i TV Trwam – dowodzi, iż szczepionki to medyczny eksperyment). Na razie to PAB trafia lepiej w społeczne emocje.

– Nie chcę ponownego zamknięcia Podhala. Czy jeśli to nastąpi, osoby, które krzyczą przeciw szczepionkom, wezmą odpowiedzialność za to, że inni potracą biznesy? – pyta wójt Szkaradziński.

Sam przeżył covidową śmierć w rodzinie. Podobnych przypadków było tu zresztą więcej. Zmarł np. proboszcz parafii w Zaskalu, jednym z siedmiu sołectw gminy. Wcześniej wypowiadał się przeciw noszeniu maseczek.

Ale i ten przypadek nie przekonuje większości mieszkańców Szaflar. Fora lokalnych mediów zalane są antyszczepionkową opowieścią. „Czytając te komentarze – pisze uspokojony internauta na stronie Podhale24.pl – odnoszę wrażenie, że jest tu jeden rządowy troll, a reszta to zdrowo myślące Podhale”.

Strzykawka do połowy pusta

– Nasze statystyki są mylące. Odsetek zaszczepionych jest zbliżony do innych krajów europejskich, tyle że my mamy niekorzystną strukturę grupy osób niechronionych. Szczepimy za mało seniorów, czego zgubne skutki możemy odczuć wkrótce – mówi Paweł Grzesiowski, lekarz i ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19.

Według niego dotychczasowa kampania na rzecz szczepień jest nieskuteczna. Ponad połowa społeczeństwa, która przyjęła już przynajmniej jedną dawkę, to i tak ludzie przekonani do idei nabywania odporności. – Pozostali boją się skutków ubocznych, dlatego kampania powinna odwoływać się właśnie do ich poczucia bezpieczeństwa, a niekoniecznie skupiać się na loterii i rozdawaniu rajstop – ironizuje Grzesiowski.

Z kolei według Rafała Halika, epidemiologa z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH, cechą tej kampanii jest centralizacja. – Tymczasem wiele problemów ma, jak na Podhalu, swoją lokalną specyfikę – mówi ekspert. Według niego w akcję nie włączyli się jak dotąd w wielu miejscach liderzy: samorządowcy czy księża.

Potwierdza się to na Podhalu. Wójtowie, nawet jeśli publikują listy do mieszkańców, są zwykle bezradni. Inni w lokalnych akcjach nie widzą sensu (od jednego z wójtów usłyszałem, że skoro państwo jest w tej mierze tak aktywne, to po co jego przekaz miałaby powielać gmina).

Księża? Wielu prywatnie jest „za”, spora część przyjęła dwie dawki. Ale wychylać się z odezwami do mieszkańców nie chcą, ograniczają się do odczytywania podsuniętych im przez samorząd apeli.

– Jest to tak tradycyjnie religijna społeczność, że gdyby księża odważyli się mówić o szczepieniach w kościołach, myślę, że jakiś odzew by był – uważa Anna Orzechowska, kardiolożka ze szpitala w Zakopanem, która kierowała najdłużej działającym na Podhalu oddziałem covidowym; prywatnie osoba praktykująca. – W okresach fal pandemii w wiejskich kościołach było dużo ludzi bez maseczek i nikt nie zwracał na to uwagi. W mieście księża apelowali o dystans, liczyli wiernych. Choć nie słyszałam kazania o korzyściach płynących ze szczepień. Myślę, że niektórzy księża nie chcą się narażać lokalnym społecznościom.


Prof. Włodzimierz Wróbel, prawnik: Kiedy w Polsce zaczynamy mówić o poświęceniu się dla innych, spotykamy się zwykle z przychylnością. Być może przypominając, że szczepimy się dla innych, osiągnęlibyśmy lepszy efekt.


 

Ale to nie jedyny powód ostrożności. Krakowska archidiecezja – w odróżnieniu choćby od warszawskiej, gdzie abp Kazimierz Nycz wezwał do nabywania odporności – była w tej sprawie nad wyraz powściągliwa. Na jej stronie próżno było szukać apelu w tej sprawie – nawet w zakładce „Dekrety Metropolity Krakowskiego oraz informacje Kurii na czas stanu epidemicznego”.

Być może sygnałem zmiany są wydarzenia ostatniej niedzieli: w sześciu podtatrzańskich gminach zorganizowano – przy współpracy wojewody i archidiecezji – akcję „Niedziela szczepień na Podhalu”, w ramach której można się było zaszczepić przy parafii.

– Ciekawy jest styk wiary, religijności z podejściem do pandemii – mówi Paweł Grzesiowski. – Rozróżniam tu dwa nurty. Pierwszy akcentuje piąte przykazanie, odnosząc je także do maseczek czy szczepień. Drugi to postawa „Bóg dał, Bóg wziął”. Tu szczepienie bywa nawet interpretowane jako ingerencja w Boską wolę. Ten nurt musi być dość silny, skoro księża czy siostry zakonne, z którymi rozmawiam przy okazji szczepień, swoją decyzję utrzymują w tajemnicy.

Czarny Dunajec: zero autorytetów, zero!

Jędrek ma pewność – szczepionka służy wytępieniu ludności kraju.

Spotykam go na przystanku autobusowym w Czarnym Dunajcu. Na oko po trzydziestce, szczupły. Pod dyskretnym, choć wyraźnym wpływem, w ustach papieros. – Teraz każde schorzenie to jest covid – mówi, opowiadając historię znajomego, który spadł z rusztowania. – Wódka to jedyne skuteczne szczepienie, na wszystko. Chociaż ma czasami skutki uboczne. U mnie była sprawa rozwodowa i karna, za znieważenie policjanta – uśmiecha się porozumiewawczo.

Gmina Czarny Dunajec pod względem odsetka zaszczepionych zsunęła się ostatnio na ostatnie miejsce w Polsce. Sekretarz gminy Michał Jarończyk podaje dwa powody. Pierwszy jest formalny: to kilka tysięcy mieszkańców przebywających i pracujących za granicą, których system nie widzi. – Gdyby nie ta okoliczność – mówi sekretarz – nadal byłoby słabo, choć pewnie nie bylibyśmy w samym ogonie.

Przyczyna druga, psychologiczna. – Wiosenna fala nas akurat oszczędziła. Może dlatego, że wielu mieszkańców chorowało jesienią.

– Były przypadki śmiertelne? – pytam sekretarza gminy.

– Były. Rok 2020 zamknęliśmy niemal zerowym przyrostem naturalnym, a zawsze dużo więcej się u nas rodziło, niż umierało. Zmarły 222 osoby, a rok wcześniej 175, podobnie jak w latach poprzednich.

– Ludzie zapomnieli o jesieni?

– Wielu pomyślało: przechorowaliśmy, to jesteśmy odporni.

„Ciemny Dunajec” – mówią złośliwie o gminie na Podhalu ci, którzy są za szczepieniami. Teresa Anna Pasich, szefowa miejscowego ośrodka zdrowia, od tego określenia się odżegnuje, choć za główną przyczynę słabych wskaźników uznaje brak edukacji.

– Nawet ci, którzy przychodzą, boją się, że będą po szczepionce chorować albo umierać – mówi. Jest akurat czwartek, czyli jeden z dwóch dni szczepień w ośrodku. Godzina dziesiąta, czyli sam początek przyjmowania; na korytarzu czeka jedna pacjentka. – Zakrzepica generalnie króluje, jest tak mocno obecna w umysłach. Choć ja się z nią jako skutkiem ubocznym szczepionki nie spotkałam. Wczoraj była pani, która mi się zwierzyła, że nastoletniej córki chyba nie zaszczepi, bo to źle wpływa na dojrzewanie.

– Podobne lęki są w całej Polsce. Jest jakaś podhalańska specyfika? – pytam.

– Jest tu chyba jeszcze mniej zaufania – odpowiada lekarka. – I zero autorytetów, zero! Jak ludzie chorują, to pomoc wzywają już w naprawdę ciężkim stanie.

Mikroklimat

Złośliwcy mówią, że szczepienia się na Podhalu nie przyjęły. Dokładnie tak samo jak podatki, prawo budowlane czy ustawa antyprzemocowa w Zakopanem. I jak maseczki.

– W sklepach w Trstenie [czyli Trzcianie, pierwszej słowackiej wsi po przekroczeniu granicy w Chyżnem, na Orawie – red.] ludzie karnie stosują się do zasad – mówią Sylwia i Tomek, małżeństwo z Warszawy wypoczywające na Podhalu. – Maseczki noszą pracownicy sklepów, Słowacy oraz robiący zakupy klienci z Polski.

Po zakupieniu słowackich czekolad, piw i kofoli w drodze powrotnej turyści zatrzymali się jeszcze w sklepie po polskiej stronie. – I wszyscy, zgodnie z obowiązkiem, który nie został przecież zniesiony, założyliśmy maseczki – kontynuują. – Szybko poczuliśmy dziwne spojrzenia pozostałych klientów, maseczki nie miał poza nami nikt, nawet ekspedientki! Podobne sceny powtórzyły się w Zakopanem, Chochołowie, Białce i Bukowinie Tatrzańskiej.

Takie podejście do ochrony i profilaktyki nie dziwiłoby, gdyby region nie został wcześniej dotknięty przez epidemię. Tymczasem jej przebieg nie był tu wcale łagodniejszy. – Umierały po dwie osoby z rodziny, ojciec z synem czy małżeństwo – mówi Anna Orzechowska. – Na koronawirusa zmarł wicestarosta tatrzański. Mieliśmy dwa oddziały covidowe, zdarzyło się, że mąż umarł na jednym, a żona oglądała z drugiego jego pogrzeb za pośrednictwem internetu.

Specyfika kulturowa? Zdaniem Pawła Grzesiowskiego jest nią jeszcze mniejsze niż w innych częściach kraju zaufanie do służby zdrowia – wskazują na to według eksperta nie tylko dane dotyczące szczepień, ale też liczby wykonywanych testów. Grzesiowski: – Scharakteryzowałbym tę specyfikę tak: „Jeśli lekarz, gabinet, zastrzyk, to tylko w ostateczności”.


Krzysztof Story: Pomimo skutecznej akcji szczepień wiele DPS-ów nadal nie pozwala ani na wyjścia, ani na przyjmowanie odwiedzin przez mieszkańców. Czy dyrekcje niektórych placówek wykorzystały pandemię, by zaprowadzić u siebie quasi-więzienny reżim?


 

Choć Anna Orzechowska uważa, że i tak wiele zmieniło się pod tym względem na lepsze. – Pracuję w szpitalu 27 lat, na początku górale unikali kontaktu z lekarzem, trafiali bardzo późno np. z zawałem czy udarem – mówi zakopiańska kardiolożka. – Na przestrzeni lat uległo to zmianie, przynajmniej jeśli chodzi o stany nagłe. Bo już z profilaktyką jest gorzej: dużo alkoholu, papierosów, otyłości, niezdrowego odżywiania.

– Jeśli idzie o kulturową specyfikę, wolę być ostrożny, by nie popaść w powielanie stereotypów – mówi z kolei Rafał Halik. – Jest natomiast coś, z czego nie zdajemy sobie sprawy, a co rzeczywiście stanowi regionalną specyfikę. Podhale jest fatalnie skomunikowane, co w połączeniu ze stosunkowo małą liczbą punktów szczepień utrudnia działanie. Dodatkowo region ma relatywnie wysoki odsetek osób 65 plus, które nie są mobilne – o wykluczeniu transportowym na tych terenach mówiło się jeszcze przed epidemią.

Biały Dunajec: w lipcu chętnych brak

Jan, budowlaniec, ma pytanie: – Ile tych covidów jest? Jo uważam, że jest jeden, i jakby go byli nie ruszali, to byłby został on, i byłoby wszystko. A oni co chwila wymyślają, jakiś angielski, indyjski, jakiś znowu jak huragan się nazywa... O, Delta!

Jana – podobnie jak Zofii – też nie trzeba specjalnie o epidemię zagadywać. W delikatesach Metro Market w Białym Dunajcu, kupując chleb i wódkę, wymienia z ekspedientką porozumiewawczy żart (tak, ten sam – o alkoholu jako szczepionce – który usłyszałem na przystanku w Czarnym Dunajcu).

Więc teraz Jan – wielki, barczysty, w okolicach sześćdziesiątki – poproszony już o oficjalną wypowiedź na parkingu przed sklepem, dzieli się pytaniami i przemyśleniami: – To jak to jest, że minister zna termin czwartej fali? To on jest jasnowidz, Bóg czy kto? Mówią, że wirus aktywny. Aktywni to są oni w rządzie, jak zbierają od ludzi pieniądze.

– Czy ja covid przechodził, to nie wiem, bo się nie badałem i się badać nie będę. O przypadkach zachorowań też nie słyszałem. A pracujemy w trzydziestu chłopa na budowie, jemy przy jednym stole. Dlatego jo się szczepił nie będę i moje dzieci też nie będą. Znam przypadki, że zdrowi ludzie przyjęli szczepionkę i tracili wzrok – dodaje Jan, opierając się o płot przy parkingu.

Dołącza do nas Paulina, fryzjerka. Uważa, że przez szczepionkę mogłaby osierocić dzieci. – A covida się nie boję, bo już go przeszłam, i to dwa razy – mówi. – Czy my są na Podhalu mądrzejsi, czy głupsi, to się okaże za rok, albo i dziesięć lat.

Kierowniczkę miejscowego ośrodka zdrowia, pediatrę Małgorzatę Szczerbę, pytam o dotychczasowe fale w Białym Dunajcu. – Szło jak domino, dom po domu – odpowiada. – Jednego dnia trzy osoby wysłałam do szpitala z jednej ulicy. W tym panią w podeszłym wieku, która potem zmarła. Jej rodzina zadzwoniła do mnie z pretensjami z powodu tego szpitala, bo gdyby nie to, „ludzie nie wiedzieliby, że to covid”. Pretensji było więcej, np. młoda kobieta miała mi za złe, że wysłałam ją na test i tym samym na kwarantannę, podczas gdy ona chciała iść do pracy.

– Dlaczego górale bardziej wierzą plotkom niż pani?

– Nie wiem. Ale to się nie zaczęło od pandemii. Z roku na rok wzrasta liczba tych, którzy odmawiają obowiązkowego szczepienia dzieci. W tym roku po raz pierwszy na szczepienia przeciw błonicy i tężcowi nie zgłosiła się ponad połowa 18-latków, którzy już sami decydują!

W Białym Dunajcu, jeszcze bardziej niż w całej Polsce, głównym problemem są słabe statystyki w grupach ryzyka: zaszczepiony w gminie jest mniej niż co trzeci mieszkaniec 65 plus. I lepiej już raczej nie będzie: – W styczniu, gdy szczepionek było mało, ludzie chcieli się za ten zastrzyk pozabijać – opowiada Małgorzata Szczerba. – Teraz nie ma chętnych.

Fala nadciąga

Czego może oczekiwać cieszące się dziś z najazdu turystów Podhale?

Paweł Grzesiowski: – Lokalnych lockdownów. Jeśli zaszczepionych jest 15 procent, a nie 40, jak na innych terenach, a dodatkowo mamy w związku z ruchem turystycznym znacznie większe zagęszczenie ludności, to ryzyko musi być większe.

Rafał Halik: – Modele matematyczne pokazują, że problem z wariantem Delta możemy mieć już w sierpniu. I wiele wskazuje na to, że będą dwie dynamiki epidemii.

Pierwsza w miastach, z dużą liczbą zakażeń, ale niskim wskaźnikiem hospitalizacji oraz zgonów. A druga na wsi, gdzie może się odbyć powtórka z jesieni zeszłego roku. Ten drugi przypadek może także dotyczyć wiejskich gmin Podhala. Zwłaszcza że 15 sierpnia do słabych wskaźników zaszczepienia i dużej liczby turystów dojdą obchodzone tu zawsze tłumnie uroczystości związane z kościelnym świętem.

Anna Orzechowska: – Obawiam się o szpitale na Podhalu. Naprawdę boję się tej jesieni. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2021