Dyrektywa budynkowa – zeroemisyjność do 2050 roku

Unia Europejska stawia sobie ambitny cel: do 2050 roku wszystkie budynki w UE mają być zeroemisyjne. Oznacza to odejście od węgla i gazu w ogrzewaniu oraz termomodernizację budynków, czyli poprawę ich efektywności energetycznej. Dyrektywa budynkowa, która została przyjęta przez Parlament Europejski w marcu 2023 roku, określa szczegółowe wytyczne, jak ten cel osiągnąć. Czeka ona jeszcze na zatwierdzenie przez Radę UE, ale jest to już tylko formalność.

System ETS2 – opłata za emisję CO2

Reklama

Kolejnym elementem rewolucji w ogrzewaniu jest system ETS2 (ang. Emission Trading System), czyli system handlu uprawnieniami do emisji CO2. Od 2027 roku (lub 2028, jeśli ceny surowców energetycznych będą bardzo wysokie) obejmie on również sektor budynków i transportu drogowego. Oznacza to, że dostawcy paliw kopalnych, takich jak węgiel, gaz ziemny i olej opałowy, będą musieli kupować uprawnienia do emisji CO2. Koszt ten prawdopodobnie zostanie przeniesiony na odbiorców końcowych, czyli na nas wszystkich.

O ile wzrosną ceny ogrzewania?

Eksperci z Forum Energii w raporcie "Czysta i tania energia w polskich domach – jakich zmian potrzebujemy?" przeanalizowali, o ile mogą wzrosnąć ceny ogrzewania po wejściu w życie ETS2. Oto ich przewidywania:

  • Węgiel: wzrost o 53 proc. (do 5,4 tys. zł rocznie). Przy przeciętnym zużyciu węgla na poziomie 3,5 tony i założeniu powrotu ceny tego surowca do poziomu ok. 1 tys. zł/t oznacza to wzrost kosztów ogrzewania z 3,5 tys. zł do 5,4 tys. zł rocznie.
  • Gaz ziemny: wzrost o 17 proc w 2027 r., 21 proc. w 2030 r., 80 proc. w 2035 r. W 2027 r. spodziewany jest wzrost o ok. 17 proc. (w porównaniu do cen zamrożonych w 2023 r. na poziomie 73 zł/GJ). W 2030 r. będzie to wzrost o ok. 21 proc., jednak już w 2035 r. koszt ogrzewania gazem może wynieść ponad 80 proc. więcej niż dzisiaj.

Najmocniej ucierpią najbiedniejsi

Problem w tym, że to najubożsi najczęściej mieszkają w starych, energochłonnych budynkach. Dane GUS-u pokazują, że 20 proc. najuboższych gospodarstw domowych zamieszkuje w budynkach wybudowanych przed 1946 rokiem, a 50 proc. przed 1980 rokiem. Te budynki są często źle ocieplone, mają nieszczelne okna i drzwi, a instalacje grzewcze są przestarzałe. W efekcie, to właśnie te osoby najmocniej odczują skutki wzrostu cen ogrzewania.

Co zrobić, żeby uchronić się przed drastycznym wzrostem cen?

Istnieje kilka sposobów na to, by uchronić się przed drastycznym wzrostem cen ogrzewania. Pierwszym z nich jest termomodernizacja domu, czyli ocieplenie ścian, wymiana okien i drzwi oraz instalacja energooszczędnych urządzeń grzewczych. Inwestycja w termomodernizację może obniżyć zużycie energii nawet o 70 proc.

Warto rozważyć też wymianę starego pieca na węgiel lub gaz na pompę ciepła. Pompy ciepła to nowoczesne urządzenia, które wykorzystują energię cieplną zgromadzoną w powietrzu, gruncie lub wodzie do ogrzewania domu. Chociaż ich zakup i montaż jest droższy niż tradycyjnych kotłów, to w dłuższej perspektywie mogą przynieść znaczne oszczędności. Można pójść zresztą o krok dalej i (nomen omen!) przejść na odnawialne źródła energii. Montaż paneli fotowoltaicznych lub kolektorów słonecznych może uniezależnić nas od dostawców prądu i ciepła.

Ale pomóc nam może nawet zmiana nawyków. Obniżenie temperatury w domu o 1 stopień Celsjusza zmniejszy zużycie energii o 5 proc. Warto też zadbać o to, by nie wietrzyć domu zbyt długo i zamykać drzwi do nieużywanych pomieszczeń.

Pomoc państwa?

Rząd zapowiada, że uruchomi szereg programów pomocowych dla osób, które nie będą w stanie samodzielnie sfinansować termomodernizacji lub wymiany pieca. W ramach Społecznego Funduszu Klimatycznego (SFK) Polska ma otrzymać ok. 14 mld euro w latach 2026-2032. Środki te mają być przeznaczone m.in. na dofinansowanie termomodernizacji budynków, wymianę pieców i programy edukacyjne.