Paweł Fajdek: pokonałem demony, teraz muszę iść na stronę

Paweł Fajdek zajął piąte miejsce w grupie A eliminacji konkursu rzutu młotem w igrzyskach olimpijskich w Tokio. Czterokrotny mistrz świata znowu dostarczył niebywałych emocji. Musiał bowiem poczekać na wyniki w drugiej grupie. Ostatecznie jednak zajął dziewiąte miejsce i zobaczymy go - po raz pierwszy w karierze - w finale igrzysk olimpijskich

2 sierpnia 2021, 03:30
Paweł Fajdek
Paweł Fajdek (Foto: Ben Stansall / AFP)
  • Paweł Fajdek, czterokrotny mistrz świata, dwukrotnie w karierze odpadał w eliminacjach rzutu młotem. W Tokio też nie był pewny występu w finale
  • W rywalizacji w grupie A zajął piąte miejsce. Nie uzyskał minimum i musiał czekać na to, co zrobią rywale
  • "Było dramatycznie. To był najgorszy konkurs w życiu. Stres paraliżował mi nogi, ale pokonałem demony" - mówił nasz zawodnik
  • Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Fajdek miał w głowie eliminacje w igrzyskach w Londynie (2012) i Rio de Janeiro (2016). Za każdym razem odpadał. W Londynie nie zaliczył żadnej odległości, w Rio de Janeiro rzucił 72,00 m.

- Przez ostatnie dziewięć lat ciągnęły się za mną te występy w eliminacjach, a wy, dziennikarze, skutecznie przypominaliście o tym. Musiałem zatem sobie z tym jakoś poradzić. I wydaje mi się, że poszło nieźle - mówił Fajdek.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

W pierwszej serii eliminacji Fajdek rzucił 74,28 m i z takim wynikiem nie miał co marzyć o finale. W drugiej spalił swoją próbę i zanosiło się na powtórkę z rozrywki. W trzeciej jednak zebrał się w sobie i uzyskał 76,46 m. Minimum, jakie wynosiło 77,50 m, nie osiągnął, ale wynik, z którym ukończył eliminacje dawał nadzieje na finał. Ostatecznie zajął w eliminacjach dziewiąte miejsce i zobaczymy go w finale olimpijskim.

- Nawet dobry humor nie był w stanie zniwelować całkiem stresu i złych momentów, które wracały do mnie. Pojawiło się to zjawisko, z jakim miałem do czynienia w Rio de Janeiro. Tam nawet było jeszcze gorzej. W Tokio wyszło to nawet nieźle. Tyle razy odtwarzałem sobie to wszystko w głowie, więc byłem przygotowany dokładnie na taką sytuację. Jakoś udało się jednak z tym uporać, choć było dramatycznie. To był najgorszy konkurs w życiu - powiedział Fajdek.

- Ten pierwszy rzut nie był zły. Pewnie gdyby to nie były eliminacje, to wyszłoby z tego 78 m. Był spokojny i delikatny. W kolejnym bałem się zrobić czwarty obrót. Stres po prostu paraliżował mi nogi. Wynik jest niezły. Nie ma się co denerwować. Zrobiłem, co mogłem i dałem z siebie wszystko. Wydaje mi się, że pokonałem stres i demony - dodał.

Fajdek miał problemy ze snem przed tymi eliminacjami. Przyznał, że poszedł spać około godz. 2.00, a wstał już przed szóstą. Zjadł śniadanie i około godz. 7.00 wyruszył na stadion olimpijski.

- Kilkadziesiąt razy sprawdzałem, czy mam wszystko w torbie. Takie były nerwy - opowiadał.

Fajdek po raz pierwszy w swojej karierze wystąpi w finale olimpijskim. Ten został zaplanowany na 4 sierpnia na godz. 13.15.

- Finał to jest nowa rozrywka. Jeżeli do niego awansuję, to będę o wiele spokojniejszy. Mam nadzieję, że z Wojtkiem powalczymy o medale. A teraz przepraszam, bo tak się stresuję, że muszę iść na stronę - zakończył i szybko uciekł ze strefy wywiadów.

Z Tokio - Tomasz Kalemba, Onet Sport

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło:Onet
Data utworzenia: 2 sierpnia 2021 03:30
Dziennikarz Przeglądu Sportowego Onet
Dziennikarz Przeglądu Sportowego Onet