Szef MON Mariusz Błaszczak zapowiada armię 250-tysięczną, jednak dzisiejsze tempo wzrostu liczby żołnierzy nie napawa optymizmem. Pokazuje to raport NIK, który wziął pod lupę wykonanie budżetu w części „obrona narodowa".
– Wojsko Polskie powinno liczyć przynajmniej 250 tys. żołnierzy wojsk operacyjnych i 50 tys. żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. To jest minimum, które gwarantuje odstraszanie, które w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego będzie stało na straży niepodległości naszej ojczyzny, ale także będzie wspierało naszych sąsiadów. Do tego zmierzamy. Wojsko Polskie musi być coraz liczebniejsze, bo tylko w ten sposób odstraszy ewentualnego agresora – przekonuje minister na piknikach wojskowych.
Na razie nie ma jednak żadnej podstawy prawnej, aby budować aż tak liczną armię. W Planie Rozwoju Polityki Kadrowej SZ RP w latach 2017–2026 liczebność Sił Zbrojnych została ustalona na poziomie 120 tys. stanowisk etatowych, z czego 100 tys. żołnierzy zawodowych i kandydatów na żołnierzy zawodowych, a 20 tys. żołnierzy Narodowych Sił Rezerwowych. Dokument ten ma się nijak do rzeczywistości, bo Narodowe Siły Rezerwowe są wygaszane i zostaną zawieszone do 1 stycznia 2023 r. (teraz żołnierzy tych jest ledwie 500), jednocześnie budowane są Wojska Obrony Terytorialnej (liczą ok. 30 tys.).
Wolne tempo
Jak podaje NIK, w 2020 r. średni stan zatrudnienia żołnierzy zawodowych wyniósł 106 796, co stanowiło 95,8 proc. przydzielonego przez MON limitu, który wyniósł 111 500. Dla porównania rok wcześniej średni stan zatrudnienia wyniósł 105 tys., zatem rok do roku wzrost liczby wojskowych jest minimalny.