Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Justyna Sobolak
|

Miasta biorą się za deszczówkę. "Mamy do wyboru dwie możliwości"

619
Podziel się:

Coraz więcej miast chce wprowadzić podatek od deszczówki. Od stycznia opłata obowiązuje w Opolu, a od lipca będzie funkcjonować w Koninie. Chodzi nie tylko o kwestie ekologii - miasta chcą odciążyć kanalizację i obniżyć koszty jej utrzymania.

Miasta biorą się za deszczówkę. "Mamy do wyboru dwie możliwości"
Miasta mają różne pomysły na opłatę deszczową (PAP, Wojciech Kamiński)

Podatek od deszczu obowiązuje w Polsce od 1 stycznia 2018 roku. Płacą go właściciele nieruchomości o powierzchni co najmniej 3,5 tys. mkw. z 70 proc. zabudowaniem. Jeżeli na działce znajduje się urządzenie do retencjonowania wody o pojemności powyżej 30 proc. z odpływu rocznego z danej powierzchni, opłata wynosi 5 gr za 1 mkw. Natomiast jeśli właściciel nieruchomości nie wprowadził takiego rozwiązania, musi płacić 50 gr za 1 mkw.

Rząd planował zmienić przepisy, by podatek płaciło więcej Polaków. Po zmianach opłata deszczowa miałaby objąć działki o powierzchni powyżej 600 mkw., w przypadku których zabudowa lub wykonywanie prac budowlanych wyłącza powyżej 50 proc. powierzchni z możliwości retencjonowania wody.

Pomysł skrytykowały Związek Miast Polskich i Unia Metropolii Polskich, które we wspólnym stanowisku podkreśliły, że opłata dotknęłaby ogromną liczbę mieszkańców.

Zobacz także: Oczko+. Polacy rzucili się po dofinansowanie

– Spowoduje to niezadowolenie społeczne, które zostanie skierowane przeciwko samorządom terytorialnym, mimo że będą one nadal tylko "poborcami podatków" przekazywanych do PGW Wody Polskie. Przypominam, że opłaty, zgodnie z projektem, miałyby w 90 proc. trafiać do Wód Polskich. Samorządy mają budować i utrzymywać kanalizację deszczową, a dostaną z opłaty 10 proc. – zwraca uwagę Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu, ekspert ds. legislacyjnych w Związku Miast Polskich.

Nie podatek, a opłata za usługę

W niektórych miastach doprowadziłoby to do sytuacji, w której mieszkańcy musieliby płacić za deszczówkę podwójnie. Podatek od deszczu nie jest nowym pomysłem. Wiele miast wprowadziło go na własną rękę już 13 lat temu, choć wszystkie uczulają, by nie nazywać go daniną. To opłata za usługę odprowadzania deszczówki. Skąd pomysł na lokalne podatki? Główny argument to ekologia. Trzy czwarte powierzchni naszej planety to woda. Do picia nadaje się jednak zaledwie 3 proc., z czego ponad połowa zamrożona jest w lodowcach. Ekologia to jedno, drugie – pieniądze. Miasta przekonują, że łapanie deszczówki do zbiorników to odciążenie kanalizacji i obniżenie kosztów jej utrzymania.

Jednymi z pierwszych miast, które zdecydowały się na wprowadzenie opłat za deszczówkę były Bialsko-Biała i Żory. W tym ostatnim zdecydowano się na to w 2008 roku. Obecnie opłata wynosi tam 19 gr za mkw. odwadnianych powierzchni. W 2009 roku taką opłatę wprowadził Poznań. Do tego grona dołączyły: Brodnica, Trzebiatów, Piła, Koszalin, Ostrów Wielkopolski.

Konin śladem innych miast

Od stycznia 2021 roku podobna danina funkcjonuje w Opolu. Wynosi ona 29 groszy miesięcznie za m3 średniorocznego opadu atmosferycznego, ustalonego na podstawie danych z IMGW. W lipcu podatek od deszczu zapłacą mieszkańcy Konina. – Od 1 lipca rusza w Koninie system związany z retencją wód opadowych. Był bardzo długo konsultowany. Jego głównym celem jest odpowiedzialne i ekologiczne zagospodarowanie wody deszczowej. Jesteśmy miastem w województwie wielkopolskim, gdzie susza doskwiera nam z roku na rok coraz bardziej i każde miasto, które chce odpowiedzialnie i w sposób ekologiczny chronić swoje środowisko i chce być przyjazne środowisku takie systemy już dawno uruchomiło. Chcieliśmy dołączyć do ich grona – tłumaczy Paweł Adamów, zastępca prezydenta Konina ds. gospodarczych.

Mieszkańcy będą płacić 1,61 zł netto rocznie za m3 wód opadowych i roztopowych odprowadzonych do systemu kanalizacji deszczowej. Od stycznia 2022 stawka ta wynosić będzie 5,32 zł netto.

– System składa się z dwóch filarów. Pierwszy filar to opłata deszczowa, która zakłada stałe ulgi nawet do 70 proc. Jest kilka rzeczy, które można zrobić na terenie swojej działki, aby te ulgi otrzymać. Drugim filarem są dotacje do zbiorników retencyjnych. Przyznawane będą w zależności od wielkości zbiornika. Budując zbiornik, nie trzeba już korzystać z infrastruktury deszczowej miasta, co pozwala uzyskać zwolnienie z opłat. Od 1 lipca będzie można składać wnioski o przyznanie takiej dotacji. Na ten moment mamy zabezpieczone w budżecie 100 tys. zł. Nie jest wykluczone, że kwota zostanie zwiększona, jeśli zainteresowanie będzie duże. Jest to możliwe nawet w tym roku – mówi wiceprezydent Paweł Adamów.

Wprowadzenie opłaty deszczowej rozważał Kraków. Pomysł pojawił się w październiku 2020 roku, ale na razie nie został wprowadzony w życie. – W krakowskim pomyśle ważne jest to, że opłata objęłaby tylko te tereny, które są podpięte pod system komunalny – zauważa Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.

Zamiast ściągać daninę, można dopłacić

Na razie Kraków utrzymuje swój program dopłat do budowy zbiorników retencyjnych, który uruchomiono w 2014 roku. W ciągu pierwszych pięciu lat miasto wyłożyło ponad 3 mln zł na budowę łącznie 495 instalacji. W tym roku mieszkańcy mogą liczyć na dofinansowanie nawet w wysokości 12 tys. zł.

Podobne programy funkcjonują w innych miastach w Polsce. Wrocław co roku ogłasza program "Złap deszcz". Mieszkańcy mogą ubiegać się o dofinansowanie do 80 proc. kosztów poniesionych na realizację zadania, przy górnym limicie 5 tys. zł. Program w tym roku skierowany był także do spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. Dla nich maksymalna wysokość dotacji została określona na poziomie 10 tys. zł. – Podobnie jak w poprzednich latach, mieszkańcy Wrocławia nas nie zawiedli i wykazali bardzo duże zainteresowanie programem "Złap deszcz". W ciągu trzech tygodni otrzymaliśmy 157 wniosków, które wyczerpały tegoroczny budżet – informuje Małgorzata Brykarz, dyrektor Wydziału Wody i Energii Urzędu Miejskiego we Wrocławiu.

Miasto zapewnia, że podczas 10-minutowego deszczu z dachu o powierzchni 120 mkw. można zebrać ok. 180 litrów wody. Magistrat stworzył specjalny kalkulator, który na podstawie danych dotyczących powierzchni dachu, metrażu ścieżek czy tarasów pozwala obliczyć, jakiej wielkości powinien być zbiornik.

Brak długofalowej perspektywy

Na program dopłat zdecydowały się również Lublin, Szczawno-Zdrój, Gdańsk, Legnica, Łódź, Warszawa, Kielce, Piaseczno, Sopot, Bielsko-Biała, Ostrów Wielkopolski, Choroszcz, Sosnowiec, Gdynia czy Katowice.

– Dopłaty są bardzo dobrym rozwiązaniem. Od lat nie możemy się doczekać systemowych rozwiązań dotyczących retencji – przypomina Marek Wójcik. I podkreśla, że kwestią wody należy zająć się jak najpilniej. – Spośród różnych naszych dóbr środowiskowych mam wrażenie, że woda nie jest priorytetem. Tymczasem wartość wody będzie rosła niebywale i mamy do wyboru dwie możliwości. Czekać aż to wybuchnie i nastąpi wzrost kwot z tytułu pozyskiwania wody albo wykonywać pewne kroki już teraz. Dobrze, że miasta to robią. Trzeba też tworzyć długofalowe strategie, bo takich, jeśli chodzi o wodę, nie mamy – mówi Marek Wójcik z ZMP.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(619)
To szok!!!!!
3 lata temu
Podatek podatkiem pogania podatek, a i tak pieniędzy ni ma..... To po co te podatki? Chciałbym wiedzieć gdzie są te pieniądze ale nie wolno mi nawet pytać...
Maniek
3 lata temu
A kiedy podatek od oddychania ?
Dario
3 lata temu
zajebie....ie to społeczeństwo kolejnymi podatkami żeby sobie zbierać majątki po 40 milionów jak kłamczuszek. Młodzi uciekają z kraju tylko się kurzy a starzy żyć wiecznie nie będą!
bynia
3 lata temu
Od kiedy wolno deszczówkę odprowadzać do kanalizacji poza tą z dróg?
4gwe
3 lata temu
Mam 30ar. w niecce, dom, sad, grządki. ani kropli wody nie odprowadzam do instalacji burzowej - za co mam płacić? dodatkowo w czasie burz wywala burzówka i woda zalewa mnie... rozumiem że miasto mi zapłaci?
...
Następna strona