Dane o hospitalizacji z podziałem na wiek? Niedostępne. Dane o zgonach i leczeniu szpitalnym w zależności od rodzaju szczepionki? Również. Dane o tym, ile umiera osób w grupie zaszczepionych? Dostępne, ale na Twitterze. Dane historyczne? Można otworzyć plik po pliku – kilkaset arkuszy. Ile osób aktywnie choruje? Dane zostały wykasowane.

Po jakiej szczepionce Polacy częściej zapadają na COVID? Który preparat zapewnia większą ochronę przed hospitalizacją lub zgonem?

Do takich danych resort zdrowia odmawia wglądu ze względu na to, że są zawarte w rejestrze medycznym, wyłączonym z zasad dostępu do informacji publicznej. To jeden z powodów, przez które nie możemy poznać niektórych istotnych danych o pande mii. Pozostałe są publikowa ne, ale często w mało przystępny sposób, uniemożliwiający całościową analizę i ocenę sytuacji: część rząd publikuje w mediach społecznościowych, inne w serwisie gov.pl, a jeszcze inne udostępnia tylko na wniosek. To tym mniej zrozumiałe, że sami urzędnicy mają najważniejsze bieżące dane pandemiczne zagregowane w jednym miejscu.

Nowe obostrzenia: Niedzielski zapowiedział termin nauki zdalnej

To lista niektórych tylko informacji, których nie ma na stronach rządowych. A jak są, to na różnych – część na KPRM, część na portalu resortu zdrowia, część na Mapach Potrzeb Zdrowotnych (tutaj są gromadzone dane o zgonach w podziale na wiek, płeć, datę i miejsce śmierci), a część w mediach społecznościowych.
Od początku pandemii trwa dyskusja, pojawiają się apele o rzetelne dane, dotyczące przebiegu i skutków pandemii COVID-19. Na początku nie było systemu. A dane były zbierane ręcznie. Zaczęła to robić grupa wolontariuszy, jak maturzysta Michał Rogalski, i później analizować, jak informatyk Piotr Tarnowski czy farmaceuta Łukasz Pietrzak – i to ich dane stają się podstawą wielu artykułów na temat przebiegu pandemii. Obecnie rząd takowe dane w gruncie rzeczy posiada. W jednej z używanych przez urzędników aplikacji są pokazane np. liczba zgonów (stan na daną godzinę), wykresy dotyczące przyrostu przypadków zakażeń, szczepień, sytuacja epidemiczna w poszczególnych powiatach itd. Wszystko zagregowane w jednym miejscu, w przejrzysty sposób. Zdarzało się, że dane z tego programu minister zdrowia Adam Niedzielski publikował na Twitterze, np. w postaci zrzutu z ekranu. Wciąż nie są jednak udostępnione w całości. – Na wniosek zainteresowanych udostępniamy wszelkie dodatkowe dane, które możemy wygenerować – zapewnia nas resort zdrowia.
Od pewnego czasu ministerstwo oraz KPRM publikują np. liczbę chorych, śmierci, i to z dokładnością do powiatu, jednak wciąż są to tylko wyrywkowe dane – bez możliwości interaktywnej analizy, chociażby przez program Excel. Przykład? Ile było wykrywanych przypadków od początku pandemii można zobaczyć – ale dane zagregowane są tylko do 23 listopada 2020 r. Po tym dniu – żeby zobaczyć trendy czy dokonać jakiejkolwiek analizy – trzeba otwierać plik po pliku z każdego dnia. Niemal 400 arkuszy.
Łukasz Pietrzak, farmaceuta, który zaczął zbierać dane po tym, jak się okazało, że nie może znaleźć informacji dla swojego regionu mimo ogłoszenia żółtych i czerwonych stref, wylicza kolejne problemy z dostępem. A także brak przejrzystości. – Kiedy okazało się, że w systemie nadal istnieje ok. 150 tys. aktywnie chorych, liczba nieadekwatna do liczby zakażonych, MZ przestał te dane publikować – wylicza Pietrzak. Albo kiedy okazało się, że brakuje 22 tys. zakażonych – dopisano ich do systemu, ale już później, kiedy fala opadała. To zdaniem Pietrzaka miało przełożenie na niewprowadzanie lockdownu. Dodatkowe zakażenia nie były widoczne i nie liczyły się w momencie piku II fali.
On sam wnioskuje o informacje i za każdym razem musi prośbę odpowiednio umotywować. Teraz czeka na bazy dotyczące odsetka zgonów i hospitalizacji w powiązaniu ze szczepieniami. Takie dane MZ publikuje raz na tydzień na Twitterze. – Trudno z nimi pracować, nawet jeżeli by je samemu spisywać do Excela, bowiem liczba zgonów wobec wykrytych przypadków nie może być porównywana ze zgonami z tego dnia – tłumaczy Pietrzak. I dodaje, że czeka na dane, z podziałem na rodzaj podanego preparatu.
Władza stosuje też pewien wybieg proceduralny, którego skutkiem jest to, że nie udostępnia się dość podstawowych danych. Jeszcze w październiku DGP poprosił MZ o odsetek i liczbę osób szczepionych przeciwko COVID-19 (z podziałem na preparaty Pfizera, Moderny i AstraZeneki), informację, ile z nich było hospitalizowanych z powodu COVID-19 oraz ile zmarło z powodu COVID-19. Prosiliśmy także o dane w podziale na grupy wiekowe. Nie interesowały nas więc dane personalne, lecz zwykła statystyka. Otrzymaliśmy jednak odpowiedź, że to dane medyczne, więc nie podlegają udostępnianiu na zasadach dostępu do informacji publicznej. Myk polega na tym, że dane są w tym rejestrze wyłącznie dlatego, że resort sam je… tam umieścił. Wiosną zeszłego roku ogłosił, że powstaje rejestr, co dało nadzieję, że w końcu pojawi się kompleksowa baza (to był czas, kiedy na stronach MZ nie było niemal niczego). Sęk w tym, że informacje z rejestru zgodnie z przepisami (ustawy z 28 kwietnia 2011 r. o systemie informacji w ochronie zdrowia; Dz.U. 2011 nr 113 poz. 657 ze zm.) nie mogą być przekazywane opinii publicznej. I koło się zamyka.
W odpowiedzi na pytanie DGP resort zdrowia w pierwszej kolejności odesłał nas do serwisu rządowego gov.pl oraz… oficjalnych profilów MZ w mediach społecznościowych. To stała odpowiedź: często po dane na temat liczby zakażeń i zgonów wśród w pełni zaszczepionych po upływie 14 dni od pełnej dawki resort odsyła do swoich tweetów. Z kolei statystyki zgonów umożliwiające przedstawienie danych w przekrojach płci i grup wiekowych zostały udostępnione na stronie internetowej MZ (jeszcze wczoraj te sięgały 29 listopada). Z kolei raport Państwowego Zakładu Higieny, o którym informowano nas w październiku, że tam będą dane i do niego odsyłano, cały czas nie został opublikowany. Czyja to jest decyzja czy KPRM, czy Ministerstwa Zdrowia, czy kogoś innego – nie wiemy. Odpowiedzi brak.
Brak dostępu do informacji jest dotkliwy z dwóch powodów. Po pierwsze, chodzi o bieżące rozliczanie sytuacji epidemicznej od skali makro do mikro. – Brak danych to brak informacji np. o skuteczności szczepień. My lubimy się mierzyć i porównywać. Twarde fakty byłby pomocą dla publicznej dyskusji i niepoddawaniu się opiniom, że „kuzynka z Niemiec ma ciotkę, która ma sąsiadkę, która zmarła po szczepionce” – zauważa Łukasz Pietrzak. Do tego kompletna informacja pozwala wyrobić sobie własny pogląd. Przy próbie oceny skuteczności szczepień – zwłaszcza w kontekście podbijanych przez antyszczepionkowców twierdzeń o tym, że zaszczepieni także umierają – istotna będzie nie tylko informacja, czy dana osoba została zaszczepiona, ale w jakim była wieku oraz kiedy podano jej preparat, jakiej był firmy itp. Zdaniem Pietrzaka brak danych także może służyć zakrywaniu pewnych nieudolności rządu przy podejmowaniu decyzji.
Argument długofalowy dotyczy tego, że pandemia jest zjawiskiem zupełnie nieoczekiwanym, które wywróciło nasze życie i to w skali globu. Oznacza to powrót zagrożeń, które, jak wydawało się jeszcze niedawno, odeszły w przeszłość w związku z rozwojem nowoczesnej medycyny. I tak jak nagle na początku 2020 r. pospiesznie dokopywaliśmy się do doświadczeń z epidemii hiszpanki z początku XX w., tak teraz powinniśmy zbierać i udostępniać jak najwięcej danych dających możliwość analizy i wyciągania wniosków, by lepiej się przygotować na możliwe kolejne fale.

Prymusi i reszta

Praktycznie każdy kraj udostępnia liczby opisujące pandemię; różnice polegają na tym, jaki zakres danych jest upubliczniany oraz w jaki sposób są prezentowane. Prymusem w tej kategorii jest Izrael: wśród prawie 30 wykresów na specjalnej stronie administrowanej przez tamtejszy resort zdrowia znajdziemy każdą wartość, jaka mogłaby nas interesować w związku z pandemią. Zwraca uwagę także poziom szczegółowości danych, jakie prezentują Izraelczycy – dla przykładu hospitalizacje i zgony są posegregowane nie tylko ze względu na wiek, ale również status szczepienia.
Podobnie szczegółowe dane znajdziemy na witrynie singapurskiego ministerstwa zdrowia, gdzie hospitalizacje – w tym wymagające intensywnej terapii – oraz zgony także są opisane w podziale na grupy wiekowe oraz status szczepień. Ta ostatnia informacja nie zawsze jednak jest dostępna w formie graficznej – na przykład w Wielkiej Brytanii dane o zgonach z uwzględnieniem szczepień są publikowane raz na jakiś czas przez tamtejszy odpowiednik naszego Głównego Urzędu Statystycznego. Serwis Korei Południowej kładzie nacisk na rozróżnienie między lokalnymi przypadkami a „zawleczonymi”; znajdziemy tutaj także wyliczenia śmiertelności COVID-19.
Mniej szczegółowe, chociaż atrakcyjne graficznie są pandemiczne serwisy Belgii i Holandii. Swego rodzaju wzorem do publikacji danych jest strona amerykańskiego Uniwersytetu Johna Hopkinsa – korzystają z niego m.in. Niemcy i Włochy. W naszej części Europy konsekwentnie najlepszy serwis z informacjami o pandemii rozwijają Czesi. Witryna tamtejszego ministerstwa zdrowia prezentuje wszystkie niezbędne dane – co najważniejsze, zapewniając także perspektywę czasową, ważną z punktu widzenia oceny kierunku rozwoju pandemii.
Jakub Kapiszewski