Inflacja dopieka PiS-owi. "Jeśli przegramy wybory, to przez ceny"

Jacek Gądek
Inflacja - tego PiS realnie się obawia. - Zjednoczona Prawica, jeśli przegra wybory, to przez ceny energii i ciepła - mówi jeden z posłów obozu rządzącego. Nowogrodzka nie brała pod uwagę, że inflacja będzie szybować, a Jarosława Kaczyńskiego usypiał prezes NBP prof. Adam Glapiński. By się ratować, obóz rządzący forsuje "tarczę antyinflacyjną".
Zobacz wideo Ostra podwyżka stóp procentowych w grudniu? Prof. Noga: Powinny wzrosnąć do 2 proc.

Ceny towarów i usług w listopadzie wzrosły w Polsce o 7,7 proc. Najszybciej drożały ceny energii: prądu, gazu i paliwa. Ostatni raz wyższa inflacja była w 2000 r. Nie jest co prawda rekordowa w Unii Europejskiej, ale jedna z najwyższych i dotkliwa już tak. Dla porównania - wedle Eurostatu - ceny w strefie euro były wyższe o 4,9 proc. niż rok temu. Rekordowa inflacja była na Litwie - 9,3 proc. W Estonii 8,4 proc., na Łotwie 7,4 proc., w Belgii 7,1 proc., a w Niemczech 5,2 proc.

- Koszty społeczne, a potem polityczne będą ogromne. Tak duże, że Polacy nie zniosą podwyżek cen energii, a my przez to możemy stracić władzę. Prawica, jeśli przegra wybory, to przez ceny energii i ciepła - mówi jeden z posłów PiS. Rachunki za energię elektryczną mogą pójść w górę o nawet 20 proc. Gaz też drożeje, podobnie też drogi jest węgiel i paliwa na stacjach.

Więcej informacji z Polski na stronie głównej Gazeta.pl.

By przetrwać zimę, rząd - premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jacek Sasin (na co dzień ostro skonfliktowani) - zaprezentował "tarczę antyinflacyjną". Jej wartość oszacowali na 10 miliardów złotych. W obozie rządzącym nikt nie ma wątpliwości, że to działanie doraźne.

- Myślałem, że ta tarcza będzie mniejsza. Sam jestem zachwycony. To duża rzecz - mówi z uznaniem jeden z członków rządu.

Ale są i inne opinie. - Idzie fala podwyżek. Ta "tarcza" to nie jest rozwiązanie problemu, ale łata na parę miesięcy. Jest czasowa, a podwyżki będą długotrwałe. Jej skala i tak jest za mała, by zrekompensować ludziom podwyżki cen - mówi jeden z bardziej znanych posłów obozu rządzącego.

"Tarcza" to nowela ustaw podatkowych. Przewiduje czasową obniżkę stawek podatku na energię elektryczną i paliwa. Wprowadza zwolnienie z akcyzy energii elektrycznej sprzedawanej gospodarstwom domowym od 1 stycznia do 31 maja 2022 r. oraz obniżkę stawki tego podatku dla innych odbiorców. Wprowadza także obniżkę stawek akcyzy na paliwa do 31 maja 2022 r. Po obniżce olej napędowy może być tańszy o 5-8 gr na litrze (z VAT o 6-10 gr), a benzyna o 17-18 gr. Projekt przewiduje też dodatek osłonowy dla blisko 1,5 mln kolejnych gospodarstw, a więc łącznie będzie ich blisko 7 mln - ma on wynieść od 400 zł do 1100 zł.

By politycy PiS wiedzieli, co jest w "tarczy" i jak odpowiadać na trudne pytania, centrala przygotowała dla nich syntetyczną informację. Jeden z posłów wspierających rząd - Stanisław Baszko z Partii Republikańskiej, który nie jest znany z przenikliwości - opublikował nawet fragment tego opracowania na swojej stronie internetowej.

I tak na przykład w odpowiedzi na argument, że "to będą najdroższe święta od wielu lat, a świąteczne stoły Polaków będą wyjątkowe skromne", pada odpowiedź: "Wzrost cen żywności w ujęciu rocznym (5,0 proc. w październiku br.) jest niższy niż całego koszyka (6,8 proc. w październiku br.) i przeciętnego wynagrodzenia. W ujęciu realnym przeciętnego Polaka wciąż stać na większe zakupy niż w ubiegłym roku".

Inflacja, a zwłaszcza ceny energii, to temat rozsadzający rząd od środka. A to dlatego, że Solidarna Polska Zbigniewa Ziobro oskarża premiera Mateusza Morawieckiego o doprowadzenie do podwyżek cen prądu i ciepła w wyniku zgody na Zielony Ład na szczycie Unii Europejskiej w minionym roku. W istocie chodzi o akceptację nowych celów klimatycznych Unii, a więc redukcję emisji CO2. Ta redukcja jest kosztowna, bo wymaga gigantycznych inwestycji w energetykę. Jednocześnie radykalnie rosną uprawnienia do emisji CO2 - obecnie sięgają prawie 80 euro - co znacząco podwyższa koszt wyprodukowania energii zwłaszcza z dominującego w polskim miksie energetycznym węgla.

Jeden z członków rządu nie kryje: - Morawiecki zgodził się na Zielony Ład, więc teraz Ziobro będzie z tego korzystał.

W obozie rządzącym - na każdej jego flance - jest przekonanie, że dziś główną przyczyną niskich sondaży (i to mimo sprzyjającej PiS-owi atmosferze zagrożenia wynikającej z kryzysu na granicy z Białorusią) jest właśnie inflacja.

Wedle "briefu specjalnego", rozsyłanego przez PiS m.in. swoim parlamentarzystom, inflacja to "problem globalny". "Jest to cena  wychodzenia z największego od II wojny kryzysu wywołanego pandemią. Na szczęście nie płacimy za tą sytuację gigantycznym bezrobociem i zahamowaniem wzrostu gospodarczego. Szybko wracamy do stanu sprzed epidemii i poradzimy sobie również z inflacją" - czytamy w nim. I dalej: "Wzrost inflacji to nie tylko efekt pandemii. Jest też konsekwencją budowy gazociągu Nord Stream 2 i manipulacji cenowych Gazpromu - to narzędzie szantażu energetycznego w rękach Rosji". Wskazano też na skutki "polityki klimatycznej Unii Europejskiej - ceny uprawnień do emisji CO2 przekroczyły już 70 euro za tonę".

Słowem: winę przypisano czynnikom zewnętrznym, a nie krajowym. Nie wspomniano o pretensjach Morawieckiego do prezesa NBP prof. Adama Glapińskiego, który - i jest to powszechne przekonanie obozie władzy - zawiódł i zaspał z reakcją na narastającą inflację, ociągając się z podwyżką (przez Radę Polityki Pieniężnej) stóp procentowych.

Zaspał jednak cały obóz, a nie tylko "Glapa". Jeszcze kilka miesięcy temu na Nowogrodzkiej nie podejrzewano, że trzeba szykować "tarczę antyinflacyjną". Prezesa Jarosława Kaczyńskiego żył w przeświadczeniu, że inflacja jest i będzie pod kontrolą - utrzymywał go w tym stanie Glapiński, którego Kaczyński uznaje za świetnego ekonomistę i wiernego - choć mającego swoje dziwactwa - politycznego druha.

Nasi rozmówcy z obozu rządzącego opisują, że Glapiński zirytował prezesa PiS swoją pewnością, że inflacja jest w ryzach, a stóp procentowych podnosić nie będzie trzeba. Gdy jednak inflacja wystrzeliła, to prezes PiS - słyszymy w jego otoczeniu - obawiał się, że to właśnie drożyzna może przekreślić szanse PiS na trzecią kadencję.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.