Inflacja może być jeszcze wyższa, najwyższa nawet od 20 lat. Komentarze ekonomistów
Wyrównany ponad dziesięcioletni rekord inflacji? To jeszcze nie koniec - zwiastują ekonomiści. Szykujmy się na dwudziestoletnie rekordy.
- Inflacja przyśpieszyła w lipcu i wielu ekonomistów uważa, że to jeszcze nie koniec
- Możemy wkrótce obserwować już nie tylko dziesięcioletnie rekordy wzrostów cen, ale i dwudziestoletnie - oceniają
- Wielu krytykuje działania RPP. Długoterminowo mają się odbić negatywnie na gospodarce
- Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Inflacja wzrosła w lipcu do 5 proc. - podał GUS, podczas gdy średnia oczekiwań ekonomistów była na poziomie 4,7 proc. Tylko najwięksi pesymiści prognozowali 5 proc.
"To głownie efekt wyższych cen żywności - tempo wzrostu cen w tej grupie przyśpieszyło z 2 proc. do 3,1 proc. rdr" - komentuje Polski Instytut Ekonomiczny na Twitterze.
Komentarze ekonomistów nie pozostawiają złudzeń - to bardzo złe dane. Informacje o danych GUS opatrzone są zwykle wizerunkiem rakiety.
- Wyrównany poziom z maja 2011 r. W poszukiwaniu wyższych odczytów należy bardziej zanurzyć się w historię i sięgnąć do 2001 r. Ewentualnie można poczekać na kolejne miesiące, bo 5 proc. nie wyznacza maksymalnej inflacji w tym roku - oczekują ekonomiści mBank Research.
- No to do końca roku inflacja raczej powyżej 5 proc. rdr - potwierdzają obserwacje swoich kolegów analitycy Banku Pekao.
- Kolejny rekord może paść już za miesiąc > inflacja może być wtedy najwyższa nawet od 20 lat - ocenia Sławomir Dudek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Ostatni raz roczna inflacja CPI była wyższa niż 5 proc. w sierpniu 2001 r. Rekord tego wieku to 7,4 proc. w styczniu 2001 r., a poprzedni wiek kończyliśmy powyżej 8 proc. A jeszcze nie tak dawno obserwowaliśmy deflację, która trwała od lipca 2014 do października 2016.
Kiedy wyższe stopy?
- Tymczasem prezes NBP wciąż nuci "nic się nie stało, Polacy nic się nie stało"... Panie Prezesie, Pan odpowiada za utratę realnej wartości pensji i oszczędności milionów Polaków. Czas działać - grzmi Andrzej Domański, analityk rynków finansowych, zastępca dyrektora Instytutu Obywatelskiego.
Ekonomiści ING Banku uważają, ze zadowolenie RPP ze spadku czerwcowej inflacji było zdecydowanie przedwczesne.
- Przed nami presja kosztowa i popytowa, w warunkach kiedy PKB oparte na konsumpcji a inwestycje słabe od lat, to recepta na długi okres podwyższonej inflacji - komentują.
Główny ekonomista serwisu Spotdata i Pulsu Biznesu Ignacy Morawski wskazuje, że poza żywnością i energią ceny zmieniają się w tempie mniej więcej 0,3 proc. miesięcznie, czyli około 4 proc. rocznie. Według niego to jeszcze względnie bezpieczne dane. Ale obawia się, że to może nie być koniec.
- To, czego można się obawiać, to że to wzrośnie, a wtedy zrobi się już cieplej i nadganianie stopami może być szybkie - ocenia.
- Wysoka inflacja wspiera nasz scenariusz podwyżki (stóp procentowych - red.) w listopadzie (konsensus nie zakłada tego). Rada podała warunki do podwyżki, naszym zdaniem większość będzie spełniona w 4kw21, nie można wiecznie czekać na efekty pandemii. Gołębi NBP w tyle za regionem, ryzyko mocnego PLN niskie - komentują analitycy ING Banku.
Mikołaj Raczyński, szef działu zarządzania funduszami w Noble Funds TFI uważa, że obecne działania NBP osłabiają gospodarkę w dłuższym terminie.
Dodruk odbija się w cenach na całym świecie
Fakt, że wzrost cen widoczny jest i w innych krajach może być dla nas tylko niewielkim pocieszeniem. W Niemczech wzrost cen (CPI) przyśpieszył do aż 3,8 proc. Ostatni wyższy poziom inflacji przydarzył się tam... w listopadzie 1993 r.
W USA wyliczony na potrzeby PKB indeks cen wydatków konsumpcyjnych w drugim kwartale wyniósł aż 6,4 proc. W strefie euro ceny poszły w lipcu w górę o 2,2 proc. rdr, czyli najszybciej od października 2018 r. Przypomnijmy, że Europejski Bank Centralny deklarował, że utrzyma potężny dodruk tak, żeby inflacja wynosiła 2 proc. rocznie. No to cel przekroczony już jest z zapasem. Nawet w Zimbabwe wróciły w lipcu poziomy powyżej 100 proc. (107 proc. CPI).
Wzrost cen na świecie ma jeden wspólny mianownik - dodruk pieniądza i rekordowo niskie stopy procentowe. Podaż pieniądza (M2) w Polsce była w czerwcu b.r. o 19,1 proc. wyższa niż przed pandemią, czyli w lutym 2020. O ile jeszcze w czasie kryzysu dodruk nie wpływał znacząco na ceny, to w momencie odbicia gospodarki w górę przy wygasaniu pandemii pieniądze zaczynają krążyć, rosną ceny surowców, oczekiwania inflacyjne a po nich płace. Rozkręca się w ten sposób spirala na zmianę wzrostów cen i kosztów produkcji. Do poziomów Zimbabwe zapewne nie dojdziemy, ale banki centralne mają obecnie twardy orzech do zgryzienia.