Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Niedzielski zlekceważył pielęgniarki. Zaostrzą protest

Warszawa. Protest pielęgniarek i położnych, 12 maja 2021 r. Warszawa. Protest pielęgniarek i położnych, 12 maja 2021 r. Jacek Szydłowski / Forum
Minister „nic na stole nie położył” i próbował protestujące ograć. Na spotkanie ostatniej szansy z przedstawicielkami Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, bez ich wiedzy, doprosił NSZZ „Solidarność” oraz OPZZ. Coraz goręcej robi się w publicznej ochronie zdrowia.

Ostatni protest pielęgniarek rozpoczął się 12 maja, a po nieudanym spotkaniu z ministrem Adamem Niedzielskim może się zaostrzyć. Jak zwykle powodem stały się płace. Po wielu miesiącach dyskusji ze środowiskiem medycznym powstał wreszcie projekt o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, z którego wynika, że pielęgniarki nie tylko nie mogą spodziewać się podwyżki, ale ich zarobki relatywnie spadną, zostaną bowiem zrównane z zarobkami pracowników niemedycznych. Złość i zdumienie sióstr są jak najbardziej uzasadnione. Zawód pielęgniarki wymaga obecnie coraz wyższych kwalifikacji, żeby go wykonywać, trzeba ukończyć studia. Tymczasem funkcję asystenta medycznego może wykonywać nawet ktoś po szkole średniej. Nowelizacja ustawy o minimalnych wynagrodzeniach przewiduje, że i pielęgniarki, i asystenci mogą zarabiać tyle samo.

Czytaj także: Lekarze i pielęgniarki mają dość. W co gra z nimi władza?

Dramatyczny deficyt pielęgniarek

Drugim postulatem, który pielęgniarki podnoszą od lat, jest większa troska rządu o to, by do zawodu chciało przychodzić więcej ludzi. Postulat z każdym rokiem jest gorętszy, bo średnia wieku w tym zawodzie coraz szybciej rośnie. Obecnie średni wiek pielęgniarki wynosi już ponad 52 lata, w 2030 r. podniesie się do 60 lat. Wiele sióstr po prostu uda się na zasłużoną emeryturę. Już teraz pielęgniarek dramatycznie brakuje, wkrótce chorymi nie będzie się miał kto opiekować. Kolejne rządy nie robią nic, żeby sytuację poprawić. Przede wszystkim – poprawić warunki pracy w szpitalach. Panie nadal muszą w nich dźwigać chorych, a teraz – dodatkowo – coraz częściej ryzykują życie. Z powodu covid-19 w czasie pandemii zmarło 160 pielęgniarek.

Czytaj także: Pacjent prosił: „Uratuj mnie”. Dramatyczne relacje z dyżuru

Nic dziwnego, że chętnych do zawodu jest coraz mniej. Z 5,6 tys. obecnie studiujących osób tylko 3,6 tys. deklaruje chęć pracy w ochronie zdrowia. Wiele deklaruje, że po prostu wyjedzie z kraju. Gdy pandemia się skończy, znów zaczną się do nich zgłaszać agencje poszukujące chętnych do pracy w szpitalach niemieckich czy skandynawskich. Decyzja o emigracji nie jest łatwa, ale tamtejsi pracodawcy nie tylko o wiele lepiej płacą, ale od razu oferują możliwość nauki języka, mieszkanie i – nierzadko – nawet pracę dla współmałżonka. Nie bez znaczenia jest także to, że w sprawnie zorganizowanym systemie także satysfakcja z pracy jest o wiele większa, pacjentom naprawdę można pomóc. W kraju często wysiłek i kompetencje zarówno pielęgniarek, jak i lekarzy idą na marne. System bowiem jest niedofinansowany i fatalnie zorganizowany.

Tymczasem polski rząd zachowuje się tak, jakby o tym wszystkim nie wiedział. Jakby nie widział, że wraz z coraz bardziej dramatycznym deficytem pielęgniarek ich siła przetargowa będzie rosła i w końcu będzie musiał spełnić ich postulaty. Za o wiele większe pieniądze. Dla górników nigdy ich nie brakuje, zarabiają dużo więcej, mimo że kopalnie są deficytowe. Ale górników rząd PiS się boi, a pielęgniarki usiłuje lekceważyć.

Czytaj także: Pielęgniarki – przepracowane, źle opłacane, sfrustrowane

Nowa składka zdrowotna uderzy w medyków

W ostatnich dniach, po prezentacji Polskiego Ładu, w polskich szpitalach znów zrobiło się gorąco, nie tylko z powodu protestu pielęgniarek i położnych. Zapowiadane zmiany w podatkach najboleśniej uderzą bowiem w osoby na kontraktach, a więc także w pielęgniarki i lekarzy. Obecnie jako jednoosobowe firmy płacą składkę na zdrowie ryczałtem, 381 zł miesięcznie. Od nowego roku w ich przypadku (nierzadko do pracy na kontrakcie zmuszały same szpitale, także te podległe rządowi) sytuacja zmieni się bardzo drastycznie. Wszyscy bowiem będziemy płacić składkę liniową, w wysokości 9 proc. zarobków. Medycy też.

Nie chodzi tylko o pieniądze. Dla szpitali kontrakty lekarzy i pielęgniarek były wygodne, ponieważ dzięki nim medycy mogli pracować w tygodniu o wiele więcej, niż przewidują normy dla „etatowców”. Szpital jakoś łatał kadrowe dziury. Teraz wielu z nich zapowiada, że nie zamierza się aż tak szarpać tylko po to, żeby płacić wyższe podatki.

Składka na zdrowie rośnie, ponieważ jego ochrona wymaga coraz więcej pieniędzy, także na pensje. Gdyby rząd najpierw myślał o skutkach, a dopiero potem podejmował decyzje, miałby do rozwiązania dużo starych problemów. Teraz na własne życzenie dorzucił sobie nowe. Tyle że rząd może się nie przejmować, ofiarą jednak padną pacjenci.

Czytaj także: Fundusz Medyczny bez pieniędzy. Kpina z chorych

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną