Kłomino. Miasto, które sobie znikło

Za ostrym zakrętem w Nadarzycach skręcamy w kierunku Sypniewa, gdzieś tutaj powinien być drogowskaz. Zachodniopomorskie skończyło się przy Zalewach Nadarzyckich, skończył się też porządny asfalt. To już Wielkopolska. Granicę akurat tutaj wyznaczają liczne dziury i nierówności.  Poniekąd słusznie. Po co komu dobra droga, która nie prowadzi nigdzie... Drogowskaz z nazwą miejscowości ustawiony został przy skrzyżowaniu z… śródleśną drogą. Tablica z napisem „droga udostępniona dla ruchu kołowego” upewnia, że jedziemy we właściwym kierunku. 

 

Niezliczone dziury, wyrwy, zalane wodą kratery już na samym początku skutecznie mogą zniechęcić do dalszej jazdy, jednak łaty w postaci fragmentów starej nawierzchni z drobnej kostki granitowej świadczą, że jesteśmy na właściwym szlaku. Jeszcze kilkaset metrów niepewności i zza drzew (jest wczesna wiosna) wyłaniają się zarysy bloków mieszkalnych. Gdyby nie majówka, w mieście nie byłoby kilku samochodów miłośników off roadu, ani przeprowadzanej właśnie militarnej gry terenowej. Cisza, kilka osób w swoich mieszkaniach i dużo, dużo lasu.

Kto nie był w Czernobylu, ten właśnie w tym miejscu może poczuć atmosferę opuszczonego miasta. Tyle, że tutaj opuszczone bloki zostały już kilkanaście lat temu wypatroszone ze wszystkich instalacji, okien i drzwi a nawet ścian zewnętrznych. Mało tego, najwyraźniej komuś przydały się nawet płyty żelbetowe tworzące konstrukcję przyściennych logii. Wokół bloków porastają wysokie krzewy i drzewka. Idealne miejsce do prowadzenia gry wojennej i dla entuzjastów paintballa. Wygrodzone taśmą na potrzeby gry terenowej obszerne, dawne uliczne kwartały świadczą, że tak właśnie się dzieje.  

Po niegdysiejszych budynkach koszarowych, garażach, warsztatach i magazynach co najwyżej zostały kupki zmielonego gruzu lub ślady ścian fundamentowych. Znikły również wyłożone granitową kostką uliczki i place. Dzisiaj, po dawnej bazie wojskowej pozostały dwa poniemieckie budynki koszarowe oraz zbudowany przez Rosjan w latach 70 blok typu „Leningrad” z wielkiej płyty. Takie same powstały też w Bornem Sulinowie, tyle że tam wszystkie zostały zaadaptowane do współczesnych wymogów. Wszystkie elementy do ich montażu sprowadzone były z Leningradu – stąd ich nazwa. 

 Przyroda najwyraźniej upomina się o swoje i sukcesywnie pochłania dzieło ludzkich rąk. Niemiecki Westfalenhof  swoją powierzchnią zbliżony był do Bornego Sulinowa (Gross Born). Rosjanie nazywali go Гродoк – Gródek. Stacjonował tutaj 82 Gwardyjski Pułk Strzelców Zmotoryzowanych. Po ich wyjeździe (październik 1992 r.) Kłomino zostało przejęte przez polską administrację dopiero w 1993 r. Opuszczoną osadę, bo już nawet nie było to miasteczko, nazwano Kłomino. Chętnych na zamieszkanie w blokach stojących pośród lasów jakoś nie było. 

 Tuż obok rozciąga się wielki cmentarz bezimiennych polskich, francuskich, angielskich i sowieckich jeńców wojennych. Ich obóz, Oflag II D Gross Born-Rederitz, znajdował się po zachodniej stronie wojskowej bazy. Składał się z obozu górnego, usytuowanego na Hundesberg (Psia Górka) obejmującego 18 ha i obozu dolnego ok. 26 ha. Obóz górny - to w większości baraki, jakie wzniesiono przed wojną dla robotników Arbeitsdienst i Deutsche Arbeits Front. Obóz dolny zbudowano już w czasie wojny. W tym czasie przebywało tam kilkadziesiąt tysięcy jeńców polskich, francuskich, angielskich i rosyjskich. W październiku 1944 do obozu trafili powstańcy warszawscy. Szacuje się, że w okresie wojny przez obóz Oflag II D Gross Born-Rederitz przewinęło się ok. 50 tys. jeńców, a na zawsze pozostało ok. 20 tys. żołnierzy i oficerów spoczywających w bezimiennych, masowych grobach.

Terra incognita

Najstarsze ślady ludzkiej bytności na tej ziemi pochodzą jeszcze z epoki kamiennej (8000 – 4200 lat p.n.Ch. Nie ma też drugiego takiego miejsca na Pomorzu, o którym mniej wiadomo, niż właśnie o tym skrawku ziemi. Było to pogranicze pomiędzy Wielkopolską a Pomorzem. Odwieczna puszcza, wrzosowiska, bagna, liczne jeziora, rozlewiska i strumienie stanowiły naturalną granicę, rozciągającą się od Czaplinka po środkowy bieg rzeki Gwdy. Brak jakichkolwiek większych ludzkich osad w tej krainie jezior i pełnych komarów nieprzebytych bagien, utrudniał wytyczanie linii granicznej niemalże do XVI wieku. 

Najstarszy zapis dotyczący tej okolicy pochodzi z 1587 r. To właśnie wówczas grupa osadników z Westfalii i Dolnej Saksonii w środku odwiecznej puszczy założyła osadę Gross Born, co po polsku można tłumaczyć jako Zagubiony Zdrój, a może Źródła lub Studnia. W 1590 r. wieś liczyła 14 rolników (gospodarzy) posiadających po 2 włóki ziemi oraz 5 gospodarzy z jedną włóką. To właśnie od nazwy tej wsi wywodzi się nazwa poligonu. Wieś w linii prostej od późniejszego Wesfalenof oddalona jest zaledwie o ok. 6 km. 

Najpierw zbudowano linię kolejową 

Zasadnicze zmiany tej krainy przyniósł dopiero XX wiek. To właśnie 1 października 1908 roku oddano do użytku jednotorową linię kolejową łączącą pobliskie Jastrowie z Czaplinkiem, która oprócz przewozów pasażerskich, służyła przede wszystkich do transportu płodów rolnych i drewna. W okresie międzywojennym kursowało pięć pociągów dziennie w obie strony. 

To właśnie wtedy, w bezpośrednim sąsiedztwie dzisiejszego Kłomina (Westfalenhof) powstały dwie stacyjki - Rederitz (Nadarzyce) i oddalona od niej o 7050 metrów Zippnow (Sypniewo). Najprawdopodobniej stacja Westfalenhof nigdy nie istniała - nie ma jej nawet na niemieckiej mapie sztabowej. Istniała jedynie rampa kolejowa, a dowodem na to jest archiwalne zdjęcie. Dodajmy, że pomiędzy stacją w Sypniewie, a drogą wjazdową do bazy przecinającą tor kolejowy było zaledwie 1770 metrów. Jeszcze do niedawna w tym miejscu znajdował się  wybudowany w latach trzydziestych pięciokondygnacyjny spichlerz. Tory zostały rozebrane przez czerwonoarmistów w ramach powszechnego rabunku zdobytych terenów w 1945 r.

Budowa poligonu 

   Właśnie stąd miało ruszyć główne uderzenie na polski „korytarz”, oddzielający Prusy od reszty Rzeszy. Wprawdzie studium operacyjne wojny z Polską rozpoczęto w 1932 r. ale już cztery lata wcześniej przeprowadzono badania taktycznych właściwości terenu. Wiosną 1931 roku pojawiły się ekipy geodezyjne, których zadaniem było wytyczenie projektowanego pasa umocnień. 

W tym czasie powierzchnia poligonu - Truppenübungsplatz Hammerstein (poligon Czarne), wybudowanego jeszcze przed I wojną światową, okazała się już za mała. Zdecydowano na wydzielenie nowego, znacznie większego obszaru położonego niemal w bezpośrednim sąsiedztwie. Wybór padł na lesiste tereny z niewielkimi osadami, urozmaiconą rzeźbą i licznymi zbiornikami wodnymi, rozciągającymi się pomiędzy wsią Linde (Lipa) położoną po południowej stronie wielkiego jez. Pile, a osadą Westfalenhoff leżącą pomiędzy Nadarzycami i Sypniewem. W końcowym okresie swego istnienia był to największy w Rzeszy poligon Wehrmachtu obejmujący w sumie 215 km kwadratowych.

1 lipca 1935 roku powołano komendanturę Borne, której zadaniem było przygotowanie placu budowy pod dwa kompleksy koszarowe - Linde i Westfalenhoff.  Wiosną 1936 roku rozpoczęła się akcja związana z wysiedlaniem mieszkańców. Każdy z nich otrzymał od państwa odpowiednią rekompensatę finansową. Zabudowę z reguły wyburzano. Nie zrobiono tego jedynie w przypadku wsi Gross Born. Pozostawiono tam m.in. dwa folwarki, a także kościół, który z czasem został przekształcony na kaplicę garnizonową. Kolejnym etapem budowy było pojawienie się licznych, drewnianych baraków robotniczych. W kompleksie barakowym Westfalenhoff zamieszkało ok. 3,5 tys. robotników Arbeitsdienst i Deutsche Arbeits Front. Pracami budowlanymi, a także projektowymi kierował płk Thofern, którego z czasem awansowano do stopnia generała porucznika. W początkowym okresie płk Thofern mieszkał w Szczecinku. 

9 i 20 sierpnia 1938 r. na oficjalne otwarcie Truppenubungsplatz połączone z wielkimi manewrami z użyciem oddziałów pancernych, przyjechał sam Hitler, którego powitanie odbyło się na dworcu kolejowym w Gross Born. Relacje z tej pierwszej wizyty zamieściły wszystkie główne gazety. Stosowny artykuł wydrukował także lokalny "Neustettiner Kreiszeitung". Po raz pierwszy w prasie pojawiła się nazwa Gross Born. Truppenubungsplatz stał się od tego czasu powszechnie znanym w Niemczech ośrodkiem szkoleniowym i jak to określono "ośrodkiem kształtowania żołnierskiego charakteru".  Razem z wodzem Gross Born wizytował również generaloberst Walther von Brauchitsch. W tym czasie był już naczelnym dowódcą wojsk lądowych. Po roku dowodził wojskami lądowymi w kampanii wrześniowej przeciwko Polsce. Jak wspomina świadek tamtych zdarzeń (wizyty), przez dwa dni żołnierzy "przepełniała radość", a ich wysoki poziom wyszkolenia świadczył, że "korpus ma wciąż ducha pomorskich grenadierów."

  Kłomino w 1945 r. zostało zajęte przez Armię Czerwoną. W dotychczasowym obozie osadzono teraz jeńców niemieckich. Z czasem znaczna część poniemieckich budynków koszarowych została wyburzona. W ich miejscu powstał w latach 70 wspomniany blok typu „Leningrad” oraz trzy bloki budowane wg polskiego systemu WK70. W tym też czasie w mieście był sklep, szpital, a nawet kino. 

Miasto widmo

Przypuszcza się, że tuż przed opuszczeniem przez Rosjan Kłomina mogło przebywać tam ok. 5 tys. osób. Według stanu z 2012 r., mieszkało jedynie 12 osób. Na nic zdały się próby ożywienia opuszczonego miasteczka. Tuż po przejęciu przez polską administrację, z budżetu państwa sfinansowano budowę nowoczesnej kotłowni, oczyszczalnię ścieków i hydrofornię. Wbrew rozpowszechnianej opinii, jakoby robili to Rosjanie, to właśnie wtedy na masową skalę ogołacano budynki mieszkalne i koszarowe z trwałego wyposażenia - grzejników, wanien, kuchenek, rur a nawet kabli energetycznych. Potem przyszła kolej na rozkradanie kostki granitowej, którą wyłożone były tutejsze uliczki i place. W 2008 r. przystąpiono do wyburzania zabudowy. Dzisiaj zachowały się dwa budynki koszarowe i, oprócz jednego bloku zajmowanego przez leśników, kompletnie zrujnowane trzy bloki mieszkalne. 

Prezentowane przez nas zdjęcia pochodzą z okresu międzywojennego a także z 1999 r. oraz wiosny 2021 r.

 

 

Autor: Temat Szczecinecki

Reklama

Kłomino. Miasto, które sobie znikło - opinie czytelników

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: Kłomino. Miasto, które sobie znikło. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś".

  • Janus - niezalogowany 2021-05-30 12:13:52

    Taki majątek , takie miasteczko z infrastruktura , praktycznie gotowe do zamieszania po opuszczeniu JAR i tak zmarnować ? Płakać się chce taki prezent za darmo dla gminy i województwa ! A co nie dziwi to nie ma W I N N E G O tego marnotrawstwa i niegospodarności - taki kraj !

  • hghg - niezalogowany 2021-05-30 12:58:10

    no i słusznie - przecież to nasze wojsko to jedynie chyba po to jest by pensje bać. Dziś wojuje się ekonomicznie a nie na ilość czołgów

  • koperta - niezalogowany 2021-05-30 15:09:07

    gmina Borne Sulinowo, i wszystko jasne... Jacek :)

  • Gość - niezalogowany 2021-06-04 07:10:29

    Zawsze co ukradli to zganiało się na Rosjan a tu Rosjanie wyjechali pozostawiając mieszkania gotowe do zamieszkania. Czyżby u nas byli złodzieje i jak to teraz usprawiedliwić?


Ostatnie video - filmy na Temat Szczecinek.com




Reklama
Reklama
Reklama