0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: weronika Syrkowska / OKO.pressIlustracja: weronika...

Aż do czerwca 2025 roku polska polityka będzie funkcjonować według dynamiki znaczonej datami kolejnych wyborów: najpierw samorządowych już 7 kwietnia, później wyborów europejskich 9 czerwca i około roku później wyborów prezydenckich. To niby banalna, ale jednak istotna konstatacja, bo tak napięty kalendarz oznacza, że będzie to czas szczególnie wrażliwy na wahnięcia nastrojów społecznych,

a od stabilności politycznej do turbulencji będzie nas dzieliło kilka punktów procentowych.

Tyle właśnie zdecyduje, czy oraz ile sejmików za dwa tygodnie uratuje Prawo i Sprawiedliwość i jak duży sukces odniosą formacje tworzące Koalicję 15 października. Tyle zdecyduje, czy po wyborach europejskich będziemy mogli mówić o trwałej zmianie partyjnego lidera i przejściu partii Jarosława Kaczyńskiego do głębokiej defensywy. W końcu zapewne to również kilka punktów procentowych zmieni trwale układ sił w wyborach prezydenckich lub da PiS-owi szansę na odbudowanie pozycji ponad 1,5 roku po przegranych wyborach parlamentarnych.

Stąd warto się przyglądać konkretnym grupom elektoratów. Temu, jak odnajdują się w nowej rzeczywistości, czy są zadowolone z rządów nowej władzy, czy też może rośnie w nich frustracja i niezadowolenie.

Raport Fundacji Batorego „Nadzieja zdemobilizowanych. Nastroje społeczne przed wyborami samorządowymi i europejskimi” wybrzmiewa w tym kontekście jak dzwonek alarmowy dla nowej władzy i pokazuje rosnącą frustrację i skłonność do demobilizacji kluczowej grupy dla Koalicji 15 października – kobiet.

Przeczytaj także:

Sympatycy nowej większości pełni nadziei. Ale...

Raport Batorego powstał na podstawie dwóch badań ilościowych oraz sześciu wywiadów grupowych, tzw. fokusów (całą notę metodologiczną znajdą państwo na końcu tego tekstu). Jego wnioski są w dużej części zbieżne z wynikami lutowego badania Ipsos dla OKO.press i TOK FM.

Raport Batorego pokazuje, że elektorat ugrupowań tworzących koalicję rządową wciąż w ogromnej większości (z najmniejszym entuzjazmem wyborców Trzeciej Drogi) postrzega w bardzo pozytywnym świetle zmiany, które zaszły w polskiej polityce po wyborach 15 października 2023 r.:

„Badanie agencji Pacyfika przeprowadzone dzięki w sześciu województwach, gdzie wynik wyborów do sejmików pozostaje niepewny, pokazują, że wyborcy partii tworzących rząd są przede wszystkim pełni nadziei. Aż 51,6 proc. spośród nich wskazało właśnie nadzieję jako emocję, którą odczuwają, gdy myślą dziś o Polsce” – czytamy w raporcie.

Z badań stojących za raportem wynika również, że wyborcy prawicy, osobliwie sympatycy PiS, tkwią jeszcze, póki co, w polityczno-społecznym marazmie i fatalizmie spowodowanym wyborczą porażką.

Ale w tej beczce miodu dla nowej większości rządowej znajduje się również spora chochla dziegciu:

„Wśród najważniejszych dla kobiet tematów, podobnie jak dla wszystkich wyborców pragnących nowego otwarcia, znajdowały się kwestie drożyzny i pogarszającej się jakości życia, ale bardzo ważne były też prawa kobiet, w szczególności prawa reprodukcyjne. I to właśnie te kwestie kobiety postrzegają dziś jako niezałatwione; to te problemy napędzają ich gniew oraz poczucie, że nowa władza nie dotrzymuje obietnic” – czytamy w raporcie Batorego, opracowanym przez Pawła Marczewskiego.

I dalej: „Rozmówczynie podczas przeprowadzonych w ramach naszego badania wywiadów grupowych, szczególnie te młodsze, narzekały na kluczenie w kwestii prawa do aborcji. Mówiły, że jest to wyraz braku szacunku dla ich głosów i przejaw utrzymywania się »patriarchalno-kościółkowego« myślenia”.

To fenomeny, które muszą niepokoić obecnie rządzących.

Spadająca mobilizacja kobiet

Po pierwsze, to mężczyźni chętniej deklarują obecnie udział w wyborach, niż kobiety, czyli dokładnie odwrotnie, niż miało to miejsce 15 października.

Po drugie, poziom mobilizacji wg wieku układa się w odwróconą wyborczą piramidę: najniższa mobilizacja jest wśród najmłodszych wyborców, największa wśród najstarszych, od 55 lat wzwyż. W wyborach parlamentarnych poziom mobilizacji najmłodszych wyborców był odrobinę wyższy niż wyborców najstarszych.

„Deklarowane w wywiadach jakościowych przez część kobiet poczucie, że po wyborach zostały »wystawione« i »porzucone«, nie jest jeszcze w tej grupie emocją powszechną. Badania ilościowe pokazują jednak przedwyborczą demobilizację kobiet”

– czytamy w raporcie.

I dalej: „Do większego zaangażowania mogłoby zapewne skłonić wyborczynie przekonanie, że tym razem stawka jest wyższa; że chodzi o ostateczne odsunięcie zagrożenia dalszym naruszaniem ich praw oraz o możliwość realizacji obietnic wyborczych złożonych przed wyborami październikowymi. Takiego czynnika mobilizującego jednak brakuje. Niektóre kobiety w związku z tym, że w ciągu pierwszych miesięcy nowych rządów nie dostrzegły zbyt wielu konkretnych zmian poprawiających ich sytuację, ponownie zaczynają odwracać się od polityki”.

PiS zminimalizuje straty?

Podobne wnioski można było wysnuć z lutowego sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM. "W wyborach 2023 roku zanotowaliśmy najwyższą w historii III RP frekwencję – 74,38 proc. W naszym sondażu udział w wyborach deklaruje znacznie mniej, bo 65 proc. osób, w tym – jak już wiemy – 51 proc. zdecydowanie i 14 proc. raczej. To skądinąd zrozumiałe, pytani dzisiaj ludzie nie czują tamtego pobudzenia i gorącej atmosfery »święta demokracji«.

Porównanie odsetka zdecydowanych deklaracji udziału w wyborach pokazuje, że ta demobilizacja nie rozkłada się równo. W październikowych wyborach kobiety głosowały nieco częściej niż mężczyźni (wg sondażu exit poll – o 1,6 pkt proc.).

Dziś kobiety deklarują udział w wyborach zdecydowanie rzadziej (47 proc.) niż mężczyźni (56 proc.).

To sygnał dla nowej władzy, że w elektoracie, który przesądził o jej zwycięstwie, pojawiło się rozczarowanie, co być może wynika z odkładania na później takich obietnic wyborczych, jak prawo do aborcji. Trudno też powiedzieć, by doszło do zasadniczego zwiększenia obecności kobiet w życiu publicznym. Choć Donald Tusk zwiększył liczbę ministerek do 35 proc., polityka jest wciąż grą raczej męską niż koedukacyjną" – pisał w swojej analizie Piotr Pacewicz.

Jeśli taki rozkład mobilizacji i demobilizacji będzie miał swoje odzwierciedlenie w wyborach samorządowych 7 kwietnia, przynajmniej na poziomie wyborów do sejmików może mieć to pozytywny wpływ na wynik Prawa i Sprawiedliwości. Choć partia Jarosława Kaczyńskiego na pewno straci większość z obecnego stanu posiadania w samorządowej Polsce, jej porażka może okazać się nie tak duża, jak się dziś spodziewamy.

Nota metodologiczna raportu Fundacji Batorego

Analiza została oparta na następujących badaniach:

  • badaniu jakościowym zrealizowanym w dniach 6 i 8 marca 2024 roku na zlecenie Fundacji Batorego przez agencję badawczą Difference metodą zogniskowanych wywiadów grupowych (FGI). W sumie w dwóch miastach zrealizowano sześć wywiadów grupowych z mężczyznami i kobietami w wieku od 20 do 45 lat, którzy w wyborach parlamentarnych w październiku 2023 roku głosowali na KO, Trzecią Drogę lub Nową Lewicę. W grupach znalazły się osoby, które w październiku głosowały po raz pierwszy, oraz takie, które wcześniej głosowały w sposób nieregularny lub nie chodziły na wybory.
  • badaniu ilościowym zrealizowanym przez More in Common Polska w dniach 2–13 lutego 2024 roku na reprezentatywnej, ogólnopolskiej próbie 2027 Polek i Polaków, prowadzonych metodą indywidualnych wywiadów przez internet lub telefonicznie (CAWI/CATI).
  • badaniu ilościowym zrealizowanym przez agencję Pacyfika ze środków Fundacji Polskiej Rady Biznesu, przeprowadzonym przez grupę IQS na reprezentatywnej próbie 2400 osób z sześciu województw, gdzie wyniki do sejmików w nadchodzących wyborach są niepewne: dolnośląskiego, lubelskiego, łódzkiego, małopolskiego, podlaskiego i świętokrzyskiego. W każdym z województw rozmawiano z 400 respondentami metodą indywidualnych wywiadów przeprowadzonych przez internet (CAWI).
;

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze