Ukraińcy w strachu przed tym, co zgotuje im Polska. "Nie wiem, co będzie dalej"

REKLAMA
Anna Gmiterek-Zabłocka
Od lipca Polska zamierza zmienić zasady pomocy Ukraińcom, którzy po wybuchu wojny przyjechali do naszego kraju. Nowe prawo jest przygotowywane, ale wśród uchodźców mnożą się pytania i wątpliwości. - Co z naszym mieszkaniem, co z dziećmi? - pytają nas uchodźczynie z Lublinia. Na co powinny się przygotować?
REKLAMA

Irina (imię zmienione) przyjechała do Lublina razem z dwójką dzieci. W ciągu dwóch lat od wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie była w domu tylko raz, przez tydzień. - Już po pierwszym dniu, gdy był alarm i trzeba było się ukryć, moje dzieci chciały wracać do Polski. Bały się. Czuły, że jest niebezpiecznie, był płacz. I tak każdego dnia, z pytaniami: "Mamo, wracamy już?" - wspomina, nie kryjąc emocji. 

REKLAMA

Irina stara się myśleć pozytywnie: ma pracę - niezgodną wprawdzie z wykształceniem, ale jednak jakąś. Dzieci chodzą do szkoły. Wszyscy już w miarę dobrze mówią po polsku. Mają też znajomych. - Nie wiem, co będzie dalej. Żyjemy z dnia na dzień, ale czujemy się na razie tu bezpiecznie. Trochę się boję tych zapowiedzianych przez Polskę zmian w pomocy dla uchodźców od lipca. Ale od wolontariuszy słyszę, że nikt nas nigdzie nie wyrzuci - dodaje. 

- Jak rozmawiam z innymi ukraińskimi mamami, to obaw jest sporo: czy nie zabiorą nam pomocy dla dzieci, jak chcą je zmusić do chodzenia do szkoły, co z naszym dalszym mieszkaniem w akademiku. Czekamy na konkrety, ale wierzę, że Polska nie przestanie nam pomagać - dodaje inna z mieszkających w Lublinie Ukrainek, Anna. 

Pomoc dla Ukraińców. Od lipca nowe zasady

Zgodnie z zapowiedziami rządu, od lipca ma się zmienić Ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy. Będzie kilka istotnych modyfikacji dotyczących m.in. zamieszkania w miejscach zbiorowego zakwaterowania i finansowania tego pobytu przez państwo (jest to 40 zł na osobę za dzień pomocy).

Jak mówił kilka tygodni temu w TOK FM wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Duszczyk, chodzi o uszczelnienie systemu, bo są przypadki wykorzystywania luk i naciągania budżetu. Dlatego państwo będzie dalej płacić za pobyt uchodźców, ale tylko w publicznych ośrodkach, które są wpisane do rejestru wojewodów. Są to np. prowadzone przez samorządy akademiki czy hostele, ale też miejsca koordynowane przez organizacje pozarządowe. Nie ma mowy o opłacaniu pobytu Ukrainek i Ukraińców w prywatnych ośrodkach. 

REKLAMA

To rodzi wątpliwości wśród organizacji pozarządowych, które od lat pomagają migrantom i migrantkom. Aktywiści spotkali się z ministrem Maciejem Duszczykiem i przedstawicielami innych resortów. - Zwróciliśmy uwagę, że zmiany trzeba przeprowadzić tak, aby osoby mieszkające w tych prywatnych ośrodkach, gdy będą musiały je opuścić, znalazły miejsce w innych akademikach czy hostelach, gdzieś w pobliżu. By nie musiały znów zmieniać swojego życia - szkoły, pracy i znajomych - i jechać wiele kilometrów do ośrodka na drugim końcu województwa - mówi TOK FM Anna Dąbrowska, prezeska Stowarzyszenia Homo Faber z Lublina. 

Organizacje pozarządowe zwracają też uwagę, że po ponad dwóch latach od wybuchu wojny trzeba wreszcie określić standardy miejsc zbiorowego zakwaterowania, za które odpowiada wojewoda. Podkreślają, że mimo wielu apeli to się nie wydarzyło. W ich opinii jasne normy dałyby większe poczucie bezpieczeństwa korzystającym z pomocy Ukraińcom, ale też wyeliminowały różne spory. 

Według aktywistów nowelizacja ustawy została w większości dobrze przygotowana. Nie mają do niej wielu zastrzeżeń. - Cieszy nas także, że ministerstwo chce z nami na ten temat rozmawiać. Spotkanie z ministrem było długie, trwało mniej więcej cztery godziny. Dyskutowaliśmy bardzo merytorycznie - przyznaje Dąbrowska. 

Pomoc dla Ukraińców. Co jeszcze się zmieni?

Projektowane zmiany dotyczą też statusu pobytowego Ukrainek i Ukraińców. Możliwa będzie zmiana z obecnej ochrony tymczasowej na pobyt tymczasowy na okres trzech lat. Aby go uzyskać, trzeba będzie złożyć wniosek o kartę pobytu. - Wniosek ma być prosty do wypełnienia, jednostronnicowy - takie zapewnienie otrzymaliśmy - mówi prezeska Homo Faber. - Uważam, że to dobra zmiana, bo zagwarantuje osobom uchodźczym pewną stabilność, na trzy lata. To umożliwi pewne zaplanowanie życia na ten czas - dodaje. 

REKLAMA

Aktywiści przyznają, że nawet jeśli wnioski będą proste do wypełnienia, wiele osób będzie szukało w tym zakresie wsparcia. Będą chciały mieć pewność, że nie popełnią błędu. Dlatego lubelski Baobab - czyli centrum integracji Polaków i cudzoziemców, w którym stale działa punkt pomocy - planuje w czerwcu i lipcu uruchomić więcej "okienek", by wesprzeć uchodźców i uchodźczynie w wypełnianiu wniosków. 

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

Anna Dąbrowska zwraca uwagę, że problemem - po zmianie przepisów - może być to, jakie dokumenty trzeba będzie dołączyć do wniosku o wydanie karty pobytu. Jednym z nich ma być dokument podróży. - A wiemy, że osoby, które uciekały - zwłaszcza z terenów okupowanych - takich dokumentów często nie mają. Na spotkaniu w ministerstwie była dyskusja, jak to rozwiązać. Czy można uzyskać taki dokument przez konsulaty, czy trzeba będzie jechać na Ukrainę? W przypadku osób z miejscowości, w których są Rosjanie, to nie wchodzi w grę. To jest jeszcze do dopracowania - wskazuje nasza rozmówczyni. 

Nowe zasady dotyczące edukacji

Od września mają się też zmienić zasady dotyczące edukacji. Chodzi o wprowadzenie obowiązku szkolnego, także dla uczniów z Ukrainy - by nie pozostawały dłużej poza jakimkolwiek systemem edukacji. - Jakaś część dzieci jest w Polsce, a nie bierze udziału w lekcjach w polskich szkołach. Szacunki są bardzo różne, od 70 do nawet 250 tysięcy dzieci. Część z nich pewnie uczy się w szkołach w Ukrainie, w formule on-line, ale nie wiemy, jaka to liczba. A dbając o dobrostan tych dzieci, o ich przyszłość, trzeba podjąć działania. Nie mogą dłużej siedzieć w domach - wyjaśnia Anna Dąbrowska. Wskazuje jednak, że dyskusja w tej sprawie w ministerstwie "była bardzo burzliwa".

REKLAMA

Temat budzi wątpliwości i sporo pytań - chociażby o to, czy polskie szkoły są na to przygotowane i czy pomieszczą dodatkową liczbę uczniów. Wskazuje, że pojawiają się też obawy o to, czy Polska nie chce polonizować tych dzieci albo, czy zmuszanie ich do chodzenia do szkoły - kiedy mnóstwo polskich dzieci uczy się w domu - nie będzie traktowane jako dyskryminacja. - Wszystkie te kwestie są analizowane w Ministerstwie Edukacji, łącznie z tym, aby do szkół systemowo wprowadzać asystentów międzykulturowych - dodaje prezeska stowarzyszenia z Lublina.

Od Ukraińców słyszymy mnóstwo obaw w kontekście obowiązkowej edukacji. - Mój syn jest w stanie depresyjnym, nie chce chodzić do szkoły. Kategorycznie odmawia. Nie jestem w stanie go zmusić. Pracujemy z psychologiem, ale to na razie niewiele daje. Nie wyobrażam sobie tego obowiązku szkolnego. Ktoś będzie przychodził i zabierał go do tej szkoły? Boję się tego bardzo - mówi nam Olga, mama 14-latka z miasta Sumy. Podobnych głosów jest więcej.

Anna Dąbrowska tłumaczy, że aby obaw i lęków Ukrainek i Ukraińców było jak najmniej, potrzebna będzie szeroko zakrojona kampania informacyjna. - Będę apelowała, aby to rząd wziął na siebie odpowiedzialność za taką kampanię, skierowaną zarówno do osób, których ta ustawa bezpośrednio dotyczy, jak i do polskiego społeczeństwa. Bo trzeba odkłamać pewne różne dziwne i nieprawdziwe informacje, które wokół tej ustawy się pojawiają - podsumowuje gościni TOK FM. 

Projekt nowelizacji o pomocy obywatelom Ukrainy ma trafić do Sejmu pod koniec kwietnia. 

REKLAMA
REKLAMA
Czy Polska powinna dalej wspierać Ukraińców?
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory