Przełamać wreszcie fatum ćwierćfinałów na igrzyskach olimpijskich - taki był cel polskich siatkarzy. W czterech ostatnich turniejach na olimpiadzie, Polacy zawsze przegrywali w ćwierćfinale. Kolejno pokonywali ich Brazylia (2004), Włochy (2008), Rosja (2012) i USA (2016). Teraz podopieczni Vitala Heynena wreszcie chcieli awansować do upragnionego półfinału i zbliżyć się do zdobycia medalu.
Czwartkowy pojedynek był prawdziwym horrorem. O wszystkim decydował tie-break. Biało-czerwoni zaczęli go fatalnie, bo przegrywali 2:6 i 4:9. Francuzi w tym secie grali jak natchnieni i wychodziło im praktycznie wszystko. Nie dali Polakom na chwilę nadziei w tej partii i zupełnie ich rozbili. Po skutecznej kontrze prowadzili już 12:6. Polacy mylili się w ofensywie oraz na zagrywce.
Polacy nie wykorzystali wydawało się bardzo dobrej sytuacji w tym meczu. Po bardzo dobrej grze w trzecim secie, w którym świetnie spisywali się Bartosz Kurek i Wilfredo Leon prowadzili 2:1.
W dodatku w czwartej partii wygrywali już 7:4 i zupełnie się zacięli. Stracili cztery punkty z rzędu i pozwolili Francuzom wrócić do gry. Zespół Heynena fatalnie zagrał też końcówkę tej partii. Od stanu 18:19 przegrał trzy punkty z rzędu. Trener Polaków szukał różnych rozwiązań na przyjęciu, ale słabo grali Michał Kubiak, Aleksander Śliwka i Kamil Semeniuk.
Po meczu Polacy byli załamani. Bartosz Kurek natychmiast się rozpłakał.
- Francuzi z seta na set grali coraz bardziej stabilnie. W czwartym secie złapali wiatr w żagle. W piątej partii zdobyli trzy punkty przewagi i trudno nam było zrobić breaka. Od połowy tego seta kontrolowali jego przebieg i ciężko było ich dogonić - powiedział po meczu Kamil Semeniuk.
Francuzi w półfinale zmierzą się z Argentyną. W drugim meczu o finał Rosja zagra z Brazylią.