Krajowa Sieć Onkologiczna - jak to możliwe, że w projekcie pominięto radiologię?

Środowisko medyczne i pacjenci z niecierpliwością oczekują na ustawę o Krajowej Sieci Onkologicznej, którą właśnie teraz ma się intensywnie zajmować Rada Ministrów. Według założeń ma być wreszcie nowocześnie, racjonalnie i bez marnotrawienia pieniędzy. Okazuje się, że na tym optymistycznym obrazie już pojawiają się rysy. Dlaczego w projekcie praktycznie nie ma radiologii?

Strategie, programy, założenia - od lat słyszymy o planach uzdrowienia onkologii w Polsce i na pogłoskach o rewolucji w zasadzie się kończy. Ostatnio trochę mniej się o tym mówi, bo wszystkie bolączki świata przykrył temat koronawirusa. Szczytem marzeń jest w ogóle dostać się do specjalisty.

O tym, że jest fatalnie, wiedzą w zasadzie wszyscy, więc aż wstyd narzekać. Wszelkie sygnały o możliwej poprawie przyjmowane są z entuzjazmem. O Krajowej Sieci Onkologicznej autorytety w onkologii często wypowiadają się pozytywnie (więcej na ten temat), ale okazuje się, że są wyjątki, a ich argumenty okazują się naprawdę mocne.

"Jesteśmy zaskoczeni"

Współczesna onkologia bez diagnostyki obrazowej i radiologii? Osobom, które choćby pobieżnie zajmują się tematem nowotworów, nie mieści się to w głowie. A jednak! Okazuje się, że radiologia wyleciała z projektu, chociaż początkowo była uwzględniona w szerokim zakresie.

- "Gratulujemy autorom stworzenia pierwszej w Polsce próby usystematyzowania opieki nad chorymi na nowotwory w postaci projektu ustawy o Krajowej Sieci Onkologicznej - projekt zawiera rozwiązania, które mogą przyczynić się do istotnej poprawy organizacji opieki onkologicznej" - piszą w oficjalnym stanowisku do twórców projektu przedstawiciele radiologów. Dalej jednak nie jest już tak miło:

- Zaskoczeniem jest dla nas pominięcie w dokumencie radiologii i diagnostyki obrazowej oraz radiologii interwencyjnej. We wstępnych dokumentach na temat KSO z 2018 r. pojawiły się liczne odniesienia do tych dziedzin ze względu na ich kluczową rolę w onkologii. Dodatkowo uchwała Krajowej Rady ds. Onkologii z 13 listopada 2019 r. podkreśla konieczność rozwoju radiologii interwencyjnej jako czwartego filaru opieki onkologicznej.

Pod dokumentem podpisali się między innymi prof. Jerzy Walecki, konsultant krajowy ds. radiologii i diagnostyki obrazowej, prof. Andrzej Cieszanowski, prezes Polskiego Lekarskiego Towarzystwa Radiologicznego i prof. Barbara Bobek-Billewicz, przewodnicząca sekcji radiologii onkologicznej Polskiego Lekarskiego Towarzystwa Radiologicznego.

Zobacz wideo

Dlaczego to jest takie ważne?

Krajowa Sieć Onkologiczna ma zapewnić nie tylko przejrzysty system finansowania, ale przede wszystkim:

  • jednakowe standardy diagnostyczno-terapeutyczne w całym kraju,
  • jasno zdefiniowane ścieżki terapeutyczne przy jednoczesnym elastycznym podejściu do chorego,
  • ścisłą współpracę specjalistów różnych dziedzin, bo dzisiaj nikt już nie ma wątpliwości, że onkologia wymaga skoordynowanej, szerokiej opieki medycznej.

Jak niby to ma się udać bez prawidłowej diagnostyki? Radiologia to przecież nie tylko klasyczne zdjęcia RTG, ale wszelkie nowoczesne badania (tomografia komputerowa, rezonans magnetyczny, mammografia, angiografia, ultrasonografia). Są konieczne na każdym etapie leczenia.

Co więcej - radiologia interwencyjna (zabiegowa) to nowoczesne, skuteczne leczenie nowotworów, niejednokrotnie ograniczające ból i czas leczenia szpitalnego.

Od kilku lat donosimy o spektakularnych sukcesach polskich radiologów, choćby w leczeniu guzów płuc czy nerek.

Obserwowaliśmy walkę lekarzy z wiatrakami - choćby trudności w uzyskaniu refundacji procedur medycznych już popularnych na świecie, o dowiedzionej skuteczności.

Myśleliśmy jednak, że KSO jest także po to, by te trudności się skończyły, a nowoczesne terapie radiologiczne mogły współgrać z klasyczną chirurgią. Wszystko wskazuje na to, że się myliliśmy.

Tego nie można przeoczyć

Tylko 10-15 proc. pacjentów z rakiem wątrobowokomórkowym kwalifikuje się do leczenia operacyjnego. Znacznie większa grupa może być leczona za pomocą ablacji lub chemoembolizacji (metody leczenia polegające na bezpośredniej aplikacji związków chemicznych lub wysokiej temperatury w obręb leczonej zmiany w celu całkowitego wyeliminowania guza albo jego znacznego zniszczenia). W Niemczech aż 70 proc. pacjentów poddawanych zabiegom korzysta z dobrodziejstw radiologii interwencyjnej.

Rak jelita grubego, leczenie przerzutów do płuc i wątroby, niedrobnokomórkowy rak płuca, mięsaki, guzy desmoidalne, guzy neuroendokrynne, rak nerki, przerzuty do kości, czerniak - w przypadku wszystkich tych schorzeń zastosowanie ma radiologia interwencyjna. Oczywiście, są ograniczenia dotyczące choćby rozmiarów guza, ale nowoczesna onkologia musi opierać się na współgraniu radiologii i klasycznej chirurgii, w zależności od potrzeb konkretnego pacjenta.

Radiologia interwencyjna ma też zastosowanie w leczeniu bólu spowodowanego rakiem trzustki i powikłań pooperacyjnych (krwawień, ropni), a przede wszystkim wyeliminowała operacje diagnostyczne w przypadku wielu nowotworów (biopsje gruboigłowe pod kontrolą tomografii pozwalają na precyzyjną, ostateczną diagnozę w 90 proc. przypadków).

Jak tego wszystkiego miałoby nie być w polskiej sieci onkologicznej? Przeoczenie? Trudno powiedzieć. We wcześniejszych wersjach projektu radiologia interwencyjna pojawiała się.

O sprawę zapytaliśmy kilka dni temu Ministerstwo Zdrowia. Mimo ponawianych próśb wciąż nie mamy żadnej informacji zwrotnej. Gdy tylko coś uda się ustalić, natychmiast informację zaktualizujemy.

Być może pewną odpowiedzią jest kolejna odsłona afery mailowej, dotycząca Krajowej Sieci Onkologicznej. Jeśli korespondencja między Mateuszem Morawieckim i Adamem Niedzielskim jest prawdziwa, to nie może dziwić, że projekt przypomina trochę model samochodu bez silnika, a przynajmniej bez wspomagania. Można mniemać, że odpowiedzialni za obecny kształt KSO co najmniej w równej mierze koncentrowali się na merytoryce, jak i działaniach wizerunkowych, ewentualnym odbiorze społecznym. Przy mnogości celów najłatwiej o potknięcia.

Konsekwencje

- Uważamy, że uchwalenie ustawy w obecnym kształcie nie będzie sprzyjało rozwojowi radiologii interwencyjnej i pozostawi część pacjentów onkologicznych bez dostępu do opieki zgodnej z aktualną wiedzą i wytycznymi - przestrzegają radiolodzy i przypominają, że spośród 200 najlepszych szpitali onkologicznych na świecie 100 proc. ma aktywne pracownie radiologii interwencyjnej.

Trudno sobie wyobrazić dołączanie polskich szpitali do światowej czołówki onkologicznej bez dostępu do tych małoinwazyjnych zabiegów

- czytamy w oficjalnym stanowisku.

Warto podkreślić, że zabiegi radiologii interwencyjnej niejednokrotnie nie dość, że są równie skuteczne jak klasyczna chirurgia onkologiczna, to skracają pobyt pacjenta w szpitalu, są znacznie mniej obciążające dla organizmu (stąd możliwość kwalifikacji większej grupy chorych), ograniczają też ból i rozmiar rany.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.