PIMS. Groźne powikłanie pocovidowe u dzieci. "Patrzysz, jak powoli umiera"

Stan Neli jest ciężki - musi trafić na OIOM. Justyna, gdy pyta o synka słyszy: "To nowa choroba". Dopiero się uczymy. Zosia traci kontakt z rzeczywistością. Gdy znów go odzyskuje pyta: "Czy ja umrę mamo?". Kilka tygodni po fali koronawirusa pojawia się nowa fala zachorowań - PIMS. Groźne powikłanie pocovidowe dotyka coraz więcej dzieci w Polsce. Także tych, które zakażenie przeszły bezobjawowo.

1. Magda trafia z Nelą na pediatrię w marcu. Gdy wchodzą na oddział córka jest tak słaba, że leci jej przez ręce. Dostają izolatkę. Saturacja - 85 i spada. Musi oddychać z tlenem. Nela nie buntuje się, gdy podpinają ją pod aparaturę.

Pierwsze badania pokazują stan zapalny w całym organizmie. Obustronne zapalenie płuc. Prawie wszystkie narządy trzyletniej Neli są powiększone. Serce bije nierówno. Płyn w jamie brzusznej i opłucnej.

Co chwilę ktoś z personelu wchodzi do sali. Przeprowadzają kolejne badania. W końcu patrzą na Magdę.

- Przenosimy córkę na OIOM. Stan jest ciężki - słyszy. Popada w histerię.

Nela tej histerii nie widzi. Od kilku dób głównie śpi.

Przez następne trzy dni Magda podpisuje kolejne zgody. Założenie cewnika pod narkozą. Konieczne przetoczenie krwi. Zgoda na podpięcie córki pod respirator.

- Uratujecie ją? - pyta.

Lekarze uciekają wzrokiem.

2. Justyna widzi to jak migawki filmu. Jej synek podpięty dziesiątkami kabelków do kardiomonitora. Wartości zmieniają się. Słupki galopują. Ona obok. Na białym stołku. Nie może już na to patrzeć. Chowa twarz w rękach.

Nagle serce chłopca zaczyna bić nierówno. Spada saturacja. Tętno sięga do ponad 200 uderzeń. Włącza się alarm. Justyna woła o pomoc. Pierwsze przybiegają pielęgniarki. Lekarze zwołują konsylium.

Komunikaty są krótkie. Zapalenie wątroby. Płyn w otrzewnej i w opłucnej. Powiększone węzły chłonne i narządy wewnętrzne. Kolejne badania. Setki wkłuć. Krew nie chce już lecieć.

Wyniki przekraczają normy o setki procent. Justyna nie daje rady. Wychodzi i z bezsilności wyje. Na pytania "co dalej" słyszy od lekarzy: "To nowa choroba. Dopiero się uczymy".

3. Zosia na oddział trafia z wysypką, która wygląda jak druga skóra. Całe malutkie ciałko pokryte czerwonymi krostkami. Do tego gorączka. Praktycznie niemożliwa do zbicia. Pięciolatka majaczy.

Lekarze zabierają ją na badania. EKG, USG. Po chwili od nowa. Kolejny lekarz ogląda narządy. I jeszcze raz. Mówią, że nie są pewni. Zosia przestaje poznawać gdzie jest. Do jednego z lekarzy mówi "tato".

Przychodzi ordynator. Narada. Dzwoni do innej placówki.

Kilka rozmów. Gdzieś pada słowo "tyfus". To nie ta pandemia - myśli Karolina.

Zosia nie może już utrzymać w dłoni misia. Ten wypada i toczy się po szpitalnym korytarzu. Jej wątłe ciałko osuwa się bezwładnie, gdy tylko mama poprawia jej poduszki.

Wreszcie robią badania na przeciwciała. To PIMS - mówią w końcu lekarze.

Nikt nie potrafi wyjaśnić, co dalej. Nikt nie wie, jak leczyć objawy.

Czasami Zosia traci kontakt z rzeczywistością. Gdy znów go odzyskuje pyta:

"Czy ja umrę mamo?"

4. Emilia przeszła COVID jak grypę. W tym czasie jej siedmioletni syn zakaszlał może trzy razy. Wydawało się, że koronawirus potraktował ich lekko. Minęło kilka tygodni zanim poskarżył się na ból gardła. Lekki stan podgorączkowy. Ot, zwykła infekcja.

Pierwszy dreszcz niepokoju przeszedł Emilię, gdy zobaczyła jak z nosa poleciała mu krew. Drugi, gdy dzień później syn nie miał sił wstać do toalety. Przy trzecim byli już w szpitalu.

Po dwóch tygodniach leczenia pojawił się "malinowy język". Objaw PIMS - usłyszała Emilia. Wtedy nie wiedziała jeszcze co to. Słysząc niepokój w głosie lekarza uznała, że zabrzmiało jak wyrok.

Więcej informacji o czwartej fali pandemii przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.

***

Nela wyszła ze szpitala po miesiącu. Nie wymaga rehabilitacji, ale jest pod obserwacją specjalistów. Zdarza się, że w różnych sytuacjach nagle traci przytomność. Do dziś lekarzom nie udało ustalić się dlaczego.

U syna Justyny stan poprawił się po wtłoczeniu czwartej dawki immunoglobuliny. Dwa tygodnie później wyszli ze szpitala do domu. Po wypisie chłopiec przyjmował 15 tabletek dziennie na serce i wątrobę. Dziś, kilka miesięcy później, bierze ich sześć. Wymaga intensywnej rehabilitacji.

Zosia PIMS przeszła najciężej. Pojawiło się u niej powikłanie w postaci tętniaków tętnic wieńcowych. Dziewczynka cały czas pozostaje w szpitalu. Jej stan jest ciężki.

U synka Emilii przebieg choroby nie wymagał hospitalizacji. Pozostawił po sobie jednak ślad. W serduszku pojawiły się szmery. Razem z nimi tachykardia. Bóle w klatce piersiowej i drgawki. Telefony do specjalistów i wizyty w poradniach. I nadzieja, że to wystarczy.

Zobacz wideo Senator Jackowski o ustawach covidowych: Błędy zostały poczynione przez obie strony

Prawie 60 proc. dzieci z PIMS w USA wymaga leczenia na intensywnej terapii

PIMS to zespół pocovidowy. Rozwija się najczęściej po dwóch, czterech tygodniach od przebycia zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Do czerwca br. na PIMS zachorowało ponad 400 dzieci w Polsce. Jesienią tego roku liczba pacjentów PIMS wzrosła. 

- PIMS jest chorobą, w przebiegu której uogólniony stan zapalny uszkadza różne tkanki i narządy, co może wiązać się z poważnymi następstwami. Najczęściej w przebiegu PIMS obserwujemy zajęcie skóry i śluzówek (wysypka, czerwone oczy, czerwone usta) i przewodu pokarmowego (ból brzucha, biegunka, wymioty), a także układu sercowo-naczyniowego (zapalenie mięśnia sercowego, niedociśnienie tętnicze, wstrząs) - tłumaczy pediatra dr Magda Okarska-Napierała. Pierwsza autorka wytycznych grupy ekspertów przy Polskim Towarzystwie Pediatrycznym, dotyczących postępowania u dziecka z PIMS.

Jak zaznacza pediatra, to właśnie zajęcie mięśnia sercowego i naczyń krwionośnych na ogół decyduje o ciężkim przebiegu choroby i konieczności leczenia w warunkach OITD (intensywnej terapii - przyp.red). Możliwe są jednak także inne poważne powikłania, np. niewydolność oddechowa spowodowana zajęciem płuc albo objawy neurologiczne spowodowane zapaleniem mózgu lub opon mózgowo-rdzeniowych (z objawami wytwórczymi i drgawkami włącznie).

Według danych z krajów zachodnich, wysoki odsetek dzieci z PIMS wymaga leczenia w warunkach intensywnej terapii - ok. 60 proc. w USA, ok. 40 proc. w Wielkiej Brytanii. Co ciekawe, w Polsce odsetek ten jest znacznie niższy - wynosi ok. 7-9 proc.. Podobnie w Szwecji, 16 proc. dzieci z PIMS było leczonych w OITD.

- Nie wiadomo, z czego wynikają te różnice - może tu mieć znaczenie tło genetyczne - podkreśla pediatra.

Specjaliści podkreślają, że dzieci z PIMS wymagają jak najszybszego leczenia szpitalnego zapewniającego wielospecjalistyczną opiekę. Leczenie opiera się na zmniejszeniu stanu zapalnego i ograniczeniu ryzyka wystąpienia powikłań - jak np. tętniaków tętnic wieńcowych.

W pierwszym etapie choroby stosuje się dożylny wlew immunoglobulin. W kolejnym podaje się glikokortykosteroidy. Jednak u każdego pacjenta występuje inna sekwencja objawów, kolejność występowania zaburzeń i ich nasilenie.

PIMS następuje po fali koronawirusa

- Na PIMS chorują najczęściej dzieci dotychczas ogólnie zdrowe, w wieku wczesnoszkolnym. Nie wiadomo, dlaczego u danego dziecka rozwija się to powikłanie - nie jest wykluczone, że wynika to z podatności genetycznej. Podobnie jak COVID-19, zachorowania na PIMS wśród dzieci pojawiają się falami - tłumaczy dr Magda Okarska-Napierała.

Pediatra zaznacza, że szczyt fali PIMS następuje na ok. miesiąc po szczycie fali COVID-19, co jest związane z tym, że PIMS rozwija się na ok. miesiąc po zakażeniu SARS-CoV-2. Obecnie w Polsce obserwujemy trzecią falę zachorowań na PIMS. Oznacza to, że po zakończeniu czwartej fali dzieci z PIMS może być znacznie więcej.

Dane dotyczące zapadalności na COVID-19 wśród dzieci w Polsce nie są publicznie dostępne. W ubiegłym tygodniu prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych Grzegorz Cessak informował o wzroście liczby hospitalizowanych dzieci.

Delta wariantem znacznie groźniejszym dla dzieci

Jak podkreśla pediatra dr Magda Okarska-Napierała, wariant delta koronawirusa SARS-CoV-2 jest bardziej zakaźny dla dzieci i w związku z tym dzieci zakażonych jest więcej. Po raz pierwszy zrezygnowano także z nauki zdalnej, co dodatkowo sprzyja transmisji wirusa.

Wzrost zachorowań wśród dzieci widać także na podstawie miejsc przeznaczonych dla najmłodszych pacjentów na szpitalnych oddziałach. Dla przykładu w województwie warmińsko-mazurskim dla takich pacjentów jest przeznaczonych 35 łóżek - wynika z danych koronawirusunas.pl. To o pięć razy więcej niż miesiąc temu. Rok temu wystarczyło tylko 11 miejsc.

W województwie wielkopolskim dla dzieci przeznaczono 76 łóżek (w Poznaniu). Rok temu było to 46 miejsc - podaje Wielkopolski Urząd Wojewódzki. Podobnie wygląda sytuacja na Mazowszu, z kolei w Lubelskiem dla dzieci zakażonych lub z podejrzeniem zakażenia wirusem SARS-CoV-2 jest przeznaczonych obecnie 59 łóżek. Miesiąc temu było ich 34. Rok temu - kilkanaście.

PIMS może rozwinąć się u dziecka, które przeszło COVID-19 bezobjawowo

- PIMS może się rozwinąć także u dziecka, które przechodziło zakażenie SARS-CoV-2 zupełnie bezobjawowo i niekiedy zdarza się, że wystąpienie PIMS u dziecka jest dla rodziny pierwszym sygnałem, że miała kontakt z wirusem - tłumaczy pediatra dr Magda Okarska-Napierała.

- Najczęściej jednak dzieci z PIMS mają w wywiadzie przynajmniej kontakt z osobą objawową lub z osobą z udokumentowanym zakażeniem. Ekspozycję na SARS-CoV-2 można u dziecka potwierdzić badaniem przeciwciał - dodaje.

Pediatra przypomina, że zaszczepienie dzieci przeciwko koronawirusowi zapobiega zakażeniu, zatem redukuje ryzyko wystąpienia zachorowania i jego powikłań u danego dziecka.

Komisja Europejska zatwierdziła szczepionkę Comirnaty firm Pfizer/BioNTech przeciw COVID-19 dla dzieci w wieku od 5 do 11 lat po tym, jak Europejska Agencja Leków (EMA) wydała pozytywną rekomendację dla tego leku. Od 16 grudnia Polska rozpocznie szczepienia w tej grupie wiekowej.

Twoje zdrowe dziecko w jednej chwili powoli umiera

Rodzice dzieci z PIMS zapytani, jak trudny był dla nich ten czas, nie odpowiadają od razu.

Pierwsza mówi Magda.

"Obserwowaniem jak twoje zdrowe dziecko w jednej chwili powoli umiera. A Ty nie możesz nic z tym zrobić - tym dla mnie był PIMS Leny. Patrzeniem jak słabnie, jak robi się coraz bledsza i krucha. Myślą, że mogę już jej nie dotknąć. Bólem, który rozrywał mnie od środka. Wstydem, że nie potrafiłam ją przed tym ochronić" - mówi Magda, która zaszczepiła się dopiero w ubiegłym miesiącu.

Justyna przed chorobą synka publikowała w sieci antyszczepionkowe treści. - To zetknięcie z cierpieniem Adasia było dla mnie jak policzek. Kubeł lodowatej wody - mówi. Do tego najbardziej paraliżująca w życiu bezradność. Gdy lekarze mówią, że być może nie uratują twojego dziecka. Sami dopiero tej choroby się uczą.

Emilia nadal ma w sobie ogromny strach. Teraz nawet większy niż wcześniej. PIMS przeszedł łagodnie, ale zostawił po sobie ślad. Nie wiadomo jeszcze jak duży.

Karolina mówi, że jej koszmar ciągle trwa. Nie potrafi mówić o tym, co czuje. Nie daje rady.

Szczegółowe dane dotyczące PIMS w Polsce dostępne są tutaj.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.