Kup subskrypcję
Zaloguj się

Projekty węglowe na spalonym. "Problem z dostępem do finansowania jest olbrzymi"

Foto: Bernhard Lang / Getty Images

Świat coraz większą wagę przywiązuje do ograniczania emisji CO2 i odchodzenia od paliw kopalnych. Kolejne rządy i firmy przyjmują plany i strategie osiągnięcia zeroemisyjności. Jest to także niezwykle istotne z punktu widzenia inwestorów i dostępu do finansowania. Eksperci zgodnie twierdzą, że projekty węglowe mają i będą mieć coraz większy problem z dostępem do pieniędzy. Inwestorzy coraz chętniej spoglądają za to na ekologiczne projekty.

Koniec finansowania węgla

W ostatnim czasie zrobiło się głośno wokół wyceny Tesli Elona Muska. Spółka przekroczyła pod względem kapitalizacji wartość 1 bln dol. Wielu ekspertów wskazuje, że nowe, "zielone" projekty cieszą się większym zainteresowaniem inwestorów, choćby ze względu na to, że są one o wiele bardziej przyszłościowe.

W maju 2021 r. kraje należące do Grupy G7 porozumiały się w sprawie zaprzestania międzynarodowego finansowania projektów węglowych, które emitują dwutlenek węgla. Ma to pomóc w walce ze zmianą klimatu. USA, Wielka Brytania, Kanada, Francja, Niemcy, Włochy i Japonia oraz Unia Europejska zobowiązały się, że do końca 2021 r. podejmą konkretne kroki w kierunku całkowitego zniesienia bezpośredniego wsparcia rządowego dla elektrowni węglowych pozbawionych technologii wychwytywania i składowania emisji.

Chiny we wrześniu zapowiedziały, że zamierzają odejść od finansowania projektów węglowych na świecie. Europejski think tank E3G wyliczył, że jeśli dotrzymałyby słowa, Pekin anulowałby finansowanie projektów o mocy ponad 40 GW w 20 krajach na świecie.

Węgiel obciąża spółki - czas na zmiany

Dawid Czopek, zarządzający Polaris FIZ, który od kilkunastu lat zajmuje się spółkami energetycznymi, wskazuje, że nie zna w Europie firmy, która powiedziałaby cokolwiek pozytywnego na temat inwestycji w węgiel.

– Dotyczy to nie tylko firm bezpośrednio zajmujących się produkcją energii, ale także finansowaniem (banki), a coraz częściej także funduszy, które nabywają obligacje. Regulacje ESG de facto zmuszają firmy do takiego postępowania i nawet jeżeli w portfelu firm znajduje się jakiekolwiek aktywo węglowe, to firmy mają zwykle jasno sprecyzowany plan (konkretną datę) wyjścia z takich inwestycji – mówi.

Wskazuje, że od 2014 r. do 2021 r. nakłady inwestycyjne na wydobycie firm z branży ropy i gazu, spadły z ponad 300 mld dol. do ok. 150 mld dol. – w tym czasie popyt na ropę wzrósł o ok. 10 proc., a ceny usług raczej niższe nie są.

– Odnośnie finansowania – nie jest przypadkiem, że reklamy telewizyjne dwóch dużych banków mających siedzibę w Unii Europejskiej, reklamują "zielone" podejście do życia – a nie jakąś konkretną lokatę czy kredyt. Problem z dostępem do finansowania jest olbrzymi. Najlepszym przykładem jest spółka Shell, która de facto wynosi się z Holandii po decyzji tamtejszego sądu o konieczności ograniczenia emisji CO2. Shell ma jedną z najambitniejszych strategii redukcji gazów cieplarnianych w sektorze, a i tak odwołała się od decyzji sądu, a potem zadecydowała o przeniesieniu siedziby poza Unię (do Londynu) i zmianie nazwy (z Royal Dutch Shell na samo Shell). Sprawa nie dotyczy może bezpośrednio wydobycia (więcej CO2 emituje rafineria), ale mimo wszystko jasno pokazuje kierunek – szczególnie w Unii. Dużo mniej rygorystyczne podejście mają firmy amerykańskie (koncern Chevron kupił potężne złoża łupkowe od Shella w USA). Jeden z prezesów innej europejskiej spółki, zapytany o komentarz do tej decyzji, zadał retoryczne pytanie – czy od takich transakcji ziemia będzie bardziej czysta – mówi Dawid Czopek.

Zwraca uwagę, że jeden z inwestorów Shella zaproponował ostatnio, aby podzielić spółkę na aktywa brudne (ropa, rafinerie) oraz czyste (OZE, stacje benzynowe), ponieważ takie działanie mogą uwolnić gigantyczną wartość dla akcjonariuszy.

Innym wymienianym przez eksperta przykładem jest polskie PGE.

– Jest notowana na wskaźniku EV/EBITDA (to wskaźnik rynkowej kapitalizacji powiększonej o dług/zysk operacyjny + amortyzacja), który wynosi ok. 4. Ten sam wskaźnik dla – również państwowej – duńskiej firmy Orsted (lider w sektorze OZE w Europie) wynosi ok. 14, czyli mniej więcej za każdą złotówkę zysku w przypadku firm z sektora OZE płaci się kilkukrotnie więcej niż w przypadku firm z "brudnym" portfelem (pamiętajmy, że w PGE jest też część dystrybucyjna, za którą płaci się zwykle więcej niż obecny wskaźnik, a Orsted nie ma wyłącznie OZE). Innym przykładem jest niemiecki RWE, który po wydzieleniu części aktywów związanych z węglem i przejściu na strategię OZE, odnotował wzrost kursu z poniżej 10 euro na ponad 30 – podsumowuje Czopek.

Masz węgiel, masz problem z kredytem

Prof. Krzysztof Borowski ze Szkoły Głównej Handlowej, wskazuje, że zmiany widoczne są już w polityce kredytowej niektórych zagranicznych banków, które odmawiają udzielania kredytów na finansowanie projektów inwestycyjnych niespełniających określonych norm ekologicznych.

Inne banki zapowiedziały już, że mogą nie przedłużyć wygasających linii kredytowych. Spółki związane z sektorem kopalin powinny, moim zdaniem, rozwijać projekty niwelujące negatywny wpływ ich działalności na środowisko naturalne, ewentualnie, w niektórych przypadkach dokonać dywersyfikacji obecnej działalności także na sektor zielonej energii. Wiązałoby się to z dużymi nakładami inwestycyjnymi, w stosunkowo krótkim czasie.

Wśród inwestorów rośnie moda na dobieranie do długoterminowych portfeli inwestycyjnych spółek SEG, spełniających także dwa inne kryteria niż tylko ekologiczne. Większą uwagę do takiego wyboru przykładają raczej kobiety niż mężczyźni. Porównanie stóp dwóch portfeli akcyjnych MSCI World w okresie 2009-2020, w skład których wchodzą spółki o niskim i wysokim śladzie węglowym, dało ok. 20 pkt. proc. różnicy na korzyść tego pierwszego. W analizowanym okresie portfel akcji o dużym śladzie węglowym przyniósł ok. 7 proc. straty.

Profesor Borowski podkreśla, że niektóre giełdy rozważają nawet wykluczenie nieekologicznych spółek z prestiżowych indeksów giełdowych, co tak naprawdę oznacza wykluczenie tych firm z portfeli funduszy inwestycyjnych, a zwłaszcza ETF-ów fizycznie odwzorowujących dany indeks giełdowy.

OZE - źrenica w oku inwestorów?

Marcin Stamirowski, dyrektor inwestycyjny Avallon MBO, podkreśla, że obserwowane w ostatnich latach wzrosty na rynku OZE oraz rosnące wyceny spółek działających na rynku zielonej energii powodują, że fundusze private equity z dużym zainteresowaniem śledzą rozwój tego segmentu. Przypomina, że w ostatnim okresie szczególnie dużo działo się w obszarze fotowoltaiki, która zanotowała spektakularny przyrost mocy, a wraz z rozwojem tego rynku poszybowały w górę wyceny spółek.

– Sztandarowym przykładem takiego wzrostu jest giełdowa spółka Columbus, której kapitalizacja w sierpniu 2020 r. sięgnęła ponad 4,5 mld zł. Taki silny wzrost branży sprzyjał pozyskiwaniu nowych inwestorów zainteresowanych dalszym rozwojem spółek. Obecne rosnące ceny energii i wzrost świadomości ekologicznej powodują, że jest coraz większe zainteresowanie inwestycjami w zieloną energetykę. Wiele się mówi np. o inwestycjach w wiatrowe farmy morskie – wskazuje Stamirowski.

Dodaje, że w przypadku inwestycji w energię zieloną, jest też druga strona medalu, która powoduje, że inwestorzy długo się zastanawiają, zanim zdecydują się zaangażować znaczne środki finansowe. Zdaniem Stamirowskiego piętą achillesową branży są zmieniające się bardzo często regulacje i przepisy, co powoduje, że inwestowanie w okresie 5-7 lat wiąże się z dużym ryzykiem.

– Przykładem jest obserwowany wzrost w fotowoltaice, której bardzo przysłużyły się programy i zachęty w postaci takich programów jak "Mój Prąd" i "Czyste Powietrze", co spowodowało wzrost mocy do ponad 6 GW w 2021 r. Z drugiej strony coraz głośniej się mówi, że do takiego wzrostu mocy nie są przystosowane sieci przesyłowe i są zakusy, żeby ten wzrost wyhamować, ograniczając wsparcie dla prosumentów. Kolejnym przykładem są farmy wiatrowe. Po dynamicznym przyroście mocy w latach 2010-2015 przyszły zmiany regulacyjne (m.in. ustawa odległościowa), które spowodowały, że inwestycje w ten obszar przestały być opłacalne i od połowy roku 2016 obserwowaliśmy praktycznie zupełne zahamowanie nowych inwestycji. Stracili na tym nie tylko inwestorzy, ale również banki finansujące te inwestycje. Wcześniej podobnie było z biogazowniami – podkreśla dyrektor inwestycyjny Avallon MBO.

Obszarem, na który coraz mocniej patrzą inwestorzy, są również wszelkie inwestycje związane z coraz mocniejszym trendem eko. Spółki, które wdrażają rozwiązania przyjazne środowisku, czy też wprowadzają produkty ekologiczne, będą znacznie lepiej postrzegane przez inwestorów i zainteresowanie nimi wzrośnie.

– Są to firmy zajmujące się np. produkcją zdrowej żywności, produkcją składników żywności, infrastrukturą dla samochodów elektrycznych, firmy opakowaniowe, czy też firmy związane z szeroko pojętym recyklingiem. Duże zmiany zachodzą również w branży środków czystości i kosmetycznej, gdzie półka produktów eko staje się coraz bardziej widoczna. To wszystko powoduje, że Fundusz Avallon szczególnie mocno przygląda się takim firmom i planuje inwestycje w tych obszarach – podsumowuje Stamirowski.

"Ekorolnictwo" coraz bardziej w cenie

Europejski Zielony Ład rewolucjonizuje także rolnictwo, zakładając m.in. ograniczenie stosowania chemicznych pestycydów o 50 proc., czy zmniejszenie zużycia nawozów o co najmniej 20 proc. Aby sprostać tak restrykcyjnym założeniom, kluczowe jest określenie technologii, które umożliwią ich realizację.

– Polska zajmuje czołowe miejsce na świecie w wytwarzaniu mleka, mięsa, zbóż, owoców czy warzyw – w ubiegłym roku eksport żywności znad Wisły przekroczył 34 mld euro. Jednak, aby dobra passa naszego rolnictwa trwała, musimy poprawić produktywność i zadbać o ekologię. Odpowiedzią na te wyzwania może być AgriTech, czyli technologie stworzone z myślą o rolnictwie – mówi Tomasz Snażyk, prezes Fundacji Startup Poland, która we współpracy z Microsoft Polska wydała pierwszy w Polsce raport poświęcony w całości sektorowi AgriTech.

Na świecie rozwój startupów zajmujących się rynkiem żywnościowym od kilku lat przeżywa okres dynamicznego rozwoju. Chociaż polska scena startupów agri nie jest jeszcze tak rozwinięta jak globalna (w strukturze rynku stanowią na razie niecały 1 proc.), to jednak projekty, które pojawiają się w naszym kraju pokazują, że tematyka rolno-spożywcza nie powinna być już utożsamiania z sektorem niskich technologii.

W kontekście ekologii ważnym zadaniem dla startupów agri będzie poszukiwanie nowych substancji czynnych, które zastąpią chemię rolną – na tym polu warta uwagi jest np. technologia hydrożeli. Innym ciekawym obszarem rozwoju rolnictwa 4.0 jako odpowiedzi na wyzwania klimatyczne jest tzw. urban farming, czyli uprawy wertykalne lokowane w miastach. Takie farmy w porównaniu do tradycyjnych upraw na polu, wykorzystują o 95 proc. mniej wody i nie wymagają stosowania pestycydów. Przy tym są 50 razy bardziej wydajne i cztery razy bardziej efektywne – dodaje Snażyk.

Z raportu Fundacji Startup Poland i Microsoft Polska wynika, że rolnicy są zainteresowani wdrażaniem innowacji w swoich gospodarstwach, a na rynku pojawia się coraz więcej ambitnych projektów polskich startupów agri. Jednak eksperci oceniają, że sektor ten mógłby rozwijać się w Polsce szybciej. Jedną z ważniejszych barier jest brak programów i projektów, które byłyby przeznaczone stricte dla tego sektora.