Kup subskrypcję
Zaloguj się

Inflacja może być jeszcze wyższa, najwyższa nawet od 20 lat. Komentarze ekonomistów

Wyrównany ponad dziesięcioletni rekord inflacji? To jeszcze nie koniec - zwiastują ekonomiści. Szykujmy się na dwudziestoletnie rekordy.

Nie tylko szef NBP Adam Glapiński może mieć obecnie zaniepokojoną minę. Dodruk pieniądza przez banki centralne coraz mocniej wpływa na inflację na całym świecie.
Nie tylko szef NBP Adam Glapiński może mieć obecnie zaniepokojoną minę. Dodruk pieniądza przez banki centralne coraz mocniej wpływa na inflację na całym świecie. | Foto: NBP / Flickr/NBP

Inflacja wzrosła w lipcu do 5 proc. - podał GUS, podczas gdy średnia oczekiwań ekonomistów była na poziomie 4,7 proc. Tylko najwięksi pesymiści prognozowali 5 proc.

"To głownie efekt wyższych cen żywności - tempo wzrostu cen w tej grupie przyśpieszyło z 2 proc. do 3,1 proc. rdr" - komentuje Polski Instytut Ekonomiczny na Twitterze.

Komentarze ekonomistów nie pozostawiają złudzeń - to bardzo złe dane. Informacje o danych GUS opatrzone są zwykle wizerunkiem rakiety.

- Wyrównany poziom z maja 2011 r. W poszukiwaniu wyższych odczytów należy bardziej zanurzyć się w historię i sięgnąć do 2001 r. Ewentualnie można poczekać na kolejne miesiące, bo 5 proc. nie wyznacza maksymalnej inflacji w tym roku - oczekują ekonomiści mBank Research.

- No to do końca roku inflacja raczej powyżej 5 proc. rdr - potwierdzają obserwacje swoich kolegów analitycy Banku Pekao.

- Kolejny rekord może paść już za miesiąc > inflacja może być wtedy najwyższa nawet od 20 lat - ocenia Sławomir Dudek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Ostatni raz roczna inflacja CPI była wyższa niż 5 proc. w sierpniu 2001 r. Rekord tego wieku to 7,4 proc. w styczniu 2001 r., a poprzedni wiek kończyliśmy powyżej 8 proc. A jeszcze nie tak dawno obserwowaliśmy deflację, która trwała od lipca 2014 do października 2016.

| Jacek Frączyk / Business Insider Polska

Kiedy wyższe stopy?

- Tymczasem prezes NBP wciąż nuci "nic się nie stało, Polacy nic się nie stało"... Panie Prezesie, Pan odpowiada za utratę realnej wartości pensji i oszczędności milionów Polaków. Czas działać - grzmi Andrzej Domański, analityk rynków finansowych, zastępca dyrektora Instytutu Obywatelskiego.

Ekonomiści ING Banku uważają, ze zadowolenie RPP ze spadku czerwcowej inflacji było zdecydowanie przedwczesne.

- Przed nami presja kosztowa i popytowa, w warunkach kiedy PKB oparte na konsumpcji a inwestycje słabe od lat, to recepta na długi okres podwyższonej inflacji - komentują.

Główny ekonomista serwisu Spotdata i Pulsu Biznesu Ignacy Morawski wskazuje, że poza żywnością i energią ceny zmieniają się w tempie mniej więcej 0,3 proc. miesięcznie, czyli około 4 proc. rocznie. Według niego to jeszcze względnie bezpieczne dane. Ale obawia się, że to może nie być koniec.

- To, czego można się obawiać, to że to wzrośnie, a wtedy zrobi się już cieplej i nadganianie stopami może być szybkie - ocenia.

- Wysoka inflacja wspiera nasz scenariusz podwyżki (stóp procentowych - red.) w listopadzie (konsensus nie zakłada tego). Rada podała warunki do podwyżki, naszym zdaniem większość będzie spełniona w 4kw21, nie można wiecznie czekać na efekty pandemii. Gołębi NBP w tyle za regionem, ryzyko mocnego PLN niskie - komentują analitycy ING Banku.

Mikołaj Raczyński, szef działu zarządzania funduszami w Noble Funds TFI uważa, że obecne działania NBP osłabiają gospodarkę w dłuższym terminie.

Dodruk odbija się w cenach na całym świecie

Fakt, że wzrost cen widoczny jest i w innych krajach może być dla nas tylko niewielkim pocieszeniem. W Niemczech wzrost cen (CPI) przyśpieszył do aż 3,8 proc. Ostatni wyższy poziom inflacji przydarzył się tam... w listopadzie 1993 r.

W USA wyliczony na potrzeby PKB indeks cen wydatków konsumpcyjnych w drugim kwartale wyniósł aż 6,4 proc. W strefie euro ceny poszły w lipcu w górę o 2,2 proc. rdr, czyli najszybciej od października 2018 r. Przypomnijmy, że Europejski Bank Centralny deklarował, że utrzyma potężny dodruk tak, żeby inflacja wynosiła 2 proc. rocznie. No to cel przekroczony już jest z zapasem. Nawet w Zimbabwe wróciły w lipcu poziomy powyżej 100 proc. (107 proc. CPI).

Wzrost cen na świecie ma jeden wspólny mianownik - dodruk pieniądza i rekordowo niskie stopy procentowe. Podaż pieniądza (M2) w Polsce była w czerwcu b.r. o 19,1 proc. wyższa niż przed pandemią, czyli w lutym 2020. O ile jeszcze w czasie kryzysu dodruk nie wpływał znacząco na ceny, to w momencie odbicia gospodarki w górę przy wygasaniu pandemii pieniądze zaczynają krążyć, rosną ceny surowców, oczekiwania inflacyjne a po nich płace. Rozkręca się w ten sposób spirala na zmianę wzrostów cen i kosztów produkcji. Do poziomów Zimbabwe zapewne nie dojdziemy, ale banki centralne mają obecnie twardy orzech do zgryzienia.