Pod koniec XX wieku naukowcy zgubili satelitę na orbicie okołoziemskiej. Właśnie się odnalazł

Problem śmieci kosmicznych jest jednym z najpilniejszych do rozwiązania, jeżeli chcemy liczyć na bezpieczne użytkowanie orbity okołoziemskiej w najbliższych latach i dekadach. Naukowcy i inżynierowie bezustannie monitorują sytuację na orbicie, starając się zapewnić bezpieczeństwo wszystkich znajdujących się tam obiektów. Z roku na rok jednak stojące przed nimi zadanie jest coraz trudniejsze.
Pod koniec XX wieku naukowcy zgubili satelitę na orbicie okołoziemskiej. Właśnie się odnalazł

Aktualnie specjaliści monitorują prędkość, położenie i trajektorię lotu ponad 20 000 obiektów na orbicie okołoziemskiej. Są wśród nich zarówno aktywne satelity, nieaktywne satelity, porzucone na orbicie fragmenty rakiet, jak i większe i mniejsze śmieci kosmiczne.

Warto jednak pamiętać, że oprócz tych obiektów są jeszcze całe miliony mniejszych obiektów, których położenia na orbicie nie znamy. Mowa tutaj o obiektach rzędu kilku centymetrów, które wciąż stanowią śmiertelnie zagrożenie dla satelitów, astronautów czy stacji kosmicznych.

Czytaj także: Dramatyczny przelot rosyjskiego satelity. Do tragedii zabrakło naprawdę niewiele

Powyższa informacja nie oznacza jednak, że nie znamy położenia wyłącznie małych obiektów. Jak się bowiem okazuje, nawet duże fragmenty mogą skutecznie unikać systemów monitorujących przestrzeń kosmiczną i nie zwracać na siebie uwagi. Doskonały przykład takiego obiektu poznaliśmy pod koniec kwietnia.

Satelita, który unikał ludzi przez ćwierć wieku.

10 kwietnia 1974 roku, a więc dokładnie czterdzieści lat temu Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych wystrzeliły na orbitę satelitę KH-9 Hexagon. Na jego pokładzie znajdował się drugi, mniejszy satelita oznaczony numerem S73-7 o średnicy 66 centymetrów. Po dotarciu KH-9 na orbitę, S73-7 został z niego uwolniony, a następnie skierowany na orbitę kołową na wysokości 800 kilometrów.

Plan zakładał napompowanie obiektu (S73-7 był swego rodzaju balonem), który od tego czasu miał być celem dla sprzętu pomiarowego. Nie wszystko jednak przebiegło zgodnie z planem i S73-7 pożeglował sobie, znikając z pola widzenia radarów i dołączając do innych śmieci kosmicznych.

Obiekt z czasem odnaleziono, ale w latach dziewięćdziesiątych znów zniknął z radaru. Naukowcy wskazują, że zagubienie obiektu wynika z faktu, że jest on naprawdę słabo widoczny w danych radarowych. Możliwe bowiem, że jest to tylko fragment tego satelity.

Tak czy inaczej, od lat dziewięćdziesiątych XX wieku, aż do teraz naukowcy nie znali położenia balonu. Teraz jednak zauważyli na orbicie nieznany obiekt. Analizując ewolucję jego trajektorię lotu wstecz, udało się wykazać, że ten obiekt to niewidziany od 25 lat satelita S73-7.

Czytaj także: DARPA ma pomysł, gdzie wysyłać kolejne satelity. Ale najpierw trzeba posprzątać

Warto tutaj podkreślić, że identyfikacja obiektu na orbicie nie należy do rzeczy łatwych. Owszem, można dostrzec w danych radarowych ten czy inny obiekt. Problem w tym, że widzimy tylko odbicie promieniowania od jakiegoś obiektu. Znacznie trudniejsze jest identyfikacja tego, na co patrzymy, szczególnie jeżeli mówimy o obiekcie, którego nikt nie obserwował od ponad dwudziestu lat.

Historia odnalezionego satelity wskazuje wyraźnie na to, jakie wyzwania stoją przed systemami i ludźmi, których zadaniem będzie monitorowanie obiektów znajdujących się w bezpośrednim otoczeniu Ziemi. Nawet jeżeli w najbliższych latach nie dojdzie do żadnego zderzenia na orbicie, to liczba obiektów wymagających monitorowania bezustannie będzie rosła. O ile obecnie konieczne jest monitorowanie 20 000 obiektów, to do końca dekady sam SpaceX może mieć na orbicie 42000 satelitów, a szacunki wskazują, że gdy uwzględnimy wszystkie proponowane konstelacje, to łączna liczba obiektów do śledzenia może wynieść nawet kilkaset tysięcy. Miejmy nadzieję, że możliwości systemów wykrywania zagrożenia kolizją będą rosły szybciej niż liczba satelitów na orbicie.

Więcej:satelity