Wtorkowy poranek w pałacu prezydenckim, trwa pakowanie walizek. Po południu Andrzej Duda rusza z żoną na wakacje do Juraty. Nad Bałtykiem dołączy do nich córka i rodzice głowy państwa. Na 150 hektarach, otoczonych lasem i wysokim płotem, strzeżonym od strony morza przez Straż Graniczną, letnicy mają prywatną plażę, basen, przystań dla łodzi, lądowisko dla helikopterów. Kolację mogą podać Dudom w przeszklonym salonie w 35-metrowej wieży widokowej.
Prezydent lubi Juratę, bo może oddawać się tam kolejnej po nartach pasji. Do skuterów wodnych nie zniechęcił go nawet upadek w 2019 roku, z pomocą przyszli agenci SOP.
Jak donosi Wirtualna Polska, to ma być jeden z najdłuższych urlopów Dudy. Ma trwać trzy tygodnie, a nawet miesiąc, ale z przerwami. W piątek prezydent był na otwarciu igrzysk olimpijskich. Zostanie w Japonii kilka dni, choć z powodu pandemii sportowcy mają walczyć o medale bez kibiców. A 1 sierpnia wpadnie znad polskiego morza do Warszawy, by uczcić rocznicę powstania.
Zobacz też: Samolot z prezydentem ląduje w Lublinie, a w kabinie pilotów chaos. „Taki trochę Smoleńsk”
Andrzej Duda. „Niespecjalnie się nadaje na kabaret”
Właśnie upłynął pierwszy rok drugiej kadencji. Powiedzieć, że Andrzej Duda nie ma na swoim koncie żadnego sukcesu, to nic nie powiedzieć. Nie zgłosił żadnej istotnej inicjatywy ustawodawczej, nie wygłosił żadnego ważnego przemówienia. Chyba że uznać za takie fragment wywiadu, który stał się już słynnym memem.
– Jak masz być prezydentem, musisz być twardy. Nie możesz sobie pozwolić na to, że cię rozbije jakaś sytuacja, zwłaszcza taka, która cię dotyczy osobiście. No nie! – mówi Duda, napinając się i strojąc poważne miny. – To są naprawdę poważne sprawy, tu nie ma żartów. Tu może przyjdzie dzień, że trzeba będzie podjąć takie decyzje, że człowiek sobie nawet nie wyobraża, że musiałby takie decyzje podjąć.
O ocenę roku prezydenta proszę profesora Jarosława Flisa, socjologa z UJ.
– Niespecjalnie się nadaje na kabaret, bo ten motyw został już wykorzystany w pierwszej kadencji w „Uchu prezesa” – mówi Flis. Andrzej Duda był w „Uchu” Adrianem, który przesiaduje przed gabinetem prezesa PiS, gdzie zapadają ważne decyzje. Ale zdaniem profesora Duda jest zadowolony, bo celem PiS było zwycięstwo w wyborach, żeby prezydentura nie dostała się w ręce opozycji. Niczego więcej prezes od niego nie oczekiwał.
– W drugiej kadencji, która jest zarazem ostatnią, Duda mógłby wszystko, ale najwyraźniej nie ma takiej potrzeby. Nawet swoje wcześniejsze pomysły porzucił bez mrugnięcia powieką. Nie wspomina już o referendum konstytucyjnym, upadł też pomysł projektu ustawy w sprawie aborcji, który miał przygotować po orzeczeniu Trybunału Julii Przyłębskiej. W sprawie Jacka Kurskiego, który zalazł mu za skórę, też odpuścił, choć mógłby zawetować jakąś ustawę i powiedzieć PiS: „Przyślijcie mi ten projekt z głową Kurskiego i macie podpisany”. Co PiS mu zrobi? Pieniędzy na kampanię nie da? Przecież i tak nie może kandydować – podkreśla socjolog.
Na początku roku opozycja domagała się, żeby w obliczu rosnącej liczby zachorowań na COVID-19 prezydent zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego. Duda nie odpowiedział. Za to gdy odwiedził szpital tymczasowy na Stadionie Narodowym, okazało się, że miał koronawirusa i mógł pozarażać pracujących tam ludzi.
Andrzej Duda, czyli prezydentura bezobjawowa
Aleksander Kwaśniewski nazywa obecną prezydenturę bezobjawową. W polityce zagranicznej, którą – według konstytucji – prezydent prowadzi wspólnie z rządem, jest ona nawet szkodliwa. Unię Europejską Duda nazwał wyimaginowaną wspólnotą, wygrażał nawet, że „nie będą nam tu w obcych językach mówić, co mamy robić w naszym kraju”. W relacjach ze Stanami Zjednoczonymi tak bardzo postawił na Donalda Trumpa, że gratulacje dla prezydenta elekta Joe Bidena złożył ponad pięć tygodni po wyborach, razem z Władimirem Putinem.
Do dzisiaj Biden nawet do niego nie zadzwonił, a goszcząc w Europie, ominął Polskę.
– Od początku przestrzegałem, żeby nie stawiać wszystkich żetonów na Trumpa, że ideologiczne pobratymstwo jest bardzo złym doradcą, jeśli chodzi o interesy strategiczne. Bo co z tego, że Trump zgadza się z PiS w szczuciu na lewactwo i w sprawie aborcji, skoro było wiadomo od jakiegoś czasu, że raczej przegra wybory. I po cholerę było mówić na konferencji prasowej, że Polska chce budować Fort Trump, gdy było wiadomo, że pieniądze musi dać Kongres, a następca Trumpa niekoniecznie będzie chciał budować Fort Trump – mówi Radosław Sikorski, najdłużej urzędujący szef dyplomacji po 1989 roku, obecnie europoseł PO. Dodaje, że ochłodzenie relacji jest efektem antydemokratycznej polityki PiS.
– To jest sygnał dyplomatyczny, że spadliście w hierarchii sojuszników USA. Kiedyś Polska była zapraszana nawet na konferencje dotyczące Bliskiego Wschodu. A teraz nam pokazują, że dopóki będziecie prowadzić taką, a nie inną politykę wobec UE, USA, TVN czy wobec praworządności, to się kiście we własnym sosie – wyjaśnia Sikorski.
– Problem jest głębszy. Dlaczego nikt nie chce się z Dudą spotykać? Po pierwsze dlatego, że Polska się zdewaluowała, ale on też się zdewaluował. Negocjowanie z Adrianem to jest strata czasu i wszyscy o tym wiedzą. Jak ktoś się nie potrafi postawić Kaczyńskiemu, to po co z nim gadać – mówi Sikorski, nawiązując do „Ucha Prezesa”.
Zamiast umacniać pozycję Polski w Unii Europejskiej, Duda wybrał projekt Trójmorza. To alians 12 państw UE położonych w rejonie Morza Bałtyckiego, Czarnego i Adriatyckiego. Oprócz Polski tworzą go Węgry, Czechy, Słowacja, Słowenia, Rumunia, Estonia, Litwa, Łotwa, Austria, Bułgaria i Chorwacja. Jednak według Sikorskiego Trójmorze to jest mrzonka.
– Duda chciałby uprawiać psychoprawicowe rojenia, że Polska ma jakąś mesjanistyczną rolę równoważenia Niemiec z jednoczesnym powstrzymywaniem Rosji. I że Trójmorze to powrót do jagiellońskich czasów potęgi, gdy cały region pod naszym przywództwem staje się czynnikiem geopolitycznym w tych rozgrywkach. Ale jak przychodzi co do czego, to przywódcom Trójmorza podoba się ta idea, żeby przyjechać na jakąś konferencję, ale nie na tyle, by zagłosować z PiS w trudnych głosowaniach, jak wybór Tuska na szefa Rady Europejskiej czy w sprawie „pieniądze za praworządność”. A dzieje się tak dlatego, że inne kraje mają własne interesy. Czechy nie prowadzą polityki równoważenia Rosji ani sprzeciwiania się Niemcom. Węgry próbują raczej interesików z Rosją na złość Unii Europejskiej – mówi Sikorski.
Zobacz więcej: Spotkanie Dudy z Bidenem było jak przywitanie w korytarzu. „Chłód jest bardzo widoczny”
Andrzej Duda „robi, co chce”
Andrzej Duda zapowiadał w kampanii, że druga kadencja będzie inna, bo „odpowiada już tylko przed narodem, Bogiem i historią”. Wielu odebrało to jako sugestię, że wreszcie uniezależni się od PiS i będzie patrzył na ręce rządowi. Jednak bliski znajomy prezydenta mówi, że Duda miał na myśli zupełnie co innego.
– Chodziło o to, że nic już nie będzie musiał – dodaje mój rozmówca. I rzeczywiście robi, co chce. Na politykę wpływu nie ma żadnego, za to z przywilejów władzy czerpie pełnymi garściami. Latem popływa skuterem w Juracie, zimą poszusuje na nartach, korzystając z prezydenckiego ośrodka w Wiśle. Miłe weekendy spędza w willi Promnik niedaleko od Warszawy – ma tam kryty basen, jacuzzi, salę fitness, siłownię, saunę, kort tenisowy. W pierwszej kadencji pytałam w Kancelarii Prezydenta, ile dni Andrzej Duda spędził w ciągu trzech lat w Juracie, willi Promnik i w Wiśle, ale do dziś nie dostałam odpowiedzi.
Gdy z powodu ograniczeń pandemicznych i zamknięcia branży turystycznej górale zagrozili, że nie wpuszczą prezydenta na Podhale, Duda złapał za telefon i osobiście interweniował u wicepremiera Jarosława Gowina, by jednak nie zamykał stoków dla narciarzy. Nie dzwonił do premiera ani do ministra zdrowia, by było więcej testów i odblokowane szpitale – a przynajmniej nic o tym nie wiadomo – interesowały go tylko narty. I w tej jednej sprawie był skuteczny. Tak się składało, że Andrzej Duda – lokator rezydencji w Wiśle, na otwarte stoki też się załapał.
Jedynym objawem prezydentury Dudy są koszty, które generuje dla budżetu państwa. A te z roku na rok rosną. – Jemu ta prezydentura naprawdę się spodobała. Zarabia mniej niż europoseł, ale wszystko ma podane pod nos. Jeden telefon i Jurata czeka. Obsługa zrobi zakupy, ugotuje najbardziej wymyślne potrawy. Andrzejek świat sobie pozwiedza. Może zaprosić do pałacu znajomych z Krakowa i elegancko ich ugościć – mówił mi jakiś czas temu ważny polityk PiS. Dworskie życie wciągnęło też bardzo pierwszą damę.
Andrzej Duda zadowala się błyskotkami władzy
Andrzej Duda nigdy nie był samodzielnym politykiem, jego format jest raczej powiatowy. Poza tym i tak nie ma z kim robić polityki. Kaczyński go nie szanuje, w PiS nie ma własnego środowiska. Po odejściu rzecznika Krzysztofa Łapińskiego w pałacu nie ma stratega z politycznym instynktem, który mógłby doradzić Dudzie. Kilka dni temu do kancelarii dołączyli Bogna Janke, żona byłego dziennikarza, dziś lobbysty Igora Janke, i Jakub Kumoch, były dziennikarz, ostatnio ambasador w Turcji. Janke ma zajmować się dialogiem społecznym, a Kumoch zastąpił Krzysztofa Szczerskiego na stanowisku szefa biura polityki międzynarodowej. Oboje nie mają doświadczenia politycznego, nie będą więc wsparciem dla prezydenta.
– Jak jesteś prezydentem, to nie możesz angażować się na pół gwizdka. Kwaśniewski ciągle robił politykę, wpływał na rząd. Duda zadowala się błyskotkami władzy – mówił mi ważny polityk PiS, wspominając nieszczęsną inicjatywę referendalną Dudy. Gdy PiS utrąciło w Senacie prezydencki wniosek, co było upokorzeniem głowy państwa, Duda pływał skuterem w Juracie i czytał książki. Kiedy poleciał do Australii podpisać list intencyjny w sprawie zakupu fregat dla polskiej armii, rząd w ostatniej chwili wycofał się z transakcji, a Duda dowiedział się o tym... w samolocie. Z wycieczki na koszt podatnika została w pamięci wpadka prezydenta, który w przemówieniu dwukrotnie pomylił Nową Zelandię z Irlandią.
Jarosław Flis widzi jednak dla Dudy pewną szansę wejścia do realnej polityki – musiałby stworzyć tandem z Morawieckim.
– Tylko czy premier jest w stanie przejąć sterowniki do Andrzeja Dudy. Bo potrzeba narzucania innym swojego zdania nie jest jego dominującą cechą – zauważa Flis. – Kaczyńskiemu sterowniki do Dudy są potrzebne tylko po to, by go wyłączyć, żeby nie przyszło mu do głowy cokolwiek zrobić.
Socjolog twierdzi, że prezes PiS już się odegrał za lata upokorzeń, a opowieści o tym, że chce zmieniać Polskę, nikogo już nie przekonają. Jedyną osobą w obozie Zjednoczonej Prawicy, która jest zmotywowana, by nie oddać władzy opozycji, jest więc Morawiecki, bo jeśli przegra wybory, to może pójść do więzienia za wybory kopertowe. Ale jest zimnym technokratą, nie potrafi uwodzić tłumów. Jedynym rozwiązaniem jest wciągnięcie do gry Dudy, który umiał uwieść w wyborach 10 milionów Polaków.
Gdy pytam kolejnych rozmówców, jak Duda przejdzie do historii, odpowiedź jest jedna: jako notariusz PiS. Był taranem, który odniósł pierwsze zwycięstwo i utorował PiS drogę do władzy, a później wygrał drugą kadencję.
– On może sobie tłumaczyć, że w kraju dzieją się ważne sprawy, w których też uczestniczy. Być może ma poczucie uczestnictwa w obozie władzy, a to, że nie jest w nim komendantem, drużynowym ani nawet zastępowym, tylko chorążym, który trzyma sztandar, może mu wystarczać – uważa Flis.
Gdy kadencja się skończy, Andrzej Duda będzie miał 53 lata. Pewnie z żalem wyprowadzi się z pałacu i zostawi liczne prezydenckie rezydencje rozsiane po kraju. Na uczelnię nie wróci, bo koledzy z wydziału prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego już zapowiedzieli, że za łamanie konstytucji nie ma tam dla niego miejsca. Mógłby – jak Aleksander Kwaśniewski – jeździć po świecie z wykładami, ale w demokratycznych państwach nikt na niego nie czeka. Wydawałoby się, że 53 lata to za wcześnie na emeryturę, ale pod warunkiem że komuś chce się chcieć, a Andrzej Duda i tak osiągnął więcej, niż sam przypuszczał.
Czytaj więcej: Jak się zmienił Tusk po siedmiu latach w Brukseli? Pojechaliśmy za nim w Polskę, żeby to sprawdzić