Niedofinansowanie publicznej ochrony zdrowia wreszcie doprowadziło do załamania się systemu ratownictwa medycznego. Ratownicy masowo rezygnują z pracy, a 14 września w samym Toruniu wypowiedzenie świadczenia usług złożyło 110 ratowników. Równocześnie pod wpływem oporu samozatrudnionej klasy średniej rząd wybił zęby własnej reformie podatkowej, która miała… wreszcie dofinansować publiczną ochronę zdrowia. Składka zdrowotna przedsiębiorców rozliczających się podatkiem liniowym nie będzie wynosić planowane 9 proc., lecz ledwie 3 proc. w przyszłym roku i 4,9 proc. w kolejnych. Dla ryczałtowców pozostanie kwotowa.
Dramatyczne efekty przywilejów podatkowych mamy okazję obserwować w czasie rzeczywistym, a jednak nie zgadzamy się na solidne dofinansowanie domeny publicznej. Niechęć do niej jest zbyt silna. Jesteśmy jak pacjent, który bardziej niż choroby boi się leków. Zakodowana w naszej społecznej percepcji nieufność do domeny publicznej nie pozwala nam jej uzdrowić.

Państwo to nie tylko długi

Jeszcze w czasach rządów PO-PSL z inicjatywy Forum Obywatelskiego Rozwoju w stolicy zawisnął licznik długu publicznego. W kontrze do niego grupa progresywnych ekonomistów Fundacji Kaleckiego, Fundacji Lipińskiego, Polskiej Sieci Ekonomii oraz Dobrobytu na Pokolenia postanowiła powiesić licznik majątku publicznego, by zwrócić uwagę na dosyć oczywisty fakt, że nasza wspólna domena to nie tylko długi, ale też całkiem pokaźne aktywa. Na ich wykazywaną wartość składają się aktywa banku centralnego (626 mld zł rezerw), warte ponad 1,3 bln zł mienie Skarbu Państwa (m.in. drogi, mosty, udziały w spółkach) oraz majątek należący do wspólnot lokalnych (wart prawie 1 bln zł). Łączna wartość w ten sposób wyliczonego majątku publicznego wynosi prawie 3 bln zł, a więc jest dwukrotnie wyższa niż wykazywany przez licznik FOR dług publiczny.
Reklama
Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.